*Dawno mnie tu nie było, więc jeśli nie pamiętasz co się ostatnio działo, warto wrócić do poprzedniego rozdziału ;)*
Czuję jak moje ciało powoli wraca do rzeczywistości, głowę rozrywa mi ból, ale daję radę i po chwili otwieram oczy. Widzę sterylną białą salę z łóżkami, jestem w niej tylko ja i czuję, że ta biel zaraz pochłonie mnie swoją obojętnością. Na ścianie wisi obraz z górami, widzę jak dotykają chmur swoimi strzelistymi krawędziami. Zamykam oczy. Pamiętam jedynie ciemność a przed tym upadanie, tak jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zaciskam powieki jeszcze mocniej, uczucie jakbym spadał z łóżka włada na moment moim ciałem i odchodzi tak szybko jak przyszło. Do tej pory nie wiem, jak to się dzieje. Słyszę pukanie do drzwi, zaraz potem do sali wchodzi Peter niepewnie stawiając kroki, zauważam na jego twarzy malujący się niepokój, który próbuje bezskutecznie ukryć. Jest zmęczony, z całą pewnością płakał, bo jego oczy są nienaturalnie podkrążone i czerwone. Mimo wszystko uśmiecha się do mnie, a ja czuję bezsilność w swoich kończynach, które dzisiaj są wyjątkowo zmęczone i bezwładne, jakby dały sobie trochę wolnego a do pracy wrócą dopiero za jakiś czas.- Jak się czujesz? - pyta.
- Głowa mi wybucha i mam wrażenie, że zaraz mózg wypłynie mi uchem, ale dobrze - mówiąc to unoszę ironicznie kciuka w górę i przywołuję na twarz jeden z moich niecnych uśmieszków. Plan nie wypala, bo usta Petera ani drgną, kąciki zapadnięte są w dół a ja ostatnie co chce widzieć to jego smutne oczy.
Jestem bez sił, przybysze z kosmosu wyssali ze mnie całe życie i jestem pewien, że tak właśnie było. Kiedy milczymy do sali wchodzi Sandra z uśmiechem na twarzy a to sprawia, że serce lekko przyspiesza mi z radości i wtłacza w każdą komórkę mojego ciała więcej życia. Nie wiem czy gdybym leżał na łożu śmierci również za wszelką cenę próbowałaby mnie rozśmieszyć, ale wydaje mi się, że od tego śmiechu pożyłbym trochę dłużej niż to było mi dane. Dziękuję Bogu za takich ludzi.
Moja dziewczyna, Boże dlaczego to tak dziwnie brzmi? ZARAZ, CZY JA W OGÓLE ZAPYTAŁEM JĄ CZY CHCE NIĄ BYĆ? CHOLERA, CHOLERA. Sandra stoi tuż obok mnie a Peter ustępuje jej miejsca i kieruje się w stronę wyjścia. Widzi, że jego humor wcale nie poprawia mojego a w dodatku nie jest rozmowny. Zostaję z nią sam na sam.- Żyjesz, to najważniejsze. Podobno jesteś przemęczony, czy ty diabełku w ogóle śpisz? - pyta.
- Śpię, śpię a w snach wciąż widzę cię przegrywającą zakład - pokazuję jej język i znowu zaczyna się jej gra.
Siada na moim łóżku a raczej kładzie się obok mnie i wtula w moją klatkę piersiową. Jest dobrze, lubię kiedy jest obok. Jest mi jakoś lżej, czuję się lekki i mogę odlecieć nad niebo i jeszcze wyżej. Kładę dłoń na jej talii i zamieramy tak na jakiś czas a w końcu usypiamy. Haha, to dziwne ale przypomina mi się lekcja o romantyzmie, kiedy główni bohaterowie książek z tej epoki po prostu często spali i wydaje mi się, że my też moglibyśmy być głównymi postaciami. Nasze sny byłyby pod władzą dobra albo zła, moje zapewne byłyby tymi złymi, czasami po prostu odzwierciedlają one nasze pragnienia a moje są zwyczajnie sprośne, mimo to myślę, że chyba każdy tak ma i tak próbuję się usprawiedliwiać. Zawsze coś.
Wstajemy chyba po godzinie, ale głowa już mnie nie boli co daje mi dużą ulgę, przynajmniej na chwilę. To dziwne, że nikt do nas nie zaglądał chociaż znając życie Peter zrobił nam zdjęcie a Cene go jeszcze do tego namawiał. Takie małe minusiki posiadania braci.
- Sandruś.... b-bbbo... - próbuję coś wydukać, ale tylko mamroczę.
- Co się stało? - pyta.
- Właściwie jeszcze się ciebie nie zapytałem, ale... chciałabyś zostać moją dziewczyną? - wreszcie wychodzi to ze mnie. Widzę jak uśmiech wpełza jej na twarz i całą ją rozpromienia, jaśnieje.
- Właściwie to... tak, ale pod warunkiem, że wygrasz nasz zakład. Jeżeli wybiorę ciebie a nie Nutellę to wiedz, że moja miłość jest nieśmiertelna - śmieje się i ja też się śmieję, bo chcę zobaczyć jak to wszystko się potoczy,Zapowiada się ciekawa gra, a ja za wszelką cenę muszę wygrać.
***
Hej!
Sama nie wiem jakim cudem tak długo mnie tu nie było, ale teraz jestem i nie wiem na jak długo. Mam nadzieję, że moja wena mnie nie opuści i będę mogła kontynuować to opowiadanie, po prostu je dokończyć.Dlatego przepraszam, jeżeli kogoś zawiodłam tym rozdziałem bądź swoją nieobecnością. Chciałabym być trochę bardziej kreatywna ;)
Ten rozdział nie jest dobry, ale następny może być :)
Do napisania!
CZYTASZ
Summer of Stars
FanfictionCzasami życie niesie nam wiele niespodzianek a nasze marzenia stają się rzeczywistością. Co jednak, gdy nasze wewnętrzne "ja" nie potrafi się odnaleźć? Czy miłość ma szansę wygrać ze strachem?