11

415 18 7
                                    

Obudził mnie szum radia, które straciło połączenie ze światem. Mając ledwo co otwarte oczy, widziałam szare ściany z żółtym paskiem. Zorientowałam się, że to podziemny parking. Jaehee zaparkowała na wolnym miejscu, między innymi eleganckimi samochodami.
- Seven, tyle razy mówiłem, to nie zabawki.
- Wybacz. - rzekł młodzieńczy głos przez radyjko. Jumin westchnął.
- Hej, księżniczko. - musnął mnie po policzku, co załaskotało.
- Nie śpię. Co to za miejsce?
- Mój dom. - otworzył drzwi po swojej stronie, po czym przeszedł na drugą otwierając dla mnie. Podał mi dłoń bym mogła wysiąść jak dama na czerwony dywan.
- Panie Han, Seven twierdzi, że czeka na ciebie Zen. - przerwała nam chwilę klikając przez przewodową słuchawkę w uchu trzymając teczki oraz swój telefon, a na jego ekranie trwająca rozmowa.
- Mówiłem mu, że jestem dziś zajęty.
- Twierdzi, że to pilne. - kobieta jak i ja zrobiłyśmy krok w szpilkach w zimnym pomieszczeniu, co odbiło się echem sprawiając przy tym ciarki.
- Gdzie on jest?
- Czeka przed gabinetem.
- Dziwię się, że o tak późnej porze. - złapał mnie za rękę, co było niespodziewane, ale jednocześnie pomyślałam, że potrzebował otuchy. - Seven, sprawdź standardowo zabezpieczenia bram, system czy nie ma uszkodzeń w biurze oraz powiadom Zen'a, że ma nie więcej jak 10 minut, więc niech się spręża gdy wejdę. Jaehee, zaprowadź pannę Smith do mieszkania. - lekko przekręcił się ku mnie. - Zaraz będę. - i pocałował mnie w policzek. Szybkim krokiem udał się w przeciwnym kierunku co my. Przed nami znajdowała się winda, którą wspięłyśmy się na ostatnie piętro. Chciałam się jej zapytać, co miała na myśli mówiąc, że ma nadzieję iż to ja zmienię Jumin'a Han'a. Bałam się, ale nim się obejrzałam, srebrne wrota pozwoliły mi zobaczyć to co kryło się za nimi. A było to, za razem bardzo dużo jak i mało. Niepewnie zrobiłam krok do przodu. Byłam pewna, że wejdzie wraz ze mną. Jakże się myliłam. Przerażona nawet nie zdążyłam jej zapytać, czy mogę coś zrobić. A może włączy się alarm? Tak czy siak.

Podłogi z marmuru, a w nich odbijało się światło okrągłych lamp w białym suficie. Drogie obrazy wisiały po bokach windy, a pod nimi dzbany w kolorze turkusu. Te dekoracje bardzo wyróżniały się jaskrawymi barwami na tle bieli i czerni. Idąc dalej po lewej były skręcane schody na drugie piętro. Zdawały się lewitować. Za nimi piękna kuchnia. Ułożenie podobne do naszej z Katie, ale o wiele bardziej wyrafinowana. Po środku wysoki blat gdzie w ściankach były wnęki na talerze, kielichy do wina. Ogromna lodówka z firmy Samsung, kuchenka indukcyjna. Na specjalnym stojaku były butelki z alkoholem. Wybrałam sobie jedno czytając etykiety. Otwieracz znalazłam w jednej z szuflad, które mają system cichego zamykania. Nalałam sobie pół lampki i poszłam zwiedzać dalej. Napój dodał mi trochę energii. Poczułam go jak trafia przez gardło aż do żołądka.
Panorama miasta rozciągała się przez całe mieszkanie dzięki oknom od podłoża do sufitu. Kanapa w salonie przed plazmą, która zajmowała większość ściany. Jeszcze były drzwi po lewej, a na nich lustro. Wydawało się jakby one nie istniały. Iluzja.

Przyznam, że niezłe ma lokum. Stałam pomiędzy kanapą, a stolikiem do kawy. Szczerze ta cisza powoli mnie przytłaczała, ale na szczęście długo nie musiałam czekać.
- Widzę, że skorzystałaś z gościnności. - spojrzałam za siebie. Szedł ku mnie z taką samą ilością wina w naczyniu, który trzymał w dłoni. Zatrzymał się i niewinnie krople przedostały się do jego wnętrza. Część została na wargach. Nabrałam ogromnej ochoty by zlizać je swoim językiem, chociaż to by było nie w moim stylu. Mieszanka jego ust gdzie nie znałam ich temperatury wraz z alkoholem i to w dodatku przystojnego mężczyzny. Na samą myśl dostałam dreszczy.
- Zimno ci? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam speszona. Zauważył. Odwróciłam się gwałtownie by nie patrzył na mój wyraz twarzy. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Wzięłam szybko wdech i wydech.
- Słuchaj, a może... - chciałam go o coś zapytać lecz nim się obejrzałam, był tuż obok mnie. Jego oddech. Słodki muskał me ramiona. Odłożył swój, po czym mój na szkło i jego ciepłe dłonie zaczęły bawić się paskiem na obojczyku od sukienki. Momentalnie obudziło się we mnie pożądanie. Było już bardzo gorąco wewnątrz mnie. Nienawidziłam siebie za to. Z drugiej strony skoro faktycznie potrafił obudzić we mnie takie uczucia to znaczy, że...

- Han, jeszcze jedno.
Zamarliśmy gdy do środka wszedł wysoki chłopak o białych włosach w białym płaszczu. Przy głowie miał obstrzyżone lecz za nim ciągnął się długi kucyk od szyi. Lekko zaskoczony naszą sytuacją lecz w ogóle niespeszony.
- Nie mieliśmy okazji się poznać. Miło mi. Jestem Zen. - podał mi rękę opierając się drugą o kanapę.
- Livia. - odparłam.
- Do rzeczy. - warknął Jumin już zmęczony tym wszystkim.
- System dalej nie jest bezpieczny. Po ostatnim ataku, nie wiemy do dziś kto za tym stoi.
- Wiem, dlatego pracuje nad tym.
- Zadzwonię jutro. - rzekł. Puścił do mnie oczko i wyszedł. Dowodem było to, że dźwięk windy znacznie się oddalał. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam nawet czy mogę zrobić krok w bok.

Niespodziewanie. Ciemnowłosy objął mnie w pasie na tyle mocno by czuć jego ciepło i oddech na skórze.
- Praca nie daje ci spokoju. - szepnęłam.
- Jak widać nie. Czasem chciałbym wyjechać i odpocząć. - jego dłonie przeszły wyżej. Jedna pod biust, druga przez moje ramiona.
- To czemu tego nie zrobisz? Jesteś...przecież bogaty. - odwrócił mnie ku sobie i spojrzał głęboko w oczy.
- Szef może i tak. Ma wszystkich w dupie, ale nie ja. - sięgnął po wino by wziąć łyk. - Jestem liderem. Nie zostawiam ludzi na lodzie.
Moje myśli kłóciły się ze sobą do tego stopnia, że nie potrafiłam nic powiedzieć lub oddychać. Zrobiłam to samo co on. Nie zauważyłam nawet jak zaschło mi w gardle. Niespodziewanie skończył mi się ciemny trunek, a butelkę zostawiłam na blacie w kuchni. Owszem, mogłabym pójść po nią, ale wolałam zostać w stanie trzeźwości. Chcę pamiętać wszystko, co z nim związane. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie dlaczego?

Nie mam pojęcia, która była godzina lecz na pewno jeszcze nie zbliżał się świt. Patrzyłam na miasto, które nigdy nie spało. Wiedziałam co się dziś wydarzy i nie wiedziałam czy jestem na to gotowa. To przynosi jedynie ból.
Odstawiłam kielich, po czym zmusiłam i jego. Wiedział czego oczekuje. Delikatne pocałunki, które budziły moje końce nerwowe, zmieniły się w bardziej namiętne jak i odbierające mi rozum. Przeszedł na moją szyję co sprawiło, że wydałam z siebie kolejny jęk. Pojawiło się lekki wstyd, ponieważ długo tego nie robiłam. Przestał i spojrzał mi w oczy. Źrenice miał znacznie poszerzone. Z uwagą i skupieniem wodził każdy szczegół mojej twarzy. Szczególnie usta. Jego dłonie przeszły na szyję, które złapałam. W jednej chwili policzki stały się ciepłe i czerwone.

Wszystko działo się tak szybko. Wyłączył światło, po czym weszliśmy na górę. Oczywiście ani na chwilę nie puścił mojej dłoni. Biały korytarz ze sporą ilością drzwi. W drugie na lewo i pokazała mi się spora sypialnia. Telewizor na ścianie, ogromne łóżko gdzie zmieściło by się kilka osób. Obok niego drzwi w kolorze ciemnego brązu ze złotą klamką. Ciemne zasłony, ogromne okna, lampka na stoliku nocnym, która dawała bardzo mało światła. Najwidoczniej można było kontrolować jasność.

Gdy tylko usłyszałam dźwięk zamykającego się zamka, straciłam panowanie nad sobą.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz