Rozdział IV

583 48 14
                                    

Szliśmy rozmawiając a właściwie to śmiejąc się w niebogłosy. Podczas drogi często kryliśmy się i mieliśmy z tego niezłą frajdę. Tak czy siak wpadliśmy na kilka przyjaznych fanów a Domen zrobił sobie z nimi zdjęcia i dał autografy. Widać było, że nie zawsze czuje się komfortowo w takiej sytuacji. Biła od niego lekka trema i nieśmiałość. W końcu natrafiliśmy na starszego pana.
- To twoja dziewczyna? - zapytał już po wykonaniu fotografii i uśmiechnął się.
- Ni... - chciałam odpowiedzieć, lecz zobaczyłam, że Słoweniec kiwa potwierdzająco głową i uśmiecha się tak szeroko, że na jego twarzy pojawiają się liczne zmarszczki a usta ukazują białe zęby, w oczach tańczą iskierki. Teraz to mnie zamurowało, w co on gra? Gdyby jeszcze było tego mało niepewnie, jakby prosząc mnie o zgodę podchodzi bliżej i obejmuje mnie ręką w talii. Czuję jego wahanie, jednak uczucie prądu znów daje o sobie znać, przeszywa mnie fala gorąca i zmieszania. Cholera, o co chodzi? Moje zdezorientowanie sięgnęło zenitu.
- Pasujecie do siebie - wyrwał mnie z otępienia starszy pan - dziękuję i życzę powodzenia jutro Domen - uśmiechnął się i się pożegnał. Odpowiedzieliśmy mu obydwoje.
Sytuacja stała się krępująca. Miejsce w którym trzymał mnie wcześniej Słoweniec i następnie wypuścił było gorące i mrowiło, a serce biło mi w rytm Jump Down Deep. Co się ze mną dzieje? Domen ruszył przed siebie zostawiając mnie w tyle. Oho, powrót do rzeczywistości. Widziałam jak przeczesywał włosy palcami. Podobał mi się ten widok. Wyprzedziłam zdyszana młodego Prevca.
- Co to miało być? - zapytałam wciąż ciężko oddychając z lekką tremą w głosie.
- To zemsta. - Na początku posmutniał lecz potem uśmiechnął się złośliwie. Teraz już się serio wkurzyłam.
- Nie są mi potrzebne żadne gierki Domen. Zaraz cię dorwę - mówiąc to rzuciłam się w jego stronę i niefortunnie upadliśmy na ziemię. Co jak co ale w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin stałam się ich mistrzynią i nie zdziwiłabym się, gdybym otrzymała nagrodę dla najbardziej zachwianej fizycznie (i nie tylko) dziewczyny. Nie wiem w którym momencie Domen znalazł się tuż nade mną. Gimnastyka pierwsza klasa, naprawdę. Po chwili jednak wstał i otrzepał się z ziemi zbajdującej się na jego ubraniach. Podał mi rękę a ja mimo to wstałam o własnych siłach. O nie, za dużo kontaktu fizycznego na dziś. Ruszyliśmy ku wzniesieniu. Domen stwierdził, że muszę zrobić zdjęcie widokowi rozpościerającemu się na szczycie. Byłam podekscytowana, bo uwielbiałam patrzeć na wszystko z góry. Wtedy to, co pozostaje na dole nie ma znaczenia. Jest małe, zbyt małe by przejąć kontrolę nad naszym myśleniem. Wyjęłam posłusznie telefon i zrobiłam zdjęcia. Domen po chwili wyciągnął mi urządzenie z rąk i zaczął oglądać wszystkie fotografie. No nie, tak to ze mną nie będzie pogrywał.
- Ty je wszystkie zrobiłaś? - zapytał.
- Hmm... tak - odpowiedziałam i już czułam jak rumieniec wylewa się na moją twarz.
- Są cudowne, takie ulotne, uwielbiam je. - Lubiłam jego prostolinijność ale krępowałam się.
- Dziękuję - odpowiadając spuściłam wzrok w dół.
I wtedy podszedł do mnie, kciukiem prawej dłoni ujął mój podbródek i podniósł lekko w górę tak, że uzyskał kontakt wzrokowy. Czy wspominałam już jak porywa mnie głębia jego czekoladowych oczu? Jeśli nie to właśnie tak sądzę. Widzę, że nad czymś myśli. Z czymś toczy walkę i wkrótce się odzywa.
- Nie bądź taka nieśmiała. - Uśmiecha się podnosząc lekko jeden z kącików ust.
- Odezwał się pan śmiały. - Zaśmiałam się i z nadmiaru emocji obróciłam w stronę pięknego widoku.
- Jestem nieśmiały ale tylko na początku, powinnaś coś o tym wiedzieć. - Puścił mi oczko.
- Coś sugerujesz?
- Sugeruję to, że jak kogoś już poznam to się rozkręcam.
Spojrzałam się na niego i mrużąc oczy uśmiechnęłam się odwracając wzrok w zupełnie inną stronę, paliły mnie policzki. Nabrałam powietrza do płuc i delektowałam się chwilą. Chciałam, żeby trwała ona jak najdłużej a ja nie musiała wracać do hotelu.

***
Kasia zapraszając Petera do pokoju czuła się nieswojo. Czy dobrze wygląda? Czy pokój jest należycie wysprzątany? A co najlepsze jest tu z nim sam na sam. Przez chwilę wzbierało w niej poirytowanie jego osobą. Przynajmniej chciała, aby było to poirytowanie. 
- Hej, my się już znamy - powiedział Peter uśmiechając się, a wcale nie robił tego często.
- Hej, chyba tak. - Spojrzała na niego spod oczu i nagle tego pożałowała. Ich spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę i wiedziała już, że pokłady sympatii do najstarszego z braci Prevc skrywane gdzieś w głębi wreszcie się uwolniły. Zmieszanie dwóch sprzecznych emocji przejęło nad nią kontrolę.

Summer of StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz