Wypuściłam głośno powietrze.
-Stresik? –Zaśmiał się.
-Nieee.. Co ty. Tylko mnóstwo ludzi, których nie znam. Alkohol. Narko...
-Niepotrzebnie panikujesz. Chodź.
Wyszłam z samochodu a on chwycił mnie za rękę.
Co ty..?
-Tutaj lepiej nie być samą, zagubioną, niewinną owcą. Jeszcze ktoś to zauważy i wykorzysta w brzydki sposób.
Wstrzymałam oddech. On mówi o gwałcie. Ojej.
-Wiesz co? Ja może poczekam na ciebie w samochodzie, co?
-Spokojnie, jesteś ze mną. Nikt nic ci nie zrobi. –Spojrzał mi w oczy.
-A jak pójdziesz do łazienki,, albo..
-Jeśli tylko powiesz, że jesteś ze mną, żaden chłopak cię nie tknie. Zaufaj mi. –Pociągnął mnie w kierunku wejścia. Zadzwonił dzwonkiem i zaraz drzwi otworzył nam jakiś mega przystojny szatyn.
-Shawn! Stary! Ile to już!?
-Z rok będzie. Uścisnęli sobie dłonie.
-A ty ślicznotko?
-Rachel.. –Powiedziałam cicho a Shawn dodał..
-To moja dziewczyna.
-No no. Coraz ładniejsze się koło ciebie kręcą. –Powiedział, wpuszczając nas do środka. Spojrzałam na Shawna a on pokręcił głową w geście, że mam tego nie słuchać. Zdjęliśmy kurtki i poszliśmy do kuchni, gdzie było mnóstwo kubeczków. Oczywiście czerwonych. No i ogromna ilość alkoholu.
-Częstujcie się.
Shawn mi coś podał a ja zamoczyłam w tym usta. FUUUJ!
-Co to jest?!
-Wódka.
-Daj mi coś innego, to jest obrzydliwe.
Westchnął i dolał mi tam coli.
-Proszę.
Odłożyłam kubek.
-Nie, daj mi piwo, albo coś innego.
-Ale ty jesteś wybredna, dziewczyno!
Podał mi puszkę, którą wcześniej otworzył. Sobie zrobił mega mocnego drinka i objąwszy mnie w talii, zaprowadził mnie do centrum imprezy-salonu.
-Shawn.. Będziesz prowadził samochód.
Nie usłyszałam co odpowiedział, bo słowa zagłuszyła muzyka. Zaplotłam ręce na jego szyi tak żeby nie wylać piwa, ponieważ chłopak zaczął ze mną tańczyć. Jego ręce z tym mocnym drinkiem oparły się o moje biodra.
Jeśli wyleje to cholerstwo na moją białą sukienkę, zabiję go.
Przetańczyliśmy tak kilka piosenek, aż ja się nie zmęczyłam.
-Idziemy usiąść? -Spytał do mojego ucha. Pokiwałam głową i już chwilę potem siedziałam mu na kolanach w rogu pokoju, ponieważ nie było już wolnych miejsc.
Wziął dłoń pod mój podbródek i uniósł mi twarz, która spuściłam.
-Cholera, Rachel, czemu ty musisz być taka ładna?
Zaśmiałam się smutno a on zaczął całować moją szyję. Chyba się podpił. W sumie dużo wypił. Naprawdę sporo.
-Shawn.. Muszę do łazienki.
-Zaprowadzić cię?
-Nie, powiedz tylko, jak dojść.
-Ja mogę sprawić, ze dojdziesz.
Westchnęłam.
-Zaraz wracam. –Wstałam z jego kolan i ruszyłam.. przed siebie.
W prawo, w lewo, prosto, otwieram. Nie, sypialnia.
-Hej, śliczna, czego szukasz?
Odwróciłam się szybko. Jakiś dobrze zbudowany blondyn opierał się o ścianę i patrzył na mnie z uśmiechem. Był przystojny. Ale nie tak, jak Shawn.
-Łazienki.
-Naprzeciwko. –Powiedział, zagryzając wargę. Spuściłam wzrok.
-Dziękuję.
-Ryan.
-Rachel.
-Przyszłaś tutaj tak sama? –Przybliżył się.
-Nie, z Shawnem.
-Mendesem?
-Tak.
-A, to sorry. –Uniósł ręce do góry. Okaaay. To było dziwne.
-Co w tym takiego strasznego? -Spytałam.
-Dziewczyn kapitana drużyny się nie rusza.
Kapitana drużyny?
-Drużyny?
Alkohol daje silę-nawet nie wiecie jak wielką.
-Twój chłopak jest najlepszym zawodnikiem ostatnich 20 lat na naszej uczelni.
-Och, no pewnie.
Zawodnikiem czego!?
-Chyba chciałaś do łazienki. –Zaśmiał się i minął mnie, po czym wszedł po schodach.
Gdy załatwiłam swoje sprawy, wróciłam do Shawna, który siedział w miejscu, w którym go zostawiłam.
-Nie mówiłeś, że w coś grasz. –Szepnęłam, gdy usiadłam już na jego kolanach.
-A, tak. No pogrywam sobie tak trochę.
-No ja słyszałam, że jesteś najlepszym zawodnikiem od 20 lat.
-E tam, najlepszym. Najlepszy to ja jestem w łóżku, skarbie.
Wywróciłam oczami.
-Fajnie.. Kiedy wracamy? I jak wracamy?
-Zostajemy na noc. –zachichotał, biorąc kolejny łyk z kubeczka.
-Zostajemy? Tak jak ci wszyscy ludzie tu? Nie zmieścimy się.
-Spokojnie, spokojnie.- Zaśmiał się i pocałował mnie w szyję. Znowu westchnęłam. Jaki on jest ohydnie pijany.
-Zatańczysz ze mną ostatni wolny taniec?
Kiwnęłam głową. Jeśli tylko utrzymasz się na nogach Shawn.
Wstaliśmy i poszliśmy an parkiet, gdy akurat rozbrzmiała piosenka Aerosmith. Objął mnie w talii i przyciągnął blisko siebie. Zaplotłam mu dłonie na szyi i oparłam głowę o jego klatkę, kołysząc się w rytm piosenki. Poczułam, jak całuje mój czubek głowy. Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się. To było takie kochane. I przyjemne.
Szkoda, że on mnie tylko lubi..
Objął mnie na wysokości talii i kołysał powoli moim ciałem. Mogłabym tak stać wiecznie.
Po tym, jak skończył się utwór jeszcze chwilę tak staliśmy- tak bardzo mi się to podobało, że moglibyśmy tak stać do rana. Ale on w końcu westchnął i zdjął ze mnie ręce.
CZYTASZ
Sinner |S.Mendes ✔️
FanfictionCzy wymuszony wyjazd może być początkiem pięknej i romantycznej miłości? Na pewno nie z Shawnem Mendesem. Zatem, co wymyśli ten łamacz serc, aby Rachel Moore spełniła jego prośbę? #67 w fanfiction- 08.09.17r. © 2016 imcalledkuna and dunskaksiezniczk...