Z niesmakiem obserwowałam jak kucharka nakłada na moją tacę ciągnącą się, zieloną papkę, która wyglądała, jakby straciła ważność w zeszłym stuleciu. Wyglądało to na jakieś rozgotowane warzywa, których już dawno chcieli się pozbyć. Nawet przez myśl mi nie przeszło by próbować tej brei. Na szczęście zaraz po niej dołożyła mi dwa tosty z serem i szynką, które uratowały mnie od śmierci głodowej. Z radością spojrzałam też na zielone jabłko i czerwony, owocowy kompot, który zawsze był błogosławieństwem w czasie lunchu.
Zabrałam swoją tackę i ruszyłam w głąb stołówki. Manewrowałam po sali w poszukiwaniu Nicole lub jakiegoś wolnego stolika. Panował tu straszny gwar, ale ekipa Luke'a potrafiła bez problemu go przebić. Nawet głosy kilkudziesięciu uczniów nie przeszkadzały im w biciu rekordów na najgłośniejsze darcie ryja. Rozłożeni na swoich stałych miejscach, energicznie dyskutowali na jakieś (mało istotne dla normalnych ludzi) tematy. Wszyscy chłopcy przekrzykiwali się nawzajem, z wyjątkiem blondyna, który przez cały czas się we mnie wpatrywał. Oparty głową na splecionych dłoniach, nie spuszczał wzroku nawet na moment. Zmierzyłam go ponurem spojrzeniem, ale najwyraźniej go to obeszło. Nie wykonał żadnego ruchu. Zdawał się nawet nie mrugać. Tylko patrzył z tym pogardliwym wyrazem twarzy. Zacisnęłam szczękę, rozdrażniona przez jego bezczelność i wkurzona odwróciłam od niego wzrok.
Nie miał pojęcia jak się czułam, a mimo to dał sobie pieprzone prawo do osądzania mnie.
Wściekła ruszyłam przed siebie, nie mając dokładnie obranego celu. Chciałam być po prostu jak najdalej od Luke'a i jego, jakże wymownych spojrzeń.
Mój wzrok padł na stolik w rogu sali. Siedział przy nim chłopiec, skubiący samotnie swoją porcję. Po chwili rozpoznałam drobną sylwetkę gimnazjalisty, na którego wpadłam przed weekendem na korytarzu.
Bez namysłu podeszłam do bujającego w obłokach szatyna i zajęłam miejsce obok niego. Minęła chwila, zanim zorientowałam się, że wciąż wbijam zirytowany wzrok gdzieś w przestrzeń. Gdy oprzytomniałam, zauważyłam że nieśmiało zerka w moją stronę, wyraźnie speszony i zaskoczony moją obecnością. Momentalnie zmieniłam swój nastrój, aby nie przelać swojej frustracji na chłopca.- Nie spodziewałam się, że ktoś będzie to jadł. - zagaiłam z uśmiechem i wskazałam widelcem na jego zieloną papkę warzyw.
Naciągnął rękaw szarej bluzy i wciąż milcząc spojrzał na swój talerz. Przegryzłam wargę, bojąc się że przypadkowo go uraziłam. Już chciałam coś dodać, na szczęście w tym momencie chłopak nieśmiało się uśmiechnął i przerwał krępującą ciszę.
- Wygląda paskudnie, prawda? - odpowiedział entuzjastycznie i posłał mi szeroki uśmiech - Też nie zawierzałem tego jeść, ale... jednak nie jest takie złe.
- Skoro tak mówisz... - Bez przekonania spojrzałam na swój lunch. Wyglądał, jakby ktoś go właśnie wyrzygał. Chwilę pogmerałam w talerzu, aż (dziwiąc się samej sobie) postanowiłam spróbować warzyw. Niepewnie je przeżułam i na szczęście nie smakowały jak to co przypominały.
- Poza tym, nie miałem nic innego do jedzenia... Chłopacy zabrali mi tosty. - Smutek i wstyd były dobrze widoczne w jego wielkich, szarych oczach. Podążyłam za jego wzrokiem, aż natrafiłam na dwójkę uczniów, którzy kilka dni wcześniej ścigali go po szkole. Z kamienną miną odłożyłam plastikowy widelec, nie mając zamiaru dokańczać porcji.
- Jak długo cię dręczą? - spytałam łagodnie, nie spuszczając dwójki gimnazjalistów z oczu. Chłopiec zawahał się i nie wiedziałam czy to przez to, że zastanawia się ile to trwa, czy może wstydził się o tym mówić.
- Za długo... - wyszeptał wbijając smutny wzrok w stół. Ciarki przeszły po moich plecach, gdy dotarł do mnie jego rozgoryczony głos. Zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji i widocznie miał jej dość. Już jego wygląd dawał znać, że z chłopcem dzieje się coś złego. Wychudzony, blady, w za dużych ubraniach... wycofany. Poczułam lęk, że jego dręczyciele mogą doprowadzić go do jeszcze gorszego stanu.
Bałam się, że skończy jak ja.
Bez słowa wstałam od stołu, zabierając ze sobą nasze porcje rozgotowanych warzyw. Szatyn spojrzał na mnie wyraźnie zakłopotany. Mrugnęłam do niego, po czym odeszłam bez żadnych wyjaśnień.
Kilkoro uczniów spojrzało w moim kierunku, kiedy stanęłam tuż za rozgadaną dwójką. Nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Bez zawahania zrzuciłam na nich warzywną breję.
Śmiech otaczających nas gimnazjalistów powoli roznosił się po sali. Chłopcy zacisnęli pięści i pokryci zieloną papką spojrzeli w moją stronę. Jeden od razu stracił swoją pewność, gdy mnie rozpoznał, jednak drugi wydawał się nie pozwolić by upokorzenie go uszło mi płazem. Oburzeni zerwali się z miejsc i wybiegli ze stołówki, wykrzykując coś w moim kierunku.
Przywykłam do tego i z dumnym uśmieszkiem wróciłam do szatyna. Wwiercał we mnie swoje wielkie oczy, nie dowierzając w to co się wydarzyło. Usta rozwarte w niemym szoku, stopniowo przekształcały się w szeroki uśmiech.
-Nie wierzę, że to zrobiłaś! - wyszeptał, jakby bał się, że jego dręczyciele mogliby go usłyszeć.
-Po prostu nie lubię takich gnojków. - odpowiedziałam, jakby mnie to obeszło. Zabrałam swoją tacę i dałam chłopcu znać by poszedł za mną. Promieniując z radości zabrał swój plecak i dogonił mnie.
♣
Hej, hej, wreszcie coś wrzuciłam xd
Zastanawiam się czy nie zawiesić tego ff, bo straciłam do niego chęci :/ Widzę też, że coraz mniej osób go czyta (pewnie przez moje rzadkie dodawanie rozdziałów), a to też nie motywuje. Na razie zawieszę fanfik i albo do niego wrócę albo nie... albo będę wrzucać rozdział co 3 miechy xd
Dziękuję tym co tak długo byli z "I'm idiot you adore" może wrócą mi chęci :P
❤ Gwiazdkujcie. Komentujcie. Obserwujcie i Kochajcie ❤
♣
CZYTASZ
I'm idiot you adore ||L.H.
ФанфикAlexis Tier wydaje się być dziewczyną, która bez najmniejszych skrupułów zabrałaby dziecku zabawkę i jeszcze śmiałaby mu się w twarz. Jest zadziorna, żywiołowa i niesamowicie wredna. Trudno znaleźć w szkole osobę, która byłaby na tyle szalona, aby s...