Rozdział 17

1.3K 82 7
                                    

*Proponuję przypomnieć sobie końcówkę poprzedniego rozdziału, bo oczywiście minęło sporo czasu od poprzedniej części*

Gdy tylko otworzyłam przeszklone drzwi, uderzył we mnie zimny podmuch wiatru. Na szczęście chłód nie był aż tak odczuwalny za sprawą promieni słonecznych, dokładnie obejmujących szkolny dziedziniec. Był to już jeden z ostatnich ciepłych dni w tym roku, więc warto było go wykorzystać by zjeść na zewnątrz. Było tu jeszcze kilku uczniów, spokojnie rozmawiających między sobą. Przynajmniej tutaj nie panował gwar, który towarzyszył mi cały dzień.Rozsiadłam się wygodnie na ławce pod jednym z wielu potężnych dębów zasadzonych na dziedzińcu. Nasz stolik znajdował się daleko od centrum, ale dzięki temu można było przyglądać się rozległemu terenowi szkoły. 

Szatyn zawahał się i przystanął przy stoliku, ale po krótkiej walce z samym sobą zajął miejsce obok mnie. Ucieszyło mnie, że udało mu się przełamać i nie próbował się ode mnie odciąć. Oczywiście zachował mały dystans, więc od razu się do niego przysunęłam. Zauważyłam jak przez jego lokowaną grzywkę prześwituje rumieniec. Westchnęłam nieco rozbawiona jego nieśmiałością.

- Nie musisz się mnie wstydzić. - powiedziałam z uśmiechem i poczochrałam jego włosy.

-Wcale się nie wstydzę! - chłopak spojrzał na mnie pewny swoich słów, jednak gdy tylko zawarliśmy kontakt wzrokowy, znów spalił buraka. Skrzyżował ręce i naburmuszony wbił wzrok w drzwi wyjściowe szkoły.

-Niech ci będzie! - zachichotałam i podałam mu jeden ze swoich tostów. Spojrzał na mnie zaskoczony, nie wiedząc jak powinien się zachować. - Możesz wziąć. Wątpię byś się najadł tą breją, a ja i tak muszę dbać o linię.

Szatyn nieśmiało przyjął kanapkę i zerknął na mnie.

-Dziękuję i... nie musisz dbać o linię. - dodał po cichu. Tym razem to ja się zarumieniłam. Był taki uroczy i niewinny. Tym bardziej bolało mnie to, że ktoś krzywdzi tak miłego chłopca.


- Wiesz, że wciąż nie znam twojego imienia? - Odezwałam się, gdy po długim wpatrywaniu się w przestrzeń, doszło do mnie, że nie wiem o chłopaku tak ważnej rzeczy.

- Nie sądziłem, że to ważne. - wymamrotał z cieniem uśmiechu i złapał się za rękę.

Zdumiona spojrzałam na niego, próbując wyczytać jak najwięcej z jego gestów. Wspomnienia z przeszłości znów zalały moje myśli i czułam jakby każde z nich uderzało prosto w moje serce, z coraz większą siłą.

Bez zastanowienia kucnęłam przed chłopcem. Z powagą wpatrywałam się w jego oczy, które wydawały się ponure i pozbawione wcześniejszego blasku. Złapałam jego dłonie i nie pozwoliłam by odwrócił ode mnie wzrok.

- Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że jesteś bezwartościowy, rozumiesz?

Moje oczy zaszkliły się, ale nie urywałam kontaktu z chłopcem. Słowa, które chciałam powiedzieć były ważne i skierowane nie tylko do niego.

- Nie możesz wierzyć, że to co o tobie mówią jest prawdą.

"Jesteś najbrzydszą dziewczyną jaką widziałem! "
"Lepiej zetnij te włosy! Łysa będziesz ładniejsza!"

- Dręczą cię, bo sami są słabi. Muszą się nad kimś znęcać, by udowodnić sobie, że są lepsi.

" - Wypuście mnie!
 - Zostaniesz tu byśmy nie musieli na ciebie patrzeć! "

- To dzieciaki z zaniżoną samooceną. Nie możesz pozwolić, by cię zniszczyli.

"Twoi rodzice pewnie wstydzili się takiej córki!
Woleli zginąć i więcej cię nie oglądać!"

- Musisz w siebie uwierzyć i pokazać, że nie zgadzasz się z ich opinią.

"Uważam, że jesteś śliczna. Powinnaś w siebie uwierzyć, Alexis."
"Chodź, pokażemy im, że się mylą."

- Obiecaj mi, że już się nigdy nie poddasz.

Samotna łza spłynęła po moim policzku. Chłopiec nawet na moment  się nie zawahał i od razu starł ją z mojej twarzy.

- Tak myślałem, że jesteś taka jak ja. -odpowiedział ze spokojem, cały czas patrząc mi w oczy. Jego uśmiech był szerszy i zupełnie inny niż dotychczas. - Dlatego mi pomagasz, prawda? Bo jesteśmy podobni.

Szatyn odrzucił głowę do tyłu i spojrzał w niebo, wciąż nie pozbywając się uśmiechu z twarzy. Nic mu nie odpowiedziałam. Po prostu patrzyłam na niego. Przez moment wydawał się być zupełnie inną osobą, jakby cała jego niepewność zniknęła.
Był spokojniejszy i... szczęśliwszy.

- Dziękuję ci, Alexis. - dodał po chwili,tym razem już trochę zawstydzony. - Obiecuję, że postaram się coś zmienić.

Tym razem to ja się uśmiechnęłam i starłam nowo powstałe łzy. Ucieszyło mnie, że wyglądał na nieco pewniejszego siebie i podniesionego na duchu. Wstałam z kolan razem z dzwonkiem, który od razu skupił naszą uwagę. 

- Muszę iść na chemię. - powiedział ze smutkiem i zabrał swój plecak. Już miał odejść, ale po paru krokach zatrzymał się i odwrócił w moją stronę, promieniując ze szczęścia.

- Mam na imię Oliver!

17 rozdział wreszcie dodany!

Zbliżamy się już do końca fanfika :/ 

Zostały już chyba z 2 rozdziały.

Jeżeli ktoś jest bardzo zasmucony, że "Idiota" się kończy to mogę dać małe światełko nadziei: 

Wenę do tego fanfika niestety jak na razie straciłam, dlatego kończę go o wiele szybciej niż chciałam. Dodatkowo zaczęłam też inne ff "Baby, I don't know mercy" (chamska reklama) i na razie skupiam się na nim.

A teraz ŚWIATEŁKO - może, gdy skończę aktualne ff i jakimś cudem wróci mi jaranko na "Idiotę" to MOŻE napisałabym 2 część, ale to zależy od Was :)

Jeżeli są chętni poznać dalsze losy Alexis i Luke'a i oczywiście rozwikłania nierozwiązanych spraw do dajcie znać :* 

Gwiazdkujcie. Komentujcie. Obserwujcie i Kochajcie


I'm idiot you adore ||L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz