21

462 9 5
                                    

Kilka miesięcy później

Każdej nocy wspominam tamten dzień. Myślałam, że szybko pozbędę się śladu wydarzeń w moim umyśle, ale jednak nie.
Po jednym zdaniu, które zmieniło dosłownie wszystko. Nie wiedziałam co mam zrobić lecz nie można było pozwolić aby brat Seven'a trafił do więzienia. Zadzwoniłam po Jaehee, która podjechała jednym z wielu służbowych samochodów Jumin'a. Wręcz krzyczałam na nią aby wysiadła za kierownicy i mi dała prowadzić. Wszystko działo się bardzo szybko, tak szybko, że nie panowałam nad sobą. Rudy chłopak powiedział mi abym kierowała się GPS'em, który pokazywał na swoim ekranie punkt docelowy. Byłam niczym kierowca Formuły 1, łamałam przepisy, tylko po to, aby kupić nam jak najwiecej czasu, zanim Jumin zadzwoni po policję. Już nie pamiętam gdzie schowaliśmy się, jak rozmowa przebiegła, ale wszelkie winy młodzieńca zostały wybaczone. Jako niesamowity mózg operacji został przyjęty do zespołu. Oczywiście nie bez pewnych warunków lecz to już nie była moja sprawa.
Postanowiłam wyjechać na jakiś czas aby poukładać sobie pewne rzeczy w głowie. Prosiłam szefową o urlop, o dziwo wyraziła zgodzę, ale miałam napisać przez ten czas recenzje nowej książki Jumin'a Hana. Nie byłam tym zachwycona, ale bez żadnych emocji przyjęłam jej polecenie.

Postanowiłam, że polecę na drugi koniec świata aby odetchnąć innym powietrzem. Wybrałam Koreę Południową. W samej stolicy jakim jest Seul.
Czytając jego książkę w ciepłe wieczory tego lata, zauważyłam, że rozpisał się w dość nie typowy sposób. Otworzył siebie, rozłożył swoje karty na stół i pokazał, że też popełnia błędy. Artykuł według mojej szefowej wampirzycy, przerósł jej oczekiwania.

- W zamian za to dała mi dodatkowe dni urlopu. Postanowiłam, że w takim układzie zostanę jeszcze tu na tej pięknej plaży. - skierowałam swój wzrok na horyzont, który łączył się z niebem w jednej linii.
- Sam również bym został jeszcze. Ale mam nadzieje, że czujesz się dobrze? - rzekł Seven prosto do mojego ucha.
- Mój drogi, przecież sam osobiście stałeś się moim lekarzem. Znasz wyniki badań. - uśmiechnęłam się do samej siebie. - Dobrze wiesz jak jest. Lepiej powiedz mi jak brat? Jaehee, tęsknie za nią.
- No cóż, robią to co powinni robić. Pracują. Ale pytają o ciebie cały czas. Tak samo jak i... - Seven zamilkł.
- Zdaje sobie sprawę, ale mam nadzieje, że mu nie wygadałeś się? - zapytałam poprawiając okulary słoneczne na nosie.
- Nie! Oczywiście, że nie!
- To dobrze.

Nastąpiła niezręczna cisza. Wzięłam głęboki oddech. W mojej głowie przechodziło mi tysiące myśli i wspomnień.
- Seven. Wiesz o tym, że jesteś moim przyjacielem. Ufam ci. A mnie nic nie dolega i wszystko będzie dobrze. Dam radę. Zarabiam tyle, że śmiało mogę wysłać je na Oxford w Brytanii. - zaśmiał się na moje słowa.
- Ha! Mam taką nadzieję.
- Tak, wybacz ale jest tu już pora obiadowa i umieram z głodu. Odezwę się jutro.
- Trzymaj się Livia. - to były ostatnie słowa zanim rozłączył się na dobre. Ponownie westchnęłam ciężko.

Muskałam palcami u stóp ciepłą wodę od Morza Wschodniochińskiego. Naciągnęłam na ramiona delikatne materiały w kolorach bieli. Schowałam telefon do czarnej kopertówki. Położyłam dłoń na brzuchu i odwróciłam się ku wyjściu z plaży. Ze wszystkich ludzi jakich znam, najmniej spodziewałam się jego za moimi plecami, akurat jego. Nie dość, że ledwo mogłam się poruszać to jeszcze moje nogi zrobiły się jak z waty. W tej chwili już nie mogłam się wycofać. Nie było takiej możliwości. Przerażenie zamieniło się w lekki uśmiech na mojej twarzy. Chciałam podejść do niego, ale gdy to zauważył szybkim krokiem znalazł się przede mną.

Zagryzał dolną wargę, a to na zmianę z górną. Złapał się za zarost, który prawdopodobnie miał kilka tygodni. Zmienił się. Zmienił się dramatycznie. Znaczy nie tak jak ja, ale pomimo to. Widzę, że zaczął więcej ćwiczyć. Nie wiedział co powiedzieć, więc ja przerwałam jego natłok myśli.
- Tak, tak. Zgadza się. - wciąż patrzył na mój brzuch.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam.
- Znalazłem badania u Seven'a. - odpowiedział ochrypłym głosem, którego jeszcze nie miałam okazji posłuchać. - Jak i kiedy miałaś mi powiedzieć?

Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść ku wyjściu, mijając go po prawej.
- Nie wiem. Kiedyś na pewno, a biologia i anatomia człowieka raczej nie jest ci obca.
- To nie jest odpowiedź. - wyrównał krok wraz ze mną.
- Jumin. Przypomnij sobie. Po tym jak odnaleźliśmy brata Seven'a, potem gdy spędziliśmy tę jedną noc... Bez zasad, regulaminu. - skrzywiłam się na twarzy. - Niestety, prezerwatywa nie wystarczyła.

Dałam mu swoją kopertówkę od Channel aby mi ją potrzymał, bym mogła założyć klapki od Calvina.
- I teraz mamy tego efekt. Owszem, na początku byłam przerażona, ale jestem główną szefową działu powieści fantasy w Nowym Jorku. Poradzę sobie.

Zamilkł. Wiedział, że jestem typem osoby, która umie się odgryźć i postawić fakty jasno. Nie przypuszczał wcale, że sobie nie dam rady. Potarł swoją zmęczoną twarz, gdy zadzwonił mu telefon.
- Han. - rzekł do telefonu.
Praca. Jak zwykle praca. Nawet w takiej chwili. Chociaż ja również miałam swoje obowiązki, ale umiałam je oddzielić od spraw pilniejszych. Bez słowa po prostu poszłam przed siebie z myślą aby coś zjeść.
- Dobrze, bądźcie za dwie godziny. - złapał mnie za ramię co nie spodobało mi się. Swoim wzrokiem na niego kazałam mu mnie puścić.
- Livia. Na litość boską. Mam zaraz samolot powrotny, a my stoimy wśród wysokich zielonych bambusów. - na jego słowa lekko uśmiechnęłam się. - Nie proszę cię o nic albo i proszę, już sam nie wiem, ale w dniu, w którym odeszłaś. V znalazł mnie pijanego po sam sufit w wózku z supermarketu. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Chce się tym dzieckiem zająć.

Nie umiem się gniewać, nie umiem być długo zła, nie umiem odmówić. W tej sekundzie nie chciałam tego. Chciałam być przeciwna i powiedzieć po raz pierwszy, nie.
- Dziećmi.
- Co? - zapytał zmieszany.
- Dziećmi. To bliźniaki. Jedno z nich to dziewczynka, drugie to chłopiec. - pomasowałam się po brzuchu, które było zakryte delikatnym, lekkim materiałem sukni aż do ziemi.
Był jeszcze bardziej zaskoczony niż przypuszczałam. Widać, że słabo przeczytał te badania Seven'a.

Z jednej strony, to co się wydarzyło, było wspaniałą przygodą mego życia. Odmieniło mi światopogląd, zmieniłam podejście w pewnych kwestiach. Zakochałam się w mężczyźnie, zaszłam z nim w ciąże, a ja dalej chciałam być sama. Chociaż teraz niedługo będzie to niemożliwe, ale w pewnym sensie. Odrzucałam dalej poczucie takie jakie powinnam już dawno mieć w swojej codzienności. Każdy głupiec by dał temu szanse, ale czemu ja nie potrafiłam? Nosiłam w sobie życie oraz ogień, który sprawiał, że moje dni były coraz lepsze. A ja nie chciałam się tym z nim dzielić. Zapewne bym przywykła do tego, że jest inaczej. Jednak człowiek z natury odrzuca to, co może być dobre, ponieważ nie chce czynić ran, ale też jestem osobą, która podejmuje ryzyko we wszystkim.
- Anulowałeś mi pobyt w hotelu?
- Zaraz to zrobię. - rzekł.
- Spakowałeś mi rzeczy? - zapytałam ponownie.
- Jaehee to zrobiła. - szepnął. Kiwnęłam kilkakrotnie głową.
- Okay, stoję tu jak słup, a zjadłabym konia z kopytami. Za trzech. - poszłam dalej wśród ogrodu z bambusami.
- Zamawiam do samolotu trzy pełne obiady. - wyjął telefon z kieszeni, po czym przyłożył do ucha.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i bez żadnych skrupułów splotłam jego palce z moimi. Odwzajemnił uścisk.

To nie był sen. Żadne z tych wydarzeń, nie było snem. To miało miejsce naprawdę. Już nie musiałam czytać tych opowieści o dziewczynach, które chciały przeżyć „świąteczny cud Bożonarodzeniowy". Ja od tej chwili, przeżywałam go codziennie.

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz