Rozdział X

523 41 25
                                    

Leżąc w łóżku i próbując zasnąć przekręcałam się z jednego boku na drugi. Chciałam, żeby niedziela trwała jak najdłużej. Niestety. Było już dawno po północy i mój mózg nie był w tamtym momencie moim przyjacielem. W zasadzie to dlaczego on nie jest tak aktywny w szkole i czy on w ogóle kiedyś ze mną współpracował? Czy chce ktoś może go przygarnąć? Nawet dopłacę.

Czułam powoli poniedziałek na moich powiekach. Miałam wrażenie, że żegnając się z rzeczywistością i wpływając do krainy Morfeusza jego usta ponownie dotykają moich, tak jakby właśnie był obok mnie i gładził ręką mój policzek. Stop. To sen, nie jawa. Usnęłam.

Przebudziłam się rano słysząc odgłos budzika w telefonie. O dziwo obudził on także Kasię, a ona naprawdę ma mocny sen. Mówiąc dobitniej do pokoju mogłaby wjechać koparka a ona dalej by smacznie spała. W głębi duszy wiem, że to ze względu na melodię a nie natężenie dźwięku uchyliła powieki. W końcu z mojego telefonu wydobywała się piosenka Atomik Harmonik - Skoči. I jak tu być normalnym człowiekiem skoro nawet piosenka przypomina ci o skokach? No właśnie, nawet jeśli usilnie próbuję to nie potrafię się nie uśmiechnąć słysząc tę melodię. Zakrywam twarz poduszką, bo mój uśmiech przerodził się w dużego banana na mojej twarzy. Okej, to wciąż lepiej niż burak. Kasia zerknęła na mnie z wyraźnym zdziwieniem na twarzy a ja zaczęłam wywijać rękami i już za chwilę całe pomieszczenie wypełniłyśmy śmiechem.

- Hmm... a więc to tak się wczoraj tańczyło? - przerwała moje wygłupy pytając.

- Założę się, że momentami wyglądaliśmy komicznie, ale nie dbam o to. Było naprawdę świetnie - uśmiechnęłam się i momentalnie poczułam mrowienie w lewej ręce. Jego palce. Moje palce. Splecione. Noc. Gwiazdy. Piccolo. Domen.

- To super, cieszę się, że się dobrze bawiłaś - odpowiedziała szczerze, ale moje myśli błądziły gdzieś indziej, jakby wyrwane były zupełnie z innej planety. Były jak wicher, który mierzwi jego dłuższą grzywkę. Były niczym herbata, która ogrzewa jego wnętrze, niczym słońce oświetlające jego jasną twarz. Halo mózgu? Opanuj się.

- A ty jak się bawiłaś z Peterem? - uniosłam kilkukrotnie brwi i po chwili dostałam poduszką. Mocno. Akurat suwakiem spotkała się z moja twarzą. Masz ci los. Dobrze, że zęby są na miejscu. Zaraz, zaraz czy na pewno? Tak są! Po chwili przypomniała mi się erupcja Piccolo i korek, który spotkał na drodze buzię Domena. Drogi mózgu, czy ty umiesz myśleć o czymś innym? Że co? Co ty mi mówisz? Że to sprawka serca? Pff. A jednak, wpadłam po uszy czując znajomy ucisk nad lewą piersią. O ile z mózgiem udało mi się czasem negocjować to serce było dla mnie kompletną niewiadomą, niczym x na matematyce.

- Że ty na takie pomysły w ogóle wpadasz to ja nie wiem! Co ci przyszło do... - zaczęła.

- Podobało ci się - przerwałam wyłapując z brzmienia jej głosu udawane zdenerwowanie. Nie ukryje się przede mną, oj nie. Przebywając z nią tyle czasu niemalże mogłam wyczytać z niej wszystkie emocje. W jej niebieskich oczach dostrzegłam błysk i już wiedziałam w stu procentach, że mam rację.

- Niepra... - chciała szybko z siebie wyrzucić.

- Prawda - znów jej przerwałam. Byłam tego pewna i nie miałam zamiaru negocjować.

- Grrr, masz rację - oznajmiła zrezygnowana. Haha, wiedziałam!

- I co w tym złego? - zapytałam jej.

- Po prostu nie umiem się przed tym bronić, jeszcze nigdy nie miałam tak, że coś ma nade mną kontrolę.

- Raczej ktoś - puściłam jej oczko i znów dostałam poduszką. Tym razem jednak nie musiałam sprawdzać czy moje uzębienie jest na swoim miejscu, uff!

Summer of StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz