Wstawanie wcześnie rano nie było moją mocną stroną. Gdy się obudziłam była już prawie dwunasta. Z tego co wiem Kasia już nie spała od trzech godzin. Odkąd ją znam (a jest to bardzo długi czas) rzadko kiedy widziałam ją w tak dobrym humorze i w postaci rannego ptaszka, gdyż była po prostu nocnym markiem. Uwaga! Czy jest może Peter Prevc w tabletkach dostępny w aptece? Jeśli tak to chętnie bym jej kupiła, choć bałabym się o jej zdrowie, gdyby przedawkowała. Co ja gadam! Ona jest odurzona nim nawet bez tabletek!
Zastanawiałam się co będzie jutro, kiedy będzie się trzeba pożegnać. Stop! Póki co jest niedziela i przeżyję ją najlepiej jak się da. Z tą myślą wstałam także z łóżka i przebrałam się. Spędziłyśmy ok. trzy godziny na leżeniu i nic nie robieniu (zawsze nam to najlepiej wychodzi), następnie zjadłyśmy porządny posiłek i powędrowałyśmy pod skocznię. Jeśli by było można to myślę, że z chęcią byśmy na niej zamieszkały pod warunkiem, że byliby tu skoczkowie i wiatr pod narty. Okej, lodówką pełną jedzenia też bym nie pogardziła.
Zajęłyśmy nasze miejsca i czekałyśmy. Wokół skoczni rozgrzewali się skoczkowie, ale też dawali autografy i robili sobie zdjęcia z niektórymi kibicami. Postanowiłyśmy skorzystać z okazji, ale także starać się nie zakłócić ich spokoju. Ku naszemu zdziwieniu nikt nam nie odmówił (uznałyśmy to za sukces) i po niedługim czasie z szerokimi uśmiechami na twarzach zajęłyśmy nasze miejsca trzymając w dłoniach autografy m.in. od polskiej kadry, Manuela Fettnera, Andreasa Wellingera, Anže Laniška, Jerneja Damjana i Noriakiego Kasaiego. Przeglądałyśmy także zdjęcia, które zrobiłyśmy i śmiałyśmy się tak, że z oczu popłynęły nam strużki łez. Wyszłyśmy na nich dosłownie komicznie, żeby nie powiedzieć kosmicznie. Będzie super pamiątka!
Zawody wkrótce się rozpoczęły a ja zastanawiałam się, gdzie jest Domen, bo rozglądając się nie zauważyłam nawet cienia jego sylwetki. Kasia także go nie widziała. Mój niepokój znikł zupełnie, gdy usłyszałam, że teraz jego kolej. Zauważyłam w locie jego agresywną postawę i w duchu się uśmiechnęłam. Ryzykant. Cholerny ryzykant. Za to go lubiłam, kiedy inni martwili się, że coś niedobrego na niego czeka. Uważałam, że Domen wie co robi i, że jeśli tak skacze to jest pewny swego a nie nieprzekonany. Wiatr może spłatać figle każdemu, nawet tym, którzy mają nienaganne i "bezpieczne" sylwetki w locie. A z wiatrem, siłą natury nikt nie wygra i wiedział to nawet sam Walter Hofer. I wiedziałam to ja.
Domen ostatecznie wyrównał rekord skoczni na co uśmiechałam się od ucha do ucha, klaskałam i wdmuchiwałam mocno powietrze w trąbkę, która wydawała radosne okrzyki. Byłam przepełniona energią i pocieszałam Kasię, kiedy ta martwiła się o to jak skoczy Peter. Kiedy nadeszła jego kolej trzymała kciuki tak mocno, że aż zbielały jej palce. Mam nadzieję, że Peter je później rozmasuje. Okej, żartowałam. Nie, wcale nie! Najstarszy z braci Prevc uplasował się na drugim miejscu. Po raz pierwszy usłyszałam pisk radości Katniss. Spojrzałam na nią zdziwiona na co ona szybko zatkała buzię ręką a ja zaśmiałam się i narysowałam w powietrzu palcami serce. Machnęła tylko ręką uśmiechając się i wróciła do oglądania skoków. Na trzecim miejscu znajdował się Andreas Wellinger.
W trakcie przerwy w zasadzie nie działo się nic ciekawego, więc przeznaczyłyśmy ten czas na rozmowę o tym, który ze skoczków jest najwyższy. Ostatecznie nie doszłyśmy do porozumienia. Wkrótce rozpoczęła się druga seria, która skończyła się w oka mgnieniu. Podium pozostało takie jak po pierwszej serii, a więc wraz z Kasią chodziłyśmy z bananami na twarzach. Czyżby plantacja Anže się spaliła a jej dymy wkroczyły na terytorium Polski?Dekoracja odbyła się bardzo sprawnie i po niedługim czasie skocznia zaczęła pustoszeć. Widok Domena i Petera na dwóch najwyższych stopniach podium był czymś wspaniałym mimo tego, że było to jedynie LGP a nie PŚ. Stałyśmy trochę dalej, więc Słoweńcy nas nie widzieli. Głos organizatorów dziękujących za trzy wspaniałe dni i zapraszający kibiców tu w następnym roku nieco popsuł nam humor. A więc to już jest koniec. Koniec skoków w Wiśle. Koniec udanych i miłych wakacji dla mnie. Jutro a w zasadzie to dzień po, czyli we wtorek wrócę do normalności. Ostatkami sił odepchnęłam te myśli. Powtarzałam sobie, że wszystko będzie dobrze, że muszę żyć tym co jest teraz i zaczęłam mimowolnie w to wierzyć. Co więcej mi pozostało? Może jednak nie będzie tak źle i przetrwam?

CZYTASZ
Summer of Stars
FanfictionCzasami życie niesie nam wiele niespodzianek a nasze marzenia stają się rzeczywistością. Co jednak, gdy nasze wewnętrzne "ja" nie potrafi się odnaleźć? Czy miłość ma szansę wygrać ze strachem?