-Volt już późno może , pójdziemy do mojego pokoju? -zapytała Eweni. -No dobrze Ewi chodźmy -powiedział Volt i razem z Eweni udali się do jej pokoju. W tym samym czasie Lloyd nie potrafił zasnąć , przewracał się z boku na bok. Cały czas z jego oczu sączyły się łzy, bez przerwy o niej myślał. Przed oczami miał widok tej okropnej wizji którą zobaczył jak był na pokładzie. W końcu wstał , ubrał kapcie na nogi i wyszedł z pokoju. Smętnym i powolnym krokiem poszedł do kuchni. Wyją z szafki swój zielony kubek , postawił czajnik z wodą na kuchence i czekał aż się zagotuję woda. W między czasie wrzucił do kubka , torebkę z rumiankową herbatą. Każdy już spał , tylko Lloyd siedział w kuchni i czekał aż woda się zagotuję. Po około 10 minutach woda się zagotowała , więc zalał kubek wrzątkiem. Odstawił czajnik, wyciągnął torebkę i poszedł z kubkiem herbaty w kierunku swojej sypialni. Lekko otworzył drzwi i wszedł do środka , kubek położył na szafce nocnej. Podszedł do łóżeczek , jego córeczki spały , więc je opatulił kołdrą. Położył się, lekko oparł głowę o ramę łóżka. Chwycił kubek i powoli pił herbatę. Po każdym kolejnym łyku był coraz bardziej spokojny. Aż w końcu , nie minęło może z 10 minut , a Jego kubek był pusty. Położył kubek na szafkę i zasnął. Nadszedł ranek , Morro od razu jak wstał , poszedł do kuchni by zrobić sobie kawy. W tym czasie , Lloyd się obudził , pościelił łóżko , nie budząc córeczek , spakował do plecaka swoją broń i kryształ Diaxy, z resztą który od niej dostał. Zamknął plecak , włożył go na plecy. Chwycił kartkę i napisał na niej te słowa „ Do Ninja... Muszę to zrobić sam , wy tego nie zrozumiecie , bo wy nie wiecie jak to jest stracić ukochaną wam osobę. Nie wiecie jak to jest , dzień w dzień martwic się o nią i się zastanawiać czy twój wróg ją zabił... czy może ona żyję. Nie , wiecie jak to jest położyć się spać do łóżka , wtulając się w jej poduszkę i płacząc. Nie wiecie jak to jest , patrzeć jak w macie swoje miłości , a muszę się liczyć z tym że ją mogę stracić. Jak to jest widzieć jej śmierć i cierpieć z tego powodu...a ja...ja to wiem , bo tego cały czas doświadczam, cały czas cierpię...dla tego chce to zrobić sam, bez niczyjej pomocy. Wrócę z nią , bo wierze że dam rade ,musze dać . Muszę to zrobić , dla Eweni , dla Juniora i dla moich kruszynek , po prostu muszę. .....Przepraszam...ale muszę.... Lloyd". Gdy to pisał z jego oczu na kartkę poleciały łzy. Po czym oparł wiadomość obok kubka. Wyszedł z sypialni , bardzo dyskretnie dostał się na górny pokład. Po czym , bardzo mocno skupiony wywołał swojego smoka. Wsiadł na jego grzbiet i poleciał po żonę. Leciał z płonącym płomieniem nadziei w sercu. Nagle otoczyła go dokładnie ta sama ciemność co na pokładzie perły. Tylko że powiedział sobie w duchu że ta wizja była napędzona jego strachem, obawą o życie żony. Zaczął medytować i ciemność zniknęła. Doleciał do kryjówki Boltman'a. W tym samym czasie , Morro począł szukać Lloyda. – Ej Kai nie widziałeś mojego brata ?-zapytał. – Nie wiedziałem go , od rana nie wychodził z sypialni- powiedział mistrz ognia. – Dobra to ide do jego sypialni- powiedział Morro. Pobiegł do sypialni Lloyda , wszedł do środka. Od razu zobaczył gładko zaścielone łóżko i kubek na nocnej szafce. Od razu podszedł by go zabrać i zanieść do kuchni. Tylko że zobaczył kartkę złożoną na pół z napisem „ Wiadomość dla Ninja". Podniósł kartkę , zabrał ją ze sobą razem z kubkiem. Pobiegł do kuchni , wstawił kubek do zlewu i podszedł do mikrofonu. – Wszyscy ale to już do Sali treningowej !!!!!- krzyknął Morro. Po czym tam poszedł. Każdy usłyszał jego prośbę , więc się tam zjawił. – Dobra zobaczmy czy każdy jest- powiedział Morro. Po czym zaczął czytać imiona Ninja : - Kai , Jay , Cole , Zane , Tala , Nya , Skylor , Volt , Eweni , Jrix , Tinex , Mia , Zollie , Dowis , Sawix , Lea , Riva , John , Luna , Luize, Max , Skiba , Elena , Wu , Misako i Garmadon. – Są wszyscy – powiedział Morro. – Chwila Morro , a Lloyd ?-zapytała się Jrix. – No właśnie co do niego , to zostawił nam wiadomość – powiedział Morro i zaczął ją czytać : „ Do Ninja... Muszę to zrobić sam , wy tego nie zrozumiecie , bo wy nie wiecie jak to jest stracić ukochaną wam osobę. Nie wiecie jak to jest , dzień w dzień martwic się o nią i się zastanawiać czy twój wróg ją zabił... czy może ona żyję. Nie , wiecie jak to jest położyć się spać do łóżka , wtulając się w jej poduszkę i płacząc. Nie wiecie jak to jest , patrzeć jak w macie swoje miłości , a muszę się liczyć z tym że ją mogę stracić. Jak to jest widzieć jej śmierć i cierpieć z tego powodu...a ja...ja to wiem , bo tego cały czas doświadczam, cały czas cierpię...dla tego chce to zrobić sam, bez niczyjej pomocy. Wrócę z nią , bo wierze że dam rade ,musze dać . Muszę to zrobić , dla Eweni , dla Juniora i dla moich kruszynek , po prostu muszę. .....Przepraszam...ale muszę.... Lloyd". Po czym złożył kartkę , każdemu z oczu poleciały łzy. – To wszystko jasne.... Że myśmy wcześniej tego nie widzieli...że...- powiedział Morro ale nie skończył mówić bo Jrix mu przerwała. – Nie obwiniaj się o to , to nie twoja wina. Morro spokojnie – powiedziała Jrix. W tym samym czasie. Lloyd dotarł do jego kryjówki, zsiadł ze smoka , po czym wszedł tam od tyłu. Pierwsze co zobaczył to duże czarne drzwi i dwaj strażnicy. Użył więc kuli energii i ich ogłuszył , szybko rozwalił drzwi i wszedł do środka. Tam na materacu leżała nieprzytomna Diaxy. Podszedł do niej, ściągnął z jej nadgarstków sznur. Po czym wyjął z jej ust , bardzo delikatnie knebel. Wtulił się do niej , miał ją pocałować ale akurat usłyszał czyjeś kroki. Podniósł ją i trzymając ją na ramionach, uciekł z kryjówki. Ukrył się kawałek od jego kryjówki. Tam oparł ją o drzewo , z jego oczu poleciały łzy , lekko je zamknął i pocałował jej suche i zranione usta. Jego łzy skapywały na jej ciało, wyciągnął z plecaka , jej kryształ i włożył jej go do prawej ręki. Kryształ zaświecił na różowo, zaczęła powoli się budzić. –Lloyd to ty ?-zapytała i przetarła swoje oczy. – Moja ukochana Diaxy , tak to ja – powiedział wyraźnie szczęśliwy.- Och Lloyd jak się cieszę że mnie uratowałeś – powiedziała i się w niego w tuliła ,z jej oczu leciały kryształowe łzy. – Tak bardzo się bałam , tak się bałam – mówiła płacząc. – Już dobrze , niczego się nie musisz bać jestem przy Tobie- powiedział i pogłaskał ją po włosach. Ale ich szczęście przerwało pojawienie się Boltman'a. – No proszę , jednak udało ci się Ją ocalić – zaśmiał się Boltman. – Diaxy musimy uciekać!!!!- krzyknął Lloyd. Po czym chwycił ją za rękę i zaczęli biec. Biegli w stronę perły , Boltman strzelał w nich piorunami. Udało im się dobiec do pokładu perły. Każdy z mistrzów żywiołów strzelał w Boltman'a ale on strzelił jedną ale zabójczą błyskawicą , bo to była niebieska błyskawica. Nakierowana prosto na Diaxy, na szczęście Lloyd ją osłonił , ale niestety dostał błyskawicą prosto w serce. Upadł na dwa kolana , po czym padł nieprzytomny na ziemię. Diaxy od razu do niego podbiegła , tylko tyle co go przekręciła jak zobaczyła że z jego ust leci krew. W pewnym momencie jego prawa ręką uderzyła o ziemię, a z niej wyleciał jej kryształ , który zamienił się w kryształową różę. Diaxy zaczęła płakać , strumień łez wylał się jej z oczu. Gdy jego ręka upadła , wszystko zamarło bo jego serce przestało bić.....CDN....
CZYTASZ
Black Lightning
FanfictionPodczas ostatecznej walki z Laverną , zostaje wyzwolona olbrzymia energia . Z powstałej mocy korzysta pierwszy mistrz piorunów , o imieniu BoltMan. Który za swoje podłe zachowanie , zostaje strącony do otchłani cienia , to bardzo ponure miejsce a st...