Rozdział 14

12.7K 331 901
                                    

- Susannah, słownictwo. - pouczyła cię Katherine Chamberlain, a ty spojrzałaś na nią jak na wariatkę. Czy ona poważnie w takiej sytuacji zwraca uwagę na to jak się odzywasz?

Przyglądając się jej bardziej zauważyłaś jak bardzo zdenerwowana była. No tak, to wyjaśniało wiele. Katherine zawsze, gdy była zdenerwowana, wystraszona czy coś podobnego, zwracała uwagę na rzeczy, które w porównaniu z panującą sytuacją, były kompletnie nieistotne.

- Ale nic nie szkodzi. - odezwał się Lord Voldemort, a jego przeraźliwie zimny głos spowodował drgawki na całym twoim ciele. - Pouczanie Susanny nie należy już do twoich obowiązków, Kat. - zwrócił się do twojej "matki", a następnie z powrotem przeniósł wzrok na ciebie.

Znów przyjmując na twarz przeraźliwy uśmiech zaczął się do ciebie powoli przybliżać. Usłyszałaś Demona, który stojąc obok ciebie zaczął głośno syczeć i delikatnie popchnęłaś go nogą, tak aby znajdował się za tobą.

Voldemort był coraz bliżej, a ty nie potrafiłaś się poruszyć, ani już na pewno odwrócić od niego wzroku.

- Jesteś jeszcze piękniejsza, niż na zdjęciach. - powiedział, a jego ręka powędrowała do twojego policzka. Wzdrygnęłaś się pod tym dotykiem, a blade, dziwnie długie palce kojarzyły ci się ze śmiercią. Pomyślałaś, że Lord Voldemort idealnie odegrałby rolę Śmierci. Z kapturem zasłaniającym twarz, z kosą w ręce i tymi przerażającymi palcami na pewno wywoływałby lęk, wśród każdego, kogo przyszedłby odebrać ze świata żywych. - Nie musisz się mnie bać Susanno.

- Nie boję się. - powiedziałaś, lecz twój głos był tak cichy, że nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. On po raz kolejny uśmiechnął się do ciebie, zabrał rękę i odsunął się o krok.

Spojrzałaś na innych ludzi zebranych w miejscu, które nazywałaś swoim domem. Zatrzymałaś się na Draco, który patrzył na ciebie z pewnym przestrachem w oczach. Zaczęłaś się zastanawiać czy to, że jesteś córką Lorda Voldemorta, sprawi, że Malfoy będzie się teraz ciebie bał.

- Minęło tyle lat Susanno. Nawet nie wiesz jak długo czekałem na ten moment. Na moment, kiedy znów będziemy razem. Nie wiem czy wiesz, ale jestem...

- Moim ojcem. - dokończyłaś. - Tak, wiem.

- Jak się dowiedziałaś?

- Skojarzyłam fakty.

- Oczywiście, wcale się nie dziwię. Słyszałem, że jesteś bardzo mądrą i utalentowaną czarownicą. No, ale skoro już wszystko wiesz, to myślę, że to czas by wrócić do domu.

- Ja jestem w domu. - odpowiedziałaś z delikatnym uśmiechem na twarzy, nagle czując w sobie wielką pewność siebie. Strach, który cię ogarniał jeszcze kilka minut temu, gdzieś wyparował.

- Twój dom jest tam, gdzie jestem ja. Rozumiem, że mieszkałaś u Edwarda i Katherine przez tyle czasu, ale ten dom nie jest twoim domem. Oni nie są twoimi rodzicami. Postąpili bardzo źle nie wyjawiając ci prawdy o twoim prawdziwym pochodzeniu, o co ich prosiłem przed moim odejściem, ale cóż... Nie rozpamiętujmy przeszłości. Teraz jest czas byś poszła ze mną.

- A niby dlaczego miałabym to zrobić? - twój ton był drwiący, ale nie miałaś zamiaru z niego rezygnować. Tak jak nie miałaś zamiaru iść nigdzie z tym potworem.

- A dlaczego miałabyś tego nie zrobić?

- Och, no nie wiem. Zastanówmy się. Jesteś największym potworem, jakiego świat czarodziejski miał, nienawidzisz mojego najlepszego przyjaciela i pragniesz jego śmierci i och... No tak... Zabiłeś mojego chłopaka.

-  Cedrick Digorry to był nieszczęśliwy wypadek. Przypadkowa ofiara, której losy zostały splecione tak, a nie inaczej.

- I uważasz, że to jest wytłumaczenie?

Twoja Przygoda z Draco Malfoy'em ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz