Rozdział 11

14.3K 368 590
                                    

Stan pomiędzy jawą, a snem zawsze wydawał ci się ciekawym doświadczeniem. Ten moment kiedy wychodzisz ze świata snów i wracasz do rzeczywistości. Jeśli sen jest dobry, chcesz zostać tam gdzie jesteś, ale niestety to już nie zależy od ciebie i nim się orientujesz, jesteś przytomna. No prawie...

Wciąż miałaś zamknięte oczy, licząc, że jeszcze uda ci się złapać trochę snu. Nie wiedziałaś, która jest godzina, ale wiedziałaś, nie wiadomo skąd, że tego dnia nie musisz wstawać.
Wyciągnęłaś więc prawą rękę i pojechałaś nią w bok, chcąc wpleść ją w miękkie futerko Demona, który zawsze leży po twoim prawym boku. Nie czułaś go nigdzie, co wydało ci się dziwne. Nie zamierzałaś jednak zaprzestać poszukiwań. W końcu musi gdzieś tam być.

- Tutaj jestem. - usłyszałaś głos i otworzyłaś z przerażeniem oczy, zastanawiając się od kiedy twój kot mówi. To jednak nie był Demon.

Draco Malfoy siedział na krześle obok twojego łóżka i przyglądał ci się z delikatnym uśmiechem.

Przewróciłaś się na plecy, bo coś ci w tym otoczeniu nie pasowało. Dziwna biel zdominowała wszystko i dopiero potem zorientowałaś się, że przebywasz w skrzydle szpitalnym. Ale co ty tu robisz?

- Jak się czujesz? - spytał Draco, ale ty go zignorowałaś, bo wtedy wspomnienia zaczęły nawiedzać twój umysł.

Vicky dolała Harry'emu coś do soku, ale ty nie mogąc pozwolić by to wypił, przechwyciłaś zawartość i sama wypiłaś. Następnie wyszłaś z Harry'm z Wielkiej Sali, bo czułaś, że kręci ci się w głowie i... Koniec. Pustka. Twarz Harry'ego, a raczej jego dwie twarze są ostatnim, co pamiętasz.

- Sus? Wszystko okej? - blondyn przybliżył się do ciebie i spojrzał na ciebie troskliwym wzrokiem.

- Od kiedy zdrabniasz moje imię? - spytałaś, podnosząc się do pozycji siedzącej i zakładając włosy za uszy. Pomyślałaś nad tym, że boli cię głowa, ale prawda była taka, że czułaś się dobrze. No może oprócz tego, że wciąż ci się chciało spać, ale to akurat nie była żadna nowość.

- Sam nie wiem. - odpowiedział zdezorientowany. - Ale cieszę się, że się już obudziłaś.

- Jak długo tu jestem? I jak długo ty tu jesteś?

- Od wczoraj. Byłem u ciebie wieczorem, kiedy spałaś, ale Pani Pomfrey mnie wyrzuciła. Dzisiaj przyszedłem z samego rana, bo chciałem się z tobą pożegnać przed wyjazdem do Londynu.

- Gdzie jest Harry?

- A do czego ci potrzebny Potter? - spytał drwiąco, a ty pomyślałaś, że chyba koniec już tej troski z jego strony. W oczach Malfoy'a wyraźnie dostrzegłaś złość na wspomnienie o gryffonie.

- To on mnie tu sprowadził, prawda?

Draco już otworzył usta by ci odpowiedzieć, ale wtedy przez drzwi weszła Pani Pomfrey, a za nią Snape i... Vicky.

Z niewiadomych względów poczułaś przerażenie jakiego dawno nie czułaś. Draco, Snape, Vicky... Czułaś się jakbyś była otoczona przez wrogów. Co prawda, Draco nie kwalifikujesz do wrogów, Snape do końca nie wiadomo, co kombinuje, a Pani Pomfrey przecież nie jest zła i masz, co do tego pewność, jednak mimo wszystko poczułaś, że panikujesz. Twoja klatka piersiowa nagle stała się niebywale ciężka, a ty z trudnością łapałaś kolejny oddech.

- Susannah? - spytał Draco, widząc twój stan.

- Nic mi nie jest.

- Jak się czujesz? - spytała Pani Pomfrey.

- Dobrze.

- Pamiętasz coś z wczorajszego dnia? - Snape przyglądał ci się badawczo.

- Nie bardzo.

Twoja Przygoda z Draco Malfoy'em ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz