Rozdział X

463 28 2
                                    

                                                         „Pojednanie"

No świetnie

Kiedy szarpnęłam za zamknięte drzwi do księgarni, jednocześnie dostałam wiadomość od Ingi, że miała awaryjną sytuację i że nie wyrobi się aby dotrzeć do pracy na 18. Spóźni się jakieś 30 minut. Westchnęłam głośno i wrzuciłam telefon do torebki.

-Zamknięte?

Aleks stanął obok mnie z rękami w kieszeni i spojrzał na mnie kontem oka. Zauważyłam, że miał na sobie ciemne dżinsy, oraz tego samego koloru kurtkę która teraz zapięta była po samą szyje.

Zawsze wychodziłam z założenia, że facet ubierający się na czarno, od stóp do głowy jest jeszcze bardziej atrakcyjny. W przypadku Stefańskiego ta zasada była w pełni trafiona. Wyglądał niesamowicie i sam pewnie był doskonale tego świadomy.

-Przyjaciółce coś wypadło...będzie za jakieś pół godziny.

Chłopak spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Był zaskoczony tym co powiedziałam, ale nie końca wiedziałam dlaczego. Aż tak dziwiło go, że ja też znam to miejsce?

-Twoja przyjaciółka tutaj pracuje?

-W zasadzie to dwie...przyjaciółki. Są właścicielkami. Dlaczego pytasz? Poznałeś je?

Aleks pokiwał powoli głową i po chwili rozejrzał się po ulicy.

-Byłem tu kiedyś. Nieważne. Chodź do auta. Jest dość chłodno.

Kiedy oboje znaleźliśmy się w znanym mi już samochodzie, chłopak uruchomił silnik, ale troszkę ogrzać wnętrze.

-Przepraszam Cię za ciocię. Leokadia jest dość wścibska i bezpośrednia jeśli coś nie idzie po jej myśli.

-Ale to nie było z mojej winy, którą notabene na mnie zrzuciłaś. Sama zrobiłaś scenę w Zakopanem i ...zwolniłaś mnie.

Mężczyzna spojrzał na mnie z wyrzutem. I miał do tego stuprocentowe prawo. To ja byłam winna tego zamieszania, ale nie zamierzałam przyznawać się do tego. Nawet przed nim.

-Gdybyś nie zachowywał się jak ostatni dupek nie zrobiłabym tego!

-No proszę... moja wina! Dziewczyno! Nikt mnie tak nie irytuje tak Ty!

-Co? – byłam zaskoczona. I to jeszcze jak – Aleks. My nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. To Ty warczałeś na mnie przy każdej okazji... po za tym...to już nie ważne. Przepraszam Cię za ciotkę i... nie powinnam była mówić, że nie masz czasu.

-Nie powinnaś – odparł. Oparł dłonie na kierownicy i głośno nabrał powietrza – uważam, że nie powinnaś też zatrudniać Millera.

Uśmiechnęłam się do siebie na tyle delikatnie, żeby Stefański przypadkiem nie zauważył i wzruszyłam ramionami.

-Ponoć jest dobry

-To dupek – odparł. Popatrzyłam na niego unosząc w górę jedną brew. Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem, ale to mi się nijak udało. Widziałam kontem oka, że i jemu delikatnie drgnął kącik ust.

Miałam już coś odpowiedzieć kiedy zobaczyłam, że z samochodu parkującego obok po chwili wysiadła Inga z małą Zuzią.

Byłam zaskoczona, bo ani Anka ani Janek nie jeździli aż tak wypasionym samochodem. Obserwowałam jak wraz z jakimś facetem po chwili wchodzą do księgarni.

Górski domekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz