"Nie wiem od czego zacząć, Domen... chciałabym kiedyś po prostu zostać zrozumiana, ale wiem, że nie mogę tego od kogokolwiek oczekiwać. Gdybym była kimś ze swojego otoczenia też nie mogłabym tego pojąć. Chcę Ci powiedzieć, żebyś o mnie zapomniał, tak zwyczajnie, tak jak zapomina się pierwszych wierszyków z podstawówki i wzorów na maturze z matematyki. Uwierz mi, to nic takiego. Nawet nie zauważysz a niedługo nie będziesz nic pamiętał. Chciałbyś zapytać zapewne, dlaczego? Ja... nie jestem człowiekiem godnym zaufania i miłości. Z czasem wygasam, przestaję interesować się czymkolwiek i kimkolwiek. Ja ranię, potrafię to robić jak profesionalista. Co najgorsze... ja to lubię... a w zasadzie nie lubię, ale to dzieje się automatycznie, jakby było wpisane w moje DNA. To nic Domen, to tylko ja. Chociaż stopiłeś lód, czuję że znowu zamarzam i nie mogę tego powstrzymać. Domen, gdybyś tylko wiedział... po prostu nie chciałabym, żebyś był kolejną ofiarą. Przepraszam."
To nie może być prawda. Nie możemy tak po prostu się rozstać i udawać, że nic między nami nie zaszło. Odkładam kartkę papieru na stolik. Ukrywam twarz w dłoniach i zamykam oczy. To nie dzieje się naprawdę, to nie dzieje się naprawdę. Otwieram oczy ale wciąż jestem w swoim pokoju. Ogarnia mnie smutek, który powoduje, że od ciężkości osuwam się na podłogę. Nie wierzę jej, to tylko wymówka albo część jej planu. Nie wierzę, nie wierzę. Jak mógłbym o niej zapomnieć? To tak jakbym zobaczył jednorożca w stadzie koni a potem sam oszukiwałbym się, że to wszystko zwidy i tego nie widziałem. Klnę pod nosem. Dlaczego musiała mi tak bardzo zawrócić w głowie? Domen opanuj się, jak nie ta to inna. Besztam siebie, że w ogóle tak pomyślałem. Ta sytuacja mnie przerasta, to zadziało się tak nagle. Mój mózg jeszcze nie przyjął tej informacji do siebie. Muszę z nią porozmawiać, chcę, żeby wyjaśniła mi to prosto w twarz. Chcę, żeby powiedziała, że nic do mnie nie czuje, wtedy dopiero dam jej spokój, wtedy spróbuję przestać o niej myśleć. Przebieram się pospiesznie i wychodzę z hotelu. Kiedy stoję już pod jej pokojem jestem zdesperowany, jednak za chwilę całą pewność siebie mnie opuszcza. Ostatecznie jednak pukam do drzwi. Czekam chwilę a po chwili otwiera mi Kasia widocznie zdziwiona i zmieszana.
- Jest Sandra? - pytam, trzymając rękę na drzwiach.
- Eee... nie ma - mówi ale już wiem, że jest w środku.
- Wpuść mnie, proszę, muszę z nią porozmawiać - zerkam za nią i widzę spakowane walizki.
- Nie mogę Domen.
- Wyjeżdżacie? - zadaję pytanie a gdy widzę wzrok Katniss nie muszę słyszeć odpowiedzi z jej ust.
- Słuchaj Domen, myślę, że będzie lepiej jeśli sobie pójdziesz, to nie ma sensu, to dla jej dobra - widać, że jej też jest trudno.
- Nie mogę, będę siedział pod tymi drzwiami dopóki nie zgodzi się ze mną porozmawiać - sam zamykam drzwi i siadam na podłodze, tuż obok nich.
Myślę, że upłynęło koło dwóch godzin. Siedzę i wciąż czekam aż zgodzi się ze mną porozmawiać. Nie może trzymać mnie na dystans. To nie może tak wyglądać. Ja... naprawdę coś do niej czuję, coś zupełnie innego i jest to bardzo przyjemne. Chcę dać temu szansę. Myślę, że jestem w stanie jej pomóc. Wiem, że jej twardość i chłód jest tylko powierzchowna, ale gdy da się to przebić, czuje się tylko wszechogarniające ciepło. Kiedy zatapiam się w rozmyślaniach drzwi od pokoju nagle się otwierają i dziewczyny wychodzą z pokoju. Widzę, że mają ze sobą walizki. Panikuję. Podnoszę się szybko z podłogi a kiedy spotykam jej wzrok nieruchomieję.
- M.. możemy porozmawiać? - pytam z nadzieją w głosie, przełykam głośno ślinę.
- Nie mamy o czym - mówi takim tonem, że niemal od razu robi mi się zimno a potem odwraca się i idzie w drugą stronę, Kasia wysyła mi spojrzenie pełne litości.
- Dlaczego mnie odpychasz? - mówię a ona zatrzymuje się, jakby chciała coś powiedzieć ale potem znów zaczyna iść. Podbiegam do niej i łapię ją za dłoń odwracając ją ku sobie. Widzę spokój lasu w jej oczach i mgłę o poranku, są smutne.
- Domen, to wszystko nie ma sensu - zachowuje się jakby próbowała wierzyć w te słowa.
- My mamy sens - odzywam się szeptem. Gładzę kciukiem jej małe palce.
- Nie ma nas, to był błąd Domen. Zapomnij o mnie, tak będzie lepiej.
- Jeżeli uważasz, że to wszystko było błędem to spójrz mi w oczy i powiedz, że ci na mnie nie zależy, że między nami nic nie było a ty do mnie nic nie czujesz - mówię oschle.
Widzę jak bije się z myślami, podchodzi bliżej i ujmuje mój policzek w dłoń, lekko go gładząc. Zmusza się do spojrzenia mi w oczy, widzę teraz w nich bitwę, las zostaje pochłonięty przez ogień.
- Między nami nic nie ma, Domen - jej ręka opada na swoje miejsce a ja czuję się, jakby ktoś dał mi kopniaka prosto w brzuch. Nie sądziłem i nie wyobrażałem sobie jak bardzo słowa mogą ranić, dopóki nie doznałem wszechogarniającego bólu.
*~*
Hej! ;)
Wiem, że rozdział miał być wcześniej i naprawdę myślałam, że uda mi się go napisać. Jedyne co stanęło mi na przeszkodzie to szkoła. Już po pierwszym dniu tak bardzo wyssała ze mnie siły, że nie miałam czasu jak też i weny na pisanie. Zmotywowałam się jednak i powstał ten rozdział. Mam nadzieję, że nie jest źle. Trzymajcie się, do napisania! ;)

CZYTASZ
Summer of Stars
FanfictionCzasami życie niesie nam wiele niespodzianek a nasze marzenia stają się rzeczywistością. Co jednak, gdy nasze wewnętrzne "ja" nie potrafi się odnaleźć? Czy miłość ma szansę wygrać ze strachem?