1

1.3K 44 9
                                    

Zapach papierosów, który odrzucał mnie od małego, spaliny samochodów oraz dodamy do tego woń siedmiu Mcdonald's na tej samej ulicy. To właśnie jest Nowy Jork.
Mieszanka każdej kultury gdzie za drzwiami jest osiem milionów ludzi i przyznam, że nic ciekawego tutaj nie ma.

Jak zawsze od siódmej rano z pośpiechem lecę do pracy bo przecież człowiek tylko po to żyje. Wraz z moją współlokatorką mieszkamy przy Central Parku w skromnym, ale przyjaznym mieszkanku, ze schodami przeciwpożarowymi na zewnątrz. Jadłam w przelocie kanapkę z szynką popijając kubkiem zielonej herbaty. Za kawą nie przepadałam. Pakowałam dokumenty do czarnej torby gdy mój "zombie" raczył przemówić.
- Dżizas krajst!
- Widzę, że noc była udana. - rzekłam zanim wzięłam łyk naparu.
- Nawet nie wiesz jak. - widziałam tylko jej dłoń, którą machnęła leżąc na kanapie. - Poznałam fajnego faceta.
- Ty co piątek kogoś poznajesz. - odpowiedziałam z oczywistością.
Blondynka wstała powolnym ruchem i z przymrużonymi oczami spojrzała na mnie. Musiała przyzwyczaić się do światła, które jak zawsze było udręką dla jej mózgu. Koc, którym ją przykryłam spadł na podłogę z ruchem jej nóg.
- W porównaniu do ciebie. Ja znam kogoś. - zawisła na oparciu próbując nie wymiotować. - Ty nigdzie nie chcesz wychodzić. Wiem, zaraz będziesz kryła się robotą, ale chociaż raz w moim tym życiu, chciałabym zobaczyć cię upitą do trumny. - mówiąc machała przy tym palcem niczym prezydent.
- To nie zbyt chyba możliwe. - byłam niepewna tej odpowiedzi, ponieważ kto wie? Może kiedyś.
Spojrzałam na złoty zegarek na nadgarstku i wiedziałam, że już mam opóźnienie.
- Dobra, czas na mnie. - chwyciłam kremowy żakiet oraz torbę, po czym podeszłam do niej zza kuchennego blatu.
- W szafce u góry masz magnez oraz ten lek specjalny po alkoholu. W lodówce chińszczyzna, wystarczy do mikrofalówki. Pamiętaj by zadzwonić do agencji i przypomnieć im o tej sesji do magazynu. - pocałowałam ją w czoło.
- I co ja bym bez ciebie zrobiła? - jej kąciki ust poszły w każdą stronę tworząc cudowny uśmiech.
- Na pewno byś nie przetrwała dnia. Cześć! - rzuciłam przez ramię wychodząc na wąski korytarz i kierując się schodami w dół.
Kluczykami otworzyłam drzwi od mojego mini coopera koloru czerwonego. Włączyłam radio, a z głośników wydobył się głos, który oznajmił, że czas na informacje.
Wyjechałam na ulice gdzie zawsze są korki co utrudniało mi jakiekolwiek skupienie, a nie wspomnę jak traciłam cierpliwość.
- Z ostatniej chwili. Słynny milioner Jumin Han wydał właśnie informację, że jego książka jest już do kupienia w każdej księgarni...
- Nie wierzę. Ten narcyz wydał książkę i niby o czym? Zapewne dziesięć sposób jak kogoś przelecieć albo zostać palantem z kasą. - sama nie wiedziałam co mówiłam, ale takie miałam zdanie. Taka moja rola.
Zaśmiałam się w duchu gdy nagle ktoś zatrąbił na mnie.
- Jadę przecież!

***

- Dzień dobry panno Smith.
- Dobry Hanna. - szłam szybkim krokiem do windy, a w obcasach naprawdę to jest wyczyn. Dojechałam na ostanie piętro szklanego wieżowca z widokiem na wodę i statuę wolności. Każdy jak zawsze był w ruchu. Nikt tu nie miał zamiaru spoczywać na laurach.
W końcu usiadłam na dużym biurowym fotelu koloru czarnego, patrząc przez żaluzje na ruch uliczny, ale szybko obudziłam się ze snu.
Włączyłam tradycyjnie laptopa, wzięłam wczorajsze segregatory z szarej półki obok, ponieważ wywiad, nad którym pracowałam, nie został jeszcze skończony.
Czas tak mijał, aż dwie młode kobiety przerwały moje skupienie na pracy. Bardzo tego nie lubię bo tracę cały kontekst.
- Przepraszamy, możemy zająć chwilkę. - z wielką chęcią chciałam rzec nie, ale sęk w tym, że nie widziałam ich wcześniej.
- Tak, jakiś problem? - zapytałam pisząc ostanie zdania do artykułu.
- Bardzo cenimy pani pracę. W sensie... - zaczęła jedna o rudych włosach w koku.
- Jesteśmy fankami pani recenzji i to zaszczyt, że możemy pracować w tym miejscu. - dokończyła za nią druga o brązowych oczach jak i warkoczu.
Przyjechały tu by mi to powiedzieć? Z jednej strony schlebia mi to, ale jestem zła, że przerwały mi robotę dla takiego bzdeta! Mam miliony takich komentarzy w internecie na każdej stronie!
- Jesteście tu nowe. Z pierwszego piętra? - wskazałam na nie długopisem opierając się łokciem o ramię krzesła.
- Tak, ale bardzo chciałyśmy panią poznać. Cudownie móc pracować...
- Tak, już to mówiłaś. - przerwałam jej gestem ręki. - Um, dajcie z siebie wszystko, a zajdziecie daleko tak jak ja? - to było bardziej jak pytanie. Nie wiedziałam co im w ogóle mam doradzić. Lekko popiskiwały z zadowolenia. Pożegnały się i wyszły przez szklane drzwi. Dzięki Bogu.
- Chyba w snach. - dodałam sobie rzucając przyrząd do pisania na papiery. Byłam z lekka przerażona tym co teraz widziałam. Chyba muszę pogadać z panią dyrektor by bardziej uważała kogo przyjmuje bo inaczej ta firma pójdzie na dno.
Na kolejne pukanie odwróciłam się od okna. O wilku mowa.
- Cześć. Skończyłaś już tamto? - zapytała zamykając za sobą drzwi i siadając na krześle przed moim biurkiem. Miałam z nią dobre relacje, ale praca to praca. Niczym dwie lwice ubiegające się o to samo mięso.
- Tak, za parę minut będzie gotowe do druku.
- Świetnie, teraz będziesz miała nowe zlecenie. - podała mi skoroszyt koloru niebieskiego. Otworzyłam pierwszą stronę i od razu miałam ochotę by to spłonęło.
- Umówiłam cię z nim na jutro o godzinie dziesiątej, więc nie spóźnij się. - Pani chyba żartuje?! Mam iść i zrobić z nim wywiad?! To czyste szaleństwo! Wzięłam głęboki wdech i jak zawsze nie dałam po sobie poznać, że w środku jestem jak wulkan.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - uniosłam brwi do góry z przerażenia.
- Czemu? - zapytała zaciekawiona. Nałożyła nogę na nogę w czarnych obcasach i obcisłej spódnicy. Milczałam, ponieważ nie miałam żadnego argumentu by przeciwstawić się jej lub by bronić swoich poprzednich słów.
- Jesteś najlepszym krytykiem w naszym oddziale i uważam, że to jest szczególne wyróżnienie. Masz szansę porozmawiać z człowiekiem, który wpłynął na pół świata. - tak. Z facetem, który myśli, że może mieć wszystko za pieniądze. Wstała widząc moją zniesmaczoną minę, ale też grała, że wszystko jest dobrze. Dlaczego?
- Jutro widzisz się z nim o dziesiątej w jego firmie. To tyle na dziś. - dlatego, że w jednej sekundzie potrafiła się zmienić w sukę, która jest podobna do niego. Dobrze, że nie powiedziałam jej o tamtych dwóch laskach bo bym chyba za bardzo już podniosła jej ciśnienie.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz