Dzień jak co dzień zaczynam od porannej herbaty, którą zwę harbatą mocy. Wiem, że to dziwne nazywać wszystko wokoło, ale kiedy to robię, pewne rzeczy nabierają dla mnie nowego znaczenia i sensu. Na przykład, kiedy mamy w swoim pokoju kaloryfer, możemy nazwać go Boguś i przytulać się do niego, bo jest gorący, a co najważniejsze możemy opowiadać o tym innym i nikt z nich nie wie, że ten wyrzeźbiony i gorący Boguś to nie facet a kaloryfer. Cóż, jak nikt nie dopytuje to po co się tłumaczyć? Tak czy siak mój kaloryfer w pokoju nie nazywa się Boguś, szczerze mówiąc, nie nadałem mu jeszcze imienia, ale pomyślę nad tym i w końcu zobaczę w nim może coś więcej niż sam metal, kto wie?
Przed dzisiejszym konkursem postanawiam porozciągać się trochę dłużej, mam nadzieję, że uda mi się w końcu oddać skok na wagę zwycięstwa. Dla niej. Chciałbym wygrać w kraju, gdzie mieszka ona, San. Chciałbym, żeby się cieszyła i uśmiechała, była ze mnie dumna i żebyśmy mogli wypić wspólnie Piccolo. Nieważne jaki smak, ważne żeby sponiewierało - tak mówią. Ja myślę, że po prostu bąbelki uderzają do głowy, a człowiekowi odbija, bo nie wie jak sobie z nimi poradzić. Następnie dochodzi do konfliktu między błędnikiem a czołowym płatem mózgu... tak na serio nie mam pojęcia o biologii. Po prostu Piccolo to wyrafinowany trunek z magiczną recepturą, a mój ulubiony smak to truskawkowy, bardzo kojarzy mi się z ustami San.
No właśnie! Muszę do niej zadzwonić. Zapytać się jak się czuje, czy bezpiecznie dotarła do hotelu po tym jak wraz z Peterem i Cene odebrali mnie ze szpitala. Z nimi zawsze istnieje jakieś niebezpieczeństwo. Chcę usłyszeć jej głos. Odbiło mi na jej punkcie, jak słowo daję. Wybieram numer a po chwili słyszę dźwięk połączenia.
- Halo, mobilki mobilki - odzywam się, kiedy słyszę szmery po drugiej stronie.
- Cześć koch... - kaszle - to znaczy Kot, Maciek Kot dzisiaj będzie silnym ogniwem na skoczni. - Wymigała się tak, że mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wiem, że miała dobre intencje, dopóki nie przypomniała sobie o zakładzie. Spryciula. Moja spryciula.
- Czy to właśnie tak zaczyna się rozmowę moja droga? - zagajam.
- Chciałam cię szybko ostrzec, bo... chciałam cię ostrzec - myli się w słowach.
- Okej, okej oszukistko mała. Jak się czujesz?
- Co ty mi zadajesz za pytanie. Lepiej ty mów, czy twój tic ta... ekhem, to znaczy mózg ma się już lepiej - słyszę przez słuchawkę jak tłumi śmiech.
- Mój mózg ma się bardzo dobrze, dziękuję, że pytasz. Kiedy będziesz pod skocznią? Kiedy się spotkamy? - dopytuję.
- Tęsknisz za mną? Mrrr. Może lepiej kiedy się nie spotkamy.
- Co... dlaczego? - jestem lekko w szoku.
- Nutella, jestem dla niej zrobić wszystko - śmieje się i rozłącza a ja stoję jak zamurowany i analizuję każde jej słowo. Wiem doskonale, co ma na myśli i wiem, że trzymanie mnie na dystans jeszcze bardziej mnie do niej ciągnie. Zagryzam usta, bo zamiast być zły jestem po prostu spragniony. Spragniony jej ust a wiem, że wygrywając dzisiejsze skoki mogę ją do siebie przybliżyć. Mimo to i tak wiem, że jestem na straconej pozycji, moja silna wola znika za każdym razem, gdy ją widzę. Przygodo nadciągam! A raczej katorgo, ale też nadciągam!
Kiedy jestem już pod skocznią i oczekuję na konkurs, jestem zdeterminowany, czuję że mogę naprawdę to wygrać. Nie pozwalam jednak myślom przejąć nade mną kontroli, karmią się moją energią. Muszę po prostu oddać dobry skok, dobrze odbić się z progu a potem, mam nadzieję, wszystko się ułoży.
Kiedy konkurs się zaczyna w końcu ją zauważam. Ma włosy upięte luźno w koka, ubrana jest w czarne szorty i zieloną koszulkę, tę która tak cudownie podkreśla kolor jej oczu. Stoję w bezruchu gapiąc się na nią, ktoś szturcha mnie w w ramię.
- Rozbierasz ją wzrokiem po prostu... Ładna dziewczyna, myślisz, że bym się jej spodobał? - mówi do mnie i patrzy na mnie znacząco Tilen. Wszystko we mnie zaczyna buzować.
- Spierdalaj Bartol - mówię, choć wiem, że sobie tylko żartuje. - Ona jest wyjątkowa - bronię jej.
- Tego kwiatu jest pół światu brachu - podśmiewa się.
- Ale ja chcę ją - kiedy to wypowiadam, uświadamiam sobie, że to wszystko poszło już za daleko. Że jestem cały nią przesiąknięty, bo to ona jest moim deszczem. Nie mówię nic o tym Tilenowi, on nie jest typem osoby, która próbowałaby wziąć to do siebie na serio. Nie wydaje mi się typem romantyka choć sam ma dziewczynę.
- Sorry stary, czasami debilnie się zachowuję ale taka moja natura. Podlewaj ten kwiat - mówi mi i odchodzi a ja myślę, że nawet Bartol to kochliwa i wrażliwa dusza. Nie kazał mi on w końcu zerwać kwiat a go podlewać, tak się właśnie robi kiedy się kogoś kocha. Stoję jeszcze chwilę patrząc jak Sandra rozmawia z Kasią, jak się dobrze dogadują i śmieją a w sercu czuję niebo... co ja gadam. Nie jestem sobą. Jestem tą stroną, którą pokazuję tylko jej i chyba w takiej wersji czuję się najlepiej, choć ten drugi Domen się temu opiera.
Kiedy mnie dostrzega, przełykam głośno ślinę i posyłam jej najlepszy uśmiech jaki tylko potrafię. Odwracam się szybko zanim zdąży zareagować i kieruję się w górę skoczni, oczekując na swoją kolej. Rzeczywiście Maciek dzisiaj daje czadu, skok na wyrównanie rekordu skoczni. Wygranie dzisiejszego konkursu graniczy chyba z cudem a jednak, kiedy przychodzi na mnie pora, odpycham się mocno od belki a następnie wybijam, trochę za wcześnie ale i tak udaje mi się wylądować na 138 metrze. Podnoszę ręce w górę i uśmiecham się od ucha do ucha, może nie wszystko jeszcze stracone. Idę pewnie przed siebie, przechodząc obok San puszczam jej oczko a ona rumieni się jak świeżo upieczona bułeczka. Ja też na nią oddziaływuje, moje serce przyspiesza a ja w jego rytm kieruję się do domku skoczków. W środku czeka na mnie już cała grupa i gratulują mi skoku, klepiąc mnie po ramieniu, Peter uśmiecha się i mówi, że mam szansę to wygrać, jestem tylko niecałe dwa punkty za Kotem. Jest gorąco, zdejmuję kombinezon do połowy i siedzę przy wentylatorze, dostaję gęsiej skórki od zimnego powietrza.
W drugiej serii każdy ze Słowenii poprawia swój skok i zajmuje naprawdę dobre miejsce. Jestem przedostatni na liście. Siadam na belce, biorę wdech, zostawiam belkę i wszelkie wątpliwości za sobą. Wiatr chłodzi moje ciało, rozbieg daje mi moc którą wykorzystuję przy wyskoku, ląduję na 138 metrze, w dobrym stylu, udało się, udało się. Uśmiecham się jak głupi ale zostaję na skoczni i czekam na skok Maćka. Wiem, że ten będzie równie dobry, co poprzedni. Ląduje na 137 metrze. Wszystko zależy od punktów. Maciek zdejmuje kask i patrzy się na mnie, chwalę jego skok i obydwaj spoglądamy na tablicę wyników. Różnica będzie minimalna, po chwili pojawia się wynik. Wygrałem o dwie dziesiąte punktu! Jest! Jest! Jest! Gratuluję Polakowi i uśmiechamy się do siebie, a następnie czekamy na ogłoszenie wyników.
- Domči - słyszę wołanie z trybun. Odwracam się i widzę ją, zagryzam wargi, jak ja mam jej nie pocałować? Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Przywołuje mnie gestem ręki i zbliżam się do niej, trudno mi utrzymać dłonie na wodzy. Posmarowała usta pomadką, wiśniową colą. Patrzę na jej usta i aż mnie ściska w środku, to dla mnie katusze.- Gratuluję - mówi i uśmiecha się, przytula się do mnie a kiedy uwalnia się z uścisku, niby przypadkiem, muska dłonią moją żuchwę. Zagryzam wargi tak że czuję ból a po chwili metaliczny smak krwi. Widzę, że wie, co czuję. Uśmiecha się jeszcze bardziej. - Opatrzę ci usta po dekoracji, leci ci krew, Domen - swoim głosem sprowadza mnie do pionu, cholera, jest jej trochę, zaraz przestanie lecieć, oby.
Na dekoracji wypatruję jej, ale nigdzie nie widzę. Przestań o niej myśleć Domen, hej ogarnij się. Nie slucham tego głosu i postanawiam zamiast jechać busem do hotelu, przejść się i trochę ochłonąć po dzisiejszych emocjach. Za dużo we mnie energii, emocje buzują mimo tego, że od konkursu minęła już dobra godzina. Usta mnie trochę pieką, ale przynajmniej nie wykrwawię się na śmierć, zawsze coś.
Kiedy wchodzę do hotelowego pokoju, czeka na mnie niespodzianka...
***
Witajcie! :DOdwiedziła mnie ostatnio wena i jest też kolejny rozdział na ponad 1300 słów. Mam nadzieję, że wam się podoba ;)
P.S. Weno proszę nie opuszczaj mnie.

CZYTASZ
Summer of Stars
FanfictionCzasami życie niesie nam wiele niespodzianek a nasze marzenia stają się rzeczywistością. Co jednak, gdy nasze wewnętrzne "ja" nie potrafi się odnaleźć? Czy miłość ma szansę wygrać ze strachem?