Rozdział dziesiąty

836 55 2
                                    

*Justin*

     Budzę się w salonie. Selena tuli się do mnie, jednocześnie cały czas słodko śpiąc. Jejku, muszę jej zrobić zdjęcie - stwierdzam i tak też robię. Potem po cichutku, delikatnie wstaję, nie budząc przy tym Sel. Idę do kuchni i wsypuję Rexowi karmę do miski. Piesek przybiega po kilku sekundach i zaczyna zajadać swoje śniadanko. Uśmiecham się, widząc radość w tych wielkich, psich oczach.

Idę na górę. Wyjmuję z walizki czarną bluzę i spodnie oraz czystą bieliznę. Następnie idę wziąć szybki prysznic. Po odświeżeniu się, ubieram się, układam włosy i schodzę do kuchni. Tam przyrządzam naleśniki i kakao. Kiedy śniadanie jest już gotowe, idę do salonu. Szturcham Sel.

- Wstawaj, śniadanie - mówię.

- Jeszcze pięć minut... - odpowiada zaspana Selly.

- Nie ma tak dobrze - mówię i biorę Sel na ręce. Dziewczyna na początku piszczy i krzyczy, po chwili jednak, głośno się śmieje.

Stawiam Selly na ziemię dopiero w kuchni. Tam, siadamy do stołu i zajadamy naleśniki.

- Co dzisiaj robimy? - pytam, po skończonym posiłku.

- Jest niedziela, więc idę do kościoła... - nieśmiało odpowiada Sel.

- Ej, nie wstydź się, przecież też wierzę - mówię i posyłam dziewczynie szczery uśmiech.

- Em... Wiesz, mieszkam w amerykańskiej dzielnicy. Jest tutaj kościół, w którym nabożeństwa są prowadzone w języku angielskim. Może chciałbyś pójść ze mną na Mszę?

- Oo, jasne. Chętnie pójdę. Przy okazji się wyspowiadam. A może jak wrócimy i zjemy obiad to pójdziemy na sanki?

- Dobry pomysł - mówi uśmiechnięta Selena. Wstajemy od stołu i sprzątamy po śniadaniu. Następnie, szykujemy się do kościoła. Gotowi, wychodzimy z domu. Po dziesięciominutowym spacerku, jesteśmy już na miejscu.

Po Mszy, wracamy do domu.

- Aż dziwne, że nikt nie krzyczy: patrzcie, to Bieber - mówi Sel, śmiejąc się.

- Masz rację - to bardzo dziwne. Ale powiem ci, że to mi się podoba. Nie narzekam - odpowiadam ze śmiechem.

- Haha, co upichcimy na obiad? - pyta Selly.

- Hmm, może sałatkę z kurczakiem? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

- Dobry pomysł.

Wchodzimy do domu. W korytarzu ściągamy kurtki i buty. Następnie idziemy do kuchni. Tam wita nas Rex, radośnie merdając ogonem. Witam się z pieskiem, a Sel wyciąga z lodówki wszystkie składniki, niezbędne do przyrządzenia sałatki. Tym razem "bawienie się w kucharzy" przebiega spokojnie. Nie rzucamy w siebie jedzeniem, ani nic w tym stylu.

- Sel, idę zadzwonić do Scootera. Zaraz wracam - mówię, po zjedzeniu obiadu.

- Oki, ja w tym czasie pogadam z Grace - odpowiada.

- A ona jest w ogóle w domu?

- Tak... chyba.

Przyjaciółka Biebera || Jelena ❤ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz