Mitsumune

1.6K 66 5
                                    

Zamówienie dla ktoumarltenniezyje

Tokimune.

Widziałam w jego oczach ból za każdym razem, gdy słyszał to imię. Niebieskie tęczówki przestawały wtedy emanować swoją radością i euforią, a zasłaniało je rozgoryczenie, które próbował za wszelką cenę ukryć. Dostrzegałam wówczas multum uczuć, przelewających się przez jego twarz. Sprawiało mi to niemałą trudność, ale wiele razy prosił mnie, o nie zwracanie na to uwagi.

Ale to było niemożliwe do spełnienia.

Znałam go od dziecka, spędzałam z nim oraz jego bratem naprawdę krocie czasu. Do tej pory pamiętam jak bardzo sprawiało mi przyjemność, przebywanie w ich towarzystwie.

Może i byli bliźniakami – wyglądem przypominali dwie krople wody, lecz ich charakter znacznie się  różnił. Jeden – rozbrykany i energiczny brzdąc, nie przejmujący się konsekwencjami. Drugi –  cichy oraz spokojny, najpierw myślący, później działający.

Och, jakże ja byłam podobna do Tokimune!

Ciągle noszę w sercu nasze niezrównoważone pomysły i wybryki, za które nie raz dostaliśmy po głowie, jednak kończyło się na westchnięciu naszych rodzicieli, oraz szerokim uśmiechu. A później? Dalej biegaliśmy po podwórku, atakując się, uwaga, kamieniami.

Wszystko stało się tak szybko.

Pamiętam łzy w oczach Mitsumune, kiedy jakimś cudem opowiedział mi o tym, co stało się na ich wakacjach. Jego głos kończył swoje przemówienie przy końcówkach wyrazów, jednak dalej próbował do niego wracać. Dopiero zrozumiałam o co chodzi, w momencie, gdy usłyszałam to felerne słowo.

Umarł.

Dotarło do mnie, że muszę być przy chłopaku. Nikt nie mógł się pogodzić z nagłą śmiercią jego brata bliźniaka, a zwłaszcza matka, cierpiąca na jakąś chorobę psychiczną. Tokimune od zawsze był światełkiem w jej głowie i tylko na niego zwracała szczególniejszą uwagę.

Pojęłam to, gdy zaczęła mówić na Mitsumune imieniem jego bliźniaka. A on? On był za słaby, żeby jej powiedzieć prawdę. Pogubiła się w swojej własnej głowie i zapomniała o drugim synu, nawet jeżeli tylko on był w tamtym momencie przy życiu.

Rodzina chłopaka nie chciała dać do zrozumienia kobiecie, że jej syna już nie ma.

Tak właśnie Mitsu stał się Tokimune. Po jakimś czasie wszyscy zaczęli się tak do niego zwracać, przyzwyczajeni tą cholerną rutyną. Wiedziałam, że przez jego matkę, chłopak już nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Dawali mu złudne nadzieje, iż znowu powróci do swojej postaci, ale to nie nastąpiło... Nigdy nie nastąpi.

– Przepraszam bardzo... ale to jest MITSUMUNE – warknęłam w stronę jego ojca, dokładnie wymawiając litery tego imienia. Spojrzał na moją osobę ze zdziwieniem, tymczasem szatyn mocniej ścisnął moją dłoń.

Widziałam na jego twarzy, że nie chce bym to robiła, ale musiałam. Musiałam dać im do zrozumienia, że to nie jest w porządku. Wystawiają swojego jedynego syna na ogromny ból, nawet nie zastanawiając się nad jego uczuciami.

Rodziciel Mitsu pracował w tej szkole jako nauczyciel, toteż zawsze wracał z nim do domu. Przez niego wszyscy inni pracownicy oraz uczniowie zaczęli się zwracać do tego chłopaka fałszywym imieniem. Wiedziałam, że Mitsumune nie ma już w sobie żadnej nadziei.

– Do widzenia. – Nie oszczędzałam sobie jadu w głosie. – Mam nadzieję, że pańska żona wreszcie otrząśnie się po tamtym zdarzeniu i zrozumie jaka jest prawda. Pan chyba wie jaka jest, czyż nie? Zatem dlaczego jest przez was w ten sposób odpychana? Dlaczego nie możecie do siebie przyjąć, że Tokimune już nie ma? Przyjmijcie wreszcie, że Mitsu żyje... nie! Mitsu istnieje!

Czułam ulgę, gdy sylwetka jego ojca powoli za nami znikała. Serce biło niesamowicie nierównomiernie, a po palcach niebieskookiego zaciskających się na moich, mogłam stwierdzić, że on również to przeżywa. Z drugiej strony bałam się, ponieważ zależało mi na nim. Mitsu również w jakiś sposób zaczął się do tego przyzwyczajać, lecz oczywistym było, iż nie mogłam się na to zgodzić.

– [Imię]-chan... – Słyszałam w jego głosie rozgoryczenie. – Po jakie licho ze mną jesteś?

Stanęłam jak wryta, nie rozumiejąc jego słów.

– Dobrze wiesz, że jestem do niczego! Od zawsze Tokimune był lepszy... Wolałaś jego, to z nim spędzałaś czas. Nieustannie byłem na boku, obserwując was jedynie... Dlaczego teraz jest inaczej? – Widok łez ściekających po jego polikach sprawił, że moje serce zaczęło się kruszyć. – Jesteś ze mną z żalu, prawda? Nie chcesz sprawiać mi przykrości?

Nie... to nie tak!

– Mitsu – zaczęłam niepewnie. Mój głos się łamał, a dłonie drżały. – Od początku byłeś takim spokojnym, nienagannym dzieckiem. Podziwiałam cię za to. Jako dziecko wyobrażałam sobie nawet, że jesteś szlachcicem... Przecież wiesz, że to nie dlatego nie wciągałam cię w nasze dziwne zabawy. Wydawało mi się, iż nie chcesz tego... W końcu, perfekcyjna osoba nie będzie popełniać takich błędów jak my. Po śmierci Tokimune... Teraz... Wiem jaki jesteś naprawdę. Widzę to, czego nie dostrzegają inni. Widzę Mitsumune.

Po naszych polikach jednocześnie spływały łzy. Och... jest taki delikatny i kruchy.

– Osobę, którą kocham –  dokończyłam i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta.

Euforia, jaką czułam gdy odwzajemnił mój pocałunek, była nie do opisania. Cóż, cały Mitsumune jest nie do opisania, ale za to go darzę tym pięknym uczuciem.

One-Shoty || Character x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz