ciekawy dzień

90 3 4
                                    

 Przeciągnęłam się na łóżku, miałam taki okropny koszmar. Ale koszmar to koszmar. Kto by mnie gonił po ciemku, ja byłabym w samej bieliźnie a ten faciu przypominał by mojego ex. Śmieszne co nie? Było wszystko supi, nawet nie miałam kaca a nie przypominam sobie,że mało piłam. Tanecznym krokiem ruszyłam do kuchni nakarmić mój zjebany brzuch, który ciągle jest głodny. W kuchni jak zawsze byłam pierwsza, bo chłopaki to lenie i jełopy. Zrobiłam kanapki i usiadłam w salonie. włączyłam program z muzyką. Po chwili można było usłyszeć jęki, kroki i jakieś rozmowy. Do salonu weszli wszyscy chłopacy, raczej ich tak bym nie nazwała bo wyglądali jak zombie. Zaśmiałam się na ten widok, oni wręcz zabijali mnie wzrokiem a potem zaczęli się uśmiechać. Zaczęło mnie to denerwować.

-Co się tak debile uśmiechacie? - zapytałam podnosząc brwi.

-Pamiętasz coś z wczoraj? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie Aaron.

-A powinnam? - zapytałam trochę zmieszana.

-Wczoraj graliśmy w butelkę i ty aby mi udowodnić,że nie wymiękasz miałaś biegać w bieliźnie i krzycząc Nash jest najseksowniejszy....

-Ja biegłam wieczorem po ciemnych ulicach....-złapałam się za głowę i wymamrotałam- to nie był sen.

-Właśnie Lauren - zaczął Shawn - co się wczoraj stało?

-Nic, chyba za dużo wypiłam - śmiechem zakryłam moje kłamstwo.

-Z tym się zgodzę - zaśmiał się ze mną Gilinsky - Johnson wypił mniej kieliszków od ciebie, a ledwo wlazł na ten stół.

-Ejjj noooo - odezwał się Jack J

-Spokojnie blondyneczku - zaczął zagadadywać go Dallas - na następny raz ogranicz alkohol.

-Mówi ten, co raz gdy się schlał pomylił nasz dom z sąsiada i poszedł spać z jego żona? - mówił dusząc się.

-Nie zapomnę tego - Nash ze śmiechu zjebał się z kanapy.

-Miałeś taką śliwę - do niebieskookiego dołączył Taylor.

-ZAMKNĄĆ RYJE CHUJE - wydarł się wkurwiony Cameron.

Zaczęli się kłócić, a ja wyszłam się ogarnąć. Po szybkim ubraniu itd wzięłam telefon i słuchawki, po czym wybiegłam krzycząc,że wychodzę. W słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka, a podstawowo zaczęłam śpiewać. Czułam się jak w jakimś teledysku, magiczne gówno xDDDDD. Przebiegając obok grupki chłopaków z radości posłałam im całusa, a ci się zaśmiali. Szłam dalej, ani na chwilę nie przestając śpiewać. Właśnie przechodziłam przez pasy, ale nagle jakiś chuj prawie mnie potrącił. Pokazałam mu mój zajebisty palec, ale otworzyłam szerzej oczy gdy zobaczyłam jaki samochód prawie mnie zabił. Z wrażenia zdjęłam słuchawki.

-Uważaj jak chodzisz laska - powiedział jakiś młody chłopak.

- A ty uważaj na swoją furę - powiedziałam uśmiechając się - ferrari 458 italia nie zasługuje nawet na małą rysę.

-Mądrala się znalazła - powiedział wsiadając do samochodu.

-Idiota- wymamrotałam zakładając znów słuchawki.

Zanim włączyłam piosenkę, usłyszałam znajomy dźwięk silnika. Kurwa, czemu akurat teraz. Rozejrzałam się za jakimkolwiek miejscem ukrycia, wokół mnie znajdował się kosz na śmieci i drzewo.  Pewnie się domyślacie, gdzie się ukryłam. Nie, nie jeśli myśleliście, że w tym miejscu pełnym odpadów i miliardem bakterii. Wdrapałam się na to drzewo, wspominałam wam,że dziękuje mojemu nauczycielowi wychowania fizycznego? Pewnie tak. Ukryłam się w konarze drzewa i czekałam aż Jacob przejedzie. Mam nadzieję,że się nie obraził czy cuś. Po chwili moje oczy ujrzały to cudo i na nim Jacoba. Zeskoczyłam z rośliny, ale nie byłabym sobą gdyby sobie czegoś nie zrobiła. Ręką zahaczyłam o gałąź, w wyniku czego przecięłam sobie rękę, zajebiście kurwa. Nie ukrywajmy, nie było aż tak źle, mogło być gorzej. Włączyłam sobie znów muzykę i powolnym krokiem zmierzałam w stronę domu. Po przekroczeniu domu, weszłam do salonu gdzie podstawowo znajdywali się chłopaki. Usiadłam po drugiej stronie kanapy i słuchałam ich dyskusji.

Miłość? To chyba jakiś żart.Where stories live. Discover now