Sen, to tylko sen. Nie potrafię uwierzyć, że to nie działo się naprawdę. Ale nie działo się i nie wiem, czy to dobrze czy źle. Kiedy jestem już rozbudzona, zerkam na telefon i widzę nieodebrane połączenia od Domena, a także kilka nowych wiadomości.
Domen: Będzie dobrze, uwierz mi! Spotkamy się w wakacje i przeżyjemy przygodę, tak jak lubimy, co Ty na to?
Hej, jesteś tam?
Odezwij się, proszę.
Oddzwaniam.
- Dlaczego nie odpisywałaś ani nic przez tak długi czas? - słyszę jego zdenerwowanie w głosie.
- Przepraszam, ale usnęłam. Naprawdę. Byłam senna po całym dniu i jak odpisałam, odłożyłam na chwilę telefon i czekałam aż mi odpiszesz i... stało się.
- Ech... rozumiem, ale martwiłem się wiesz? Jak napisałaś o tym, że twój mózg trochę świruje w wakacje i w ogóle. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda, bo wtedy po co będę w Wiśle na letnim Grand Prix? Nie chciałbym jechać tam, wiedząc, że ciebie tam nie będzie. Ale no... za dużo gadam.
- Mów ja chętnie posłucham - uśmiechnęłam się sama do siebie, brakowało mi jego głosu.
- Po prostu... naprawdę się bałem, że sobie coś zrobiłaś i odpłynęłaś i dlatego nie było cię przez ten czas. Już wymyślałem najgorsze scenariusze, ale jak oddzwoniłaś to kamień spadł mi z serca.
- Oho! Ktoś tu jest przewrażliwiony.
- Chciałbym, abyś wiedziała jak bardzo mi na tobie zależy. Odliczam każdy dzień do tej cholernej Wisły, bo już nie wytrzymuję. I odbija mi, i nie poznaję siebie w ogóle. Ja wiem, że to wszystko może minąć, ale to normalne, chcę zwyczajnie dalej to czuć, co czuję teraz. I chcę latać, i tańczyć, i śpiewać. Z tobą.
- Ja... nie wiem, co powiedzieć - zamurowało mnie. A więc kim my tak naprawdę dla siebie jesteśmy? Totalny mętlik w głowie. Ale czy właśnie nie tego chciałaś Sandro?
- Niczego od ciebie nie wymagam, chcę jedynie, abyś wiedziała - mówi, ale czuję jego smutek, który próbuje ukrywać.
- Dziękuję - mówię cicho - ja... po prostu... - język grzęźnie mi prawie w gardle - nie wiem, czy potrafię kochać. Kogokolwiek. I to mnie przeraża. Kiedy na kimś mi zależy, organizm mówi STOP, wszystko we mnie mówi mi STOP i nie umiem, nie potrafię się zagłębić w jakąkolwiek relację. Nie wiem jak powinno być. Może jestem z kosmosu? - ciężko jest mi cokolwiek więcej wydukać. Może to dlatego, że powiedziałam wreszcie to, co we mnie siedzi? Że słowa wyciekły ze mnie i ulżyło mi, bo własnie to od dłuższego czasu trzymałam gdzieś głęboko w sobie? Że kiedy pojawił się Domen uwierzyłam, że może być inaczej, ale czy tak naprawdę może?
- O nie, nie! Pamiętaj, że to ja jestem z odległej galaktyki, porywam cię moim wypasionym statkiem kosmicznym i potem doję, gdyż jesteś mą krową mleczną - mówi, a ja uśmiecham się szeroko tak, jak byśmy rozmawiali na najbanalniejszy temat na świecie. W głębi duszy, chyba jestem mu wdzięczna za zmianę tematu.
- Ta teoria jest bardziej prawdopodobna.
- Aaa uśmiechasz się! Słyszę to.
- Przecież jesteś głuchy - przedrzeźniam się.
- A ja i tak wiem swoje. Wisła za dwa tygodnie. Sądzisz, że wytrzymam?
- Minie jak z bicza strzelił, daję słowo. Domen? - waham się, ale pytam.
- Tak? - odpowiada cicho.
- Bo... a z resztą już nic - mówię, rezygnując w ostatniej chwili. Chciałam zapytać, czy mnie nie oszukuje, czy naprawdę mu na mnie zależy i czy już zawsze będzie blisko mnie. Te słowa jednak nie przeszły mi przez gardło. Wiedziałam, że bajki są fikcją, ale bardzo chciałam w nie wierzyć. To wszystko jednak wydawało mi się za słodkie? Zbyt dobre? To tak jak ciasto, które jest pyszne ale potem stopniowo umierasz, bo okazuje się, że było zatrute. Byłam pełna obaw (tak jakbym nigdy nie była) ale wiedziałam, że muszę się przełamać i nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Problem tkwi w tym, że niemalże każdy człowiek do którego nabierałam zaufania mnie wykorzystał. I wtedy, choć tak bardzo chcesz jakiś głos każe zachować ostrożność. I zachowujesz, bo nigdy nie brałaś udziału w innym spektaklu... bo nigdy nie brałaś udziału w jakimkolwiek spektaklu uczuć.
Rozmawiamy jeszcze chwilę i potem się żegnamy, przechodząc na pisanie na Messengerze.
Jest mi ciężko, cholernie ciężko udźwignąć pewne myśli. Ciążą mi na barkach, tak jakbym nosiła na nich worki z kamieniami, a przecież nie noszę. Boże Sandra, po prostu nie myśl i czuj to, co chcesz czuć... a nie potrafię. Czuję jedynie wewnętrzny ból, jakby moje wnętrzności biły się o to, kto mną rządzi, ale są w błędzie. Nikt z nich nie ma nade mną kontroli, bo nie mam jej nawet ja sama. Boję się tego, co we mnie siedzi. Jest tam sporo dobroci, ale też powiewa chłodem, który mimo wszystko znów zbiera swoje żniwo. Powstał nowy lądolód i czuję, że ten jest znaczne gorszy i większy od poprzedniego. Jedynie co mam w głowie to mętlik, mętlik, mętlik. Chciałabym umrzeć choć na jeden dzień i zobaczyć, co czeka nas, kiedy nasze serce przestanie bić. Problem w tym, że jeśli spróbuję, nie ma powrotu tutaj, skąd jestem. To mnie przeraża ale daje mi ulgę, co jest trudnym uczuciem do opisania. A kiedy jest już naprawdę źle, chwytam za cyrkiel i mam ochotę przeciągnąć nim po udzie. Chcę poczuć fizyczny ból, bo psychiczny mnie przerasta. Chcę zobaczyć czerwoną kreskę na mojej skórze i przyglądać się jej, dopóki nie spłynie pierwsza kropla krwi. Chcę uwolnić wszelkie wątpliwości i złe myśli znajdujące się we mnie, ale kiedy już cyrkiel dotyka mojego naskórka zatrzymuję się. Mętlik, mętlik, mętlik. Czuję lekkie ukłucie, ale tuż nad sobą mam okno i niespodziewanie zerkam w górę. Na niebie migoczą miliardy malutkich punkcików. Dzisiejszej nocy gwiazd jest tyle, że łzy zbierają mi się w oczach z zadumy, jacy tak naprawdę jesteśmy mali w obliczu wizji Wszechświata. Nienawidzę Ziemi! Ale... zarazem kocham ten świat i te dwa uczucia sprawiają, że w końcu rzucam ten cholerny przyrząd w głąb pokoju. Słyszę, jak metal odbija się głuchym echem i zamiera. Wchodzę na krzesło, otwieram okno i zatapiam się w srebrnej pierzynie nieba, bo to mnie uspokaja a Morfeusz porywa moje myśli, gdzieś daleko ode mnie i jestem mu za to bardzo wdzięczna.
CZYTASZ
Summer of Stars
FanfictionCzasami życie niesie nam wiele niespodzianek a nasze marzenia stają się rzeczywistością. Co jednak, gdy nasze wewnętrzne "ja" nie potrafi się odnaleźć? Czy miłość ma szansę wygrać ze strachem?