35 Chcę spędzić z tobą resztę życia.

3.5K 186 66
                                    


Poprawiłam dłonią materiał sukienki i spojrzałam w lustro w pokoju hotelowym.

-Rachel, wyglądasz pięknie, mówiłem ci to minutę temu, dwie minuty temu też i tak samo piętnaście minut temu.

-Poznam twoją mamę. Muszę wyglądać bezbłędnie.

-I tak wyglądasz... Chociaż... Masz jakąś plamkę na plecach.

-Co!?- Spróbowałam zobaczyć o jakiej plamie mówił i zaczęłam się obracać, jak pies, który gania własny ogon

-To był żart. Chodźmy już!

Wywróciłam oczami. Chyba już nigdy się tego nie oduczę. Złapałam go za rękę i pozwoliłam wyprowadzić się na hol hotelu.

-Jak właściwie twoja mama ma na imię?- Spytałam delikatnie, czekając aż on zamknie drzwi do pokoju.

-Dona. A jej facet Bill. Nieważne, nie będziemy z nimi gadać.- Wzruszył ramionami i ruszyliśmy w kierunku windy.

-Okayyy... a...-Zawahałam się.

-Chcesz, żebym ja się sama...

-Rachel...- Przerwał mi brutalnie, wciskając guzik parteru

-Właściwie... nie musimy tam iść, wiesz?

-Ale pójdziemy. Przynajmniej na ceremonię -Odpowiedziałam brutalnie, gromiąc go wzrokiem, bo ile razy można wałkować ten sam temat!

Jęknął jak niezadowolone dziecko i zrobił nawet odpowiednia minę. Zachichotałam i chwyciłam go za rękę.

-Będzie dobrze.

Westchnął.

-Ta.

-Kochanie, uwierz mi, na weselu nawet nie zauważysz, że oni tam są. Będą zajęci...

-Nie, nie. Popieram pomysł o pójście na samą ceremonię do kościoła.

Objęłam go w pasie.

-Okay... a co będziemy robić potem?

-My...no.. będziemy... -Podrapał się po karku.

-Przebierzemy się i pokaże ci Toronto.

-Ooo... to będzie super. Potem możemy zjeść coś niezdrowego i porobić niegrzeczne rzeczy, co ty na to...?

Nie zdążył odpowiedzieć, nawet już otworzył usta, ale drzwi od windy się otworzyły.

-Myślałem żeby zabrać cię do restauracji, ale skoro wolisz niezdrowe żarcie. Moja dobra dziewczynka. -Pocałował mnie w skroń i razem wyszliśmy z metalowej puszki zwanej windą.

Jakimś cudem złapaliśmy taksówkę i po tym jak Shawn podał nazwę kościoła kierowcy położył dłoń na moim udzie.

-Mówisz po francusku?

-Słucham?

-No... przeczytałam, że w Kanadzie mówi się po angielsku i po francusku. Mówisz po francusku?

-Tak, ale nie, nie będę jak w tych twoich romantycznych filmach, gdzie mam ci tłumaczyć zdania. -Zaśmiał się.

-No nieeee... -Oparłam głowę na wezgłowiu. Nagle coś wpadło mi do głowy.

-Ale wiesz, że francuski to język miłości...- Mruknęłam do niego, nie odrywając wzroku od okna.

-Mogę nauczyć cię francuskiej miłości. -Jego dłoń wyślizgnęła się pod moją sukienkę. Przygryzłam wargę, uśmiechając się i zerknęłam na niego a potem na kierowcę.

Sinner |S.Mendes  ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz