Właśnie w moim jak zawsze zjebanym śnie walczyłam z misiem gryzli. Właściwie wygrywałam, ale on zadał mi cos i upadłam na ziemię, co jednak stało się rzeczywistością. Obudziłam się z bólem pleców na podłodze, obok łóżka. Poturlałam się do ubrań i rzeczy które zostawiłam sobie aby się ogarnąć. Po chwili zeszłam do kuchni, gdzie siedziała przygnębiona mama, przytuliłam ją od tyłu i pocałowałam ją w tył głowy.
-Nie chce abyście wyjeżdżali- powiedziała smutnym tonem-.... ale wiedziałam,że to kiedyś nastąpi.
-Mamo, będziemy cię odwiedzać- no zabrzmiałam mało przekonująco, jeszcze bardziej posmutniała lecz dodałam -najczęściej jak tylko będziemy mogli.
-Lauren ja wiem jak to się skończy, prędzej czy później o mnie za pomnicie -wychlipiała -...ale musicie się usamodzielnić, tylko kochanie...
-Tak mamo? - zapytałam trochę zmieszana i usiadłam obok kobiety.
-Nie sprawiaj bratu problemów- spojrzała mi w oczy - Tylko o to cię proszę najbardziej.
-Mamo to będzie bardzo ciężkie - uśmiechnęłam się i złapałam ją za rękę -ale dla ciebie wszystko.
Przytuliłam ją, ale gdy usłyszałam dzwonek nie chętnie odsunęłam się od niej i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłam, po chwili leżałam na ziemi pod ciężarem mojej kochanej przyjaciółki. Zamiast wstać jak normalni ludzie to my zaczęłyśmy się bić na tej ziemi. Sorry my nie należymy do normalnych ludzi czasami dziwię się ,że mama nie wysłała mnie do psychiatryka. Po chwili jednak wstałyśmy i wyszłyśmy przed dom.
-Będę tęsknić - wydusiła przyjaciółka przez łzy.
-Mówiłaś to już z tysiąc razy, to nie pomaga- ktoś tu musiał być silny -Damy radę tak?
-Ale... Lauren ja tak.. tak...strasznie się...boje...- podniosłam brwi bo jej nie rozumiałam -że... kontakt... nam się... urwie, że.. o.. o ... mnie zapomnisz!
-Nie bój się- przyciągnęłam ją do siebie - spokojnie, jesteś dla mnie najważniejszą osobą..
Jakoś ją uspokoiłam, po chwili wygłupiałyśmy się jak głupie. Usłyszałam jak jakieś samochody podjeżdżają pod dom, ale się tym nie przejęłam. Teraz była dla mnie ważna tylko Noora.
Jednak ktoś musiał przeszkodzić nam w tej chwil, a tym chujem okazał się sam PAN CHUJ we własnej osobie. Kazałam Noorze wejść do domu i tam poczekać.
-Co cię sprowadza w moje skromne progi?- założyłam ręce na biodra.
-Ty słonka - złapał mnie w pasie.
-Z dala te łapy Hemmings- powiedziałam ostro
-Co ci znów jest? - zabrał swoje łapska.
-A to,że ruchałeś na imprezie tą dziwkę Sam - udawałam,że jestem oburzona.
-yyyy.... właściwie to nic nie pamiętam - podrapał się po karku zmieszany - chyba za dużo wypiłem.
-NIE ZGANIAJ WINY NA ALKOHOL-wydarłam się aktorsko.
-Dobraa... zrobiłem to - powiedział trochę poirytowany -Pasuje?
-Niee- udawałam naburmuszoną odchodząc, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Gadałem z Dylanem...- powiedział poważnie
-I CO ZADOWOLONY, ŻE SIĘ PRZESPALIŚMY?!?!?!?-wydarłam się bo myślałam,że o to mu chodzi.
-CO?!?!? ZDRADZIŁAŚ MNIE?!??- wydarł się ściekły.
-I to nie jeden raz Dupku - zrobiłam się zwycięsko, znów próbowałam odejść.
YOU ARE READING
Miłość? To chyba jakiś żart.
Fiksi PenggemarCzy Lauren się zmieni? Czy Lauren przestanie bawić się chłopakami? Czy Lauren ktoś zawróci w głowie? Czy Lauren zmieni swoje nastawienie do życia? Czy znajdzie to czego szuka podczas podróży jaką jest życie? Okładkę zrobiła @MadamLeBieber :*