Rozdział 2

1.4K 90 19
                                    

- S-słucham ? S-skąd pan zna moje imię ? - Wydukałem totalnie zaskoczony wpatrując się w mężczyznę stojącego zaledwie cztery kroki ode mnie.

- Ach, proszę o wybaczenie za mój nietakt. - Posłał mi lekki uśmiech. - Nazywam się Kazuhiro Takemoto. 

Yyy że kto ? Co tu jest grane ? Spojrzałem za czarnowłosego rozglądając się czy nie jestem przypadkiem w jakieś ukrytej kamerze, lecz zamiast operatora z kamerom dostrzegłem czarno-czerwonego Bugatty Veyrona stojącego tuż za moim drewnianym płotem. 

- Proszę wybaczyć, ale nie mam pojęcia z kim mam do czynienia. - Wymamrotałem spojrzawszy jeszcze raz na mężczyznę i próbując złożyć wszystko w jedną logiczną całość. 

Okej czyli przede mną stoi przystojny, wysoki mężczyzna w drogim garniturze z niewiarygodnie drogim samochodem którego pierwszy raz na oczy widzę, lecz on z niewiadomych przyczyn zna moje imię... 

Mężczyzna milczał wpatrując się we mnie zielonymi oczami z lekkim uśmiechem na twarzy i chyba bez zamiaru opuszczenia mojej posesji. 

- Ach pan zapewne jest od Furosawy. - Stwierdziłem uświadamiając sobie, że skoro facet zna moje imię a do tego jest bogaty to pewnie przyszedł po moje długi. Czarnowłosy uniósł lewą brew do góry po czym spojrzał na mnie dość dziwnym spojrzeniem i wsunął prawą rękę do wewnętrznej kieszeni swojej czarnej marynarki. - Ja-ja mówiłem że oddam te pieniądze... yyy powiedział że mam czas do niedzieli... więc dlaczego pan...

- Jakie pieniądze ? - Przerwał mi dość ostrym tonem głosu na co momentalnie pobladłem a przez myśl przeszło mi kilka nieciekawych scenariuszów.

- Jak to jakie ? Te za opłaty. Furosawa powiedział że jeśli znowu nie zapłacę to odetnie mi wodę i prąd, albo w najgorszym wypadku przyśle komornika...

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął z kieszeni czarny, skórzany portfel ze złotymi inicjałami KTS. 

- Ile ? - Zapytał ostrym tonem, lustrując zawartość portfela.

- S-słucham ? - Spojrzałem na niego zdezorientowany i nerwowo zacząłem drapać się po lewym ramieniu. Miałem tak zawszę gdy coś było nie tak.

- Ile potrzebujesz pieniędzy na spłatę długów ? - Uniósł wzrok znad portfela i spojrzał na mnie jak na skończonego kretyna. 

Milczałem na co on wyraźnie zaczynał tracić cierpliwość. Skoro to nie komornik, to kto ? Staliśmy tak z dobre kilka minut po czym cisze przerwało głośne westchnięcie zielonookiego.

- No dobra, niech i tak będzie. - Wyszeptał sam do siebie widocznie poirytowany. 

Nagle gwałtownie chwycił mnie za prawy nadgarstek, przerywając tym moje nieustanne drapanie się. Bez pozwolenia wtargnął do mojego domu ciągnąc mnie za sobą do niedużego salonu. Pchnął mnie na szarą kanapę po czym pochylił się nad moja twarzą. Czułem jego ciepły oddech na moim policzku a po moim ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze. 

- C-co ty robisz ?! - Warknąłem próbując odepchnąć od siebie jego dobrze zbudowane ciało. Niestety taki wątły ja nie miał szans na powodzenie. 

- Nic się nie zmieniłeś Shirotani. - Wyszeptał mi do ucha a na mojej twarzy pojawił się ostry, piekący rumieniec. 

Odsunął się ode mnie i przysiadł na małym, drewnianym stoliku stojącym naprzeciwko kanapy. Wpatrywał się we mnie z nieukrywaną satysfakcją i czymś jeszcze czego nie umiałem określić. Skuliłem się na kanapie jak jakieś przestraszone zwierzę i spoglądałem przez lekko rozchylone kolana na tego przystojnego intruza w moim domu.  

Mimo wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz