Rozdział VIII

508 29 2
                                    


                                                          „Duma"

Łzy mimowolnie spływały mi po twarzy. Oczami wyobraźni widziałam, co by się ze mną stało gdyby nie...Aleks. Jak na ironię.

-Napij się...- podał mi wysoką szklankę napełniona wodą. Odkąd wyszliśmy z parku...a raczej on mnie z niego wyciągnął nie odezwał się do mnie ani słowem. Już sobie wyobrażałam jakie epitety śle w myślach pod moim adresem. Przymknęłam oczy starając się uspokoić oddech.

- Przepraszam, że narobiłam Ci kłopotu. Jestem bardzo wdzięczna, że mnie tam nie zostawiłeś, ale myślę, że powinnam się zbierać.- Wstałam zbierając pospiesznie swoje rzeczy z kanapy.

- Przebiorę się i Cię odwiozę.

-Nie trzeba – powiedziałam pociągając nosem – zamówię sobie taks...

- Przestań. Wiem, że uważasz mnie za gbura i bezuczuciowego chama, ale nigdzie w takim stanie Cię nie wypuszczę..

Uciszył mnie ruchem ręki i popędzisz schodami na górę. Przysiadłam na oparciu skórzanego fotela i rozejrzałam się dookoła. Całe mieszkanie urządzone było w nowoczesnym stylu. Białe meble idealnie komponowały się z jasną, drewnianą podłogą a duże okna przysłonięte były kremowymi żaluzjami, które tłumiły światło dochodzące z latarni ulicznych tworząc ciepły i przytulny klimat w całym salonie.

Na małej komodzie koło ściany stał rząd fotografii. W biało złotej ramce widniało zdjęcie Aleksa odbierającego dyplom. Po jego prawej stronie stał chłopak w podobnym wieku, który z zadziornym uśmiechem wpatrywał się w obiektyw. Wydawało mi się, że skądś go znam...ale to raczej niemożliwe. Obok stało zdjęcie starszej pary trzymającej się za ręce.

- To moi rodzice – usłyszałam za sobą zachrypnięty głos mężczyzny.

- Przepraszam – pospiesznie odstawiłam zdjęcie na miejsce. – Możemy jechać?

Aleks przyglądał mi się przez dłuższą chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

-Tak- odpowiedział. Sięgnął po kluczyk i wyszliśmy z mieszkania.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Aleks zaparkował auto tuż koło bramy wejściowej do kamienicy, wyszedł i otworzył mi drzwi. Czułam się nieco lepiej, choć ogarnęło mnie potworne uczucie zmęczenia. Niepewnie spojrzałam na bruneta.

-Odprowadzę Cię – rzucił i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę wejścia. Z ociąganiem wspięłam się po schodach przytrzymując poręczy.

-Dziękuję Ci. Bardzo – dodałam spuszczając wzrok. Wypowiedzenie tych słów przychodziło mi z wielkim trudem.

Od najmłodszych lat ze wszystkim radziłam sobie sama. Nie miałam rodzeństwa a po śmierci rodziców najbliższe stały mi się Anka i Inga. Byłam samowystarczalna...aż do tej pory.

Zapanowała między nami niezręczna cisza.

Z westchnieniem wyjęłam klucze z torebki chwytając za klamkę

-Następnym razem zrób mi tę przyjemność i nie chodź sama w takie miejsca o TEJ PORZE. Jak widać nie każdy poddaje się Twojemu urokowi osobistemu..

„Nie każdy? A kto podlega..?"

-Lilianno Magdaleno Blak – podskoczyliśmy jednocześnie, gdy drzwi od mieszkania się otworzyły. – Jak Ty wyglądasz?

Ciotka Leokadia wpatrywała się to na mnie to na Aleksa ze zmarszczonymi brawami podpierając się pod boki. Całkiem zapomniałam, że dziś miała wrócić z sanatorium. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nogawkę spodni jak i cały płaszcz mam ubłocony. Gdy w parku jeden z tych osiłków odepchną mnie od siebie z całym impetem runęłam na ziemie.

Górski domekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz