6

505 24 2
                                    

- W lodówce masz mięso, które wystarczy wstawić do mikrofalówki, pamiętaj by sprawdzać okna oraz...
- Już! Zamilcz! - podniosła głos bardziej niż ja, z ogromnym uśmiechem. Spojrzałam na nią z lekkim zdziwieniem, ale wiem o co jej chodziło. Byłam za bardzo wrażliwa i przesadzałam. Była już dorosła, mimo że ja byłam starsza, ale i tak.
Westchnęłam ciężko opierając się o klapę bagażnika.
- Wiem, wiem. Katie, po prostu. - nie dała mi dokończyć, ponieważ jej ramiona owinęły mnie w dość mocnym uścisku.
- Daj spokój. Lepiej skup się na wyjeździe. Na swojej pracy. - jej dłonie przeszły na moje ramiona.
- Tak, zdecydowanie. - tylko tyle potrafiłam powiedzieć. Zamknęłam tył pojazdu i usiadłam za kierownicą. Blondynka pomachała przez okno obok, po czym ruszyłam na Queens.
Owszem, nie daleko, ale ponad tydzień mnie nie będzie.

***

- Dzień dobry, na nazwisko Smith rezerwacja. - rzekłam do ślicznej Azjatki za ladą w hotelu Hilton. Miała zgarnięte czarne włosy oraz czerwoną szminkę na ustach.
- Proszę bardzo. - podała mi kartę do pokoju i poprosiła o podpis na wydruku.
Wjechałam na co najmniej setne piętro. Numer pokoju dopiero miałam 5620.
Weszłam do środka i ukazała mi się cudna sypialnia z łazienką obok. Rzuciłam na okrągły fotel koloru kawy z mlekiem płaszcz na duże guziki, niebieską walizkę firmy włoskiej zostawiłam w przedsionku, zdjęłam pantofle i utknęłam w białej pościeli. Margo postarała się.
Włączyłam telewizje powieszoną na ścianie, a następnie przeczytałam jeszcze raz, wszelkie informacje od niej na poczcie przez tablet. Wydrukowałam je również na wszelki wypadek.

Nagle coś mnie naszło i sprawdziłam smsy. Coś mi tu nie pasowało. W sumie to wszystko mi nic nie grało.
Położyłam się na poduszkach z telefonem w ręku i przeczytałam je jeszcze raz. Ostatniej wiadomości to za bardzo nie rozumiem.
Szczyty moich marzeń.
Czyli, że co? Udało mu się osiągnąć to czego chciał? Przecież i tak już ma wszystko. Pieniądze, sławę, a nawet podbił kulturę, pisząc właśnie tą książkę. Czego jeszcze żąda?

Postanowiłam, że nie będę na razie sobie tym zaprzątać głowy i skupię się na zlocie.
Jutro będzie można porozmawiać z Johnem Greenem oraz Rainbow Rowell. Twórcy współczesnej literatury dla młodzieży z humorem. Przyznam, że naprawdę działają na małolaty, ponieważ sama widzę po rodzeństwie Katie. Również je przeczytałam i przyznam, że nie dziwię się iż każdy by chciał przeżyć coś takiego. Nawet ja. Ostra babka, ale dbająca o innych. Wiem, to może wydawać się zabawne.

Wstałam i poszłam wziąć szybki prysznic. Zaraz przyjdzie kelner z kolacją. Przebrałam się z koszuli i dżinsów w wygodne czarne legginsy oraz bokserkę. Jeszcze związałam włosy w koka gdy zapukano do drzwi. Młody mężczyzna z fartuchem i muszką, podał do stołu.
- Czego się pani napije?
Usiadłam sobie na krześle z pięknego drewna i skóry.
- Myślę, że do kaczki idealne będzie czerwone wino.
Zaprezentował butelkę włoskiej marki i nalał mi zawartość do kieliszka. Tacę i szkło odłożył na wózek z metalu.
- Życzę smacznego. - rzekł i już chciał kierować się do wyjścia, ale coś sobie przypomniał. Spod białej zasłonki wyjął sztywną teczkę. - To dla pani.
- Od kogo? - zapytałam przestając żuć sałatkę.
- Prosił o anonimowość.
Nic dziwnego. Już było dla mnie jasne. Nawet na chwilę nie będę miała spokoju. Mój kochany wielbiciel lub prześladowca.
- Zostaw mi butelkę. - postawił ją na stole pokrytej obrusem. Ukłonił się lekko i wyszedł.
Zostałam sama z tym czymś jak i talerzem pełnym jedzenia, na które straciłam apetyt. Za to wypiłam do dna napój procentowy, po czym nalałam go sobie znacznie więcej.
Nie miałam pojęcia już co robić. Otworzyłam i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To były moje pytania jako dziennikarki do autorów wytłuszczone drukiem, a pod nimi odpowiedzi. Długie, krótkie ale są. Kurwa mać. Odwalił za mnie całą robotę. Wpierdzieliłabym mu, ale pytanie komu? Nawet jeśli to on, nie mam dowodów. Gdybym na niego nakrzyczała, mogłabym wyjść na idiotkę, ponieważ okazałoby się, że to nie on. I co wtedy? Nie chcę myśleć. Wzięłam wszelkiego rodzaju papiery z tej teczki i wyrzuciłam do kosza obok stolika nocnego.
W klatce piersiowej czułam ucisk co sprawiło, że ciężko mi się oddychało. Zamknęłam oczy i usiadłam na chwilę na łóżku. Noc była jak zawsze piękna, a za zasłonami widać było rozmazane światła. Podeszłam do balkonu, które otworzyłam. Uderzyło mnie powietrze tak nie czyste, jak i ta gra. Widziałam stąd mnóstwo wież radiowych, telewizyjnych i wiele innych. Z góry musiał być jeszcze bardziej oszałamiający widok. Pieprzyć to. Idę spać.

***

O poranku, ten sam pan, przyniósł mi śniadanie. Płatki na mleku z jajecznicą. Trochę niezła mieszanka, przecież nie jestem w ciąży, ale smakowało mi.
Ubrałam się w spódnice, która przypominała metalową siatkę, koszula z mocnym wcięciem dekoltu, rajstopy i obcasy. Włosy rozpuściłam, a makijaż z czerwienią sprawił, że wyglądałam jak należy. Nałożyłam na siebie plakietkę na smyczy i zabrałam wszelkiego rodzaju potrzebne rzeczy. Nie wiem czemu, ale spojrzałam się za siebie, co nigdy tego nie robię. Miałam na myśli ten zrobiony wywiad.

Dość długo czekałam na moją kolej na dachu hotelu. DJ grał spokojną muzykę gdzie ludzie pili szampana już z samego rana. Biznes jest biznes. Ogrodowe krzesła, szklane stoły oddawały klimat temu miejscu. Nie wiele osób ma ranking na ten zlot, więc trzeba korzystać póki można. Usiadłam na białej poduszce kwadratowego krzesła w kolorze brązu przypominający koszyk wiklinowy. Podano nam dwie szklanki wody na stół. John Green w marynarce i okularach wyglądał jak malarz, a nie pisarz, ale cóż. Każdy ma jakieś luki.
- Więc, "Gwiazd Naszych Wina" to najogromniejszy sukces pana w życiu. Napisał ją dla chorej dziewczyny...- zaczęłam czytać gdy mi przerwał.
- Już słyszałem te słowa. Wiem, że jesteś klasy słynnym krytykiem, ale czy przypadkiem nie? - szczęka mi opadła.
- Nie, nie. Nie ukradłam nikomu pytań. - zabije tego kogoś.
- Aha, ale to w takim razie. - Czuł się również zakłopotany. - Dostałem je na e-mail. - rzekł patrząc na moje wydruki. Cholera jasna.
Opadłam na oparcie nie wiedząc co robić dalej.
- W takim razie ja zostałam okradziona. Te pytania są moje i ktoś zadał je przede mną. - wstałam, podziękowałam i wyszłam.
Nie miałam zamiaru się poniżać. Nie miałam również wyboru. Nie miałam w sumie nic. Kurwa! Wręcz krzyczałam w duchu.
Muszę Margo wysłać ten gotowy wywiad. Ja pierdole, ale oszukuje. Tak samo z Rainbow Rowell.
Muszę się jakoś tego pozbyć. Muszę dowiedzieć kto mnie tak obserwuje, muszę to zakończyć, ponieważ to zniszczy mi życie. Walony. Nie wiem czy go to bawi, ale na pewno nie mnie.
Wyjęłam telefon z torebki gdy przyszedł SMS.

Mój błąd.

Och, żebyś wiedział! Miałam ochotę rozwalić ten telefon w windzie, ale się powstrzymałam gdy zadzwonił dzwonek na moje piętro. Szybkim krokiem skręciłam w lewo i długim korytarzem prawie na sam koniec, udałam się do siebie, pisząc pierwszą odpowiedź na ten numer.
Ale nie tak szybko.
Stanęłam jak wryta blisko swoich drzwi gdy na końcu korytarza, siedzącego na parapecie okna, ubrany w garnitur z fioletowym krawatem. W ogóle nie pasującym do mojego stroju. Za bardzo męski, za bardzo seksi, za bardzo budził we mnie uczucia, których nigdy nie miałam oraz tych, których pragnęłam od kiedy go poznałam. Patrzył na mnie tym swoim głupim uśmieszkiem, jakby liczył na jakąś łaskę. Trzymał ręce w kieszeni co sprawiło, że był wyluzowany w porównaniu do mnie. Nic z tego. Dokończyłam szybko wiadomość i ją wysłałam.
Dźwięk powiadomienia i jego ruch dłoni sprawdzając swój telefon, uświadamia mnie, że miałam rację. Szybko się odsłonił. Zaśmiał się lekko nie otwierając ust, ale za to jego kąciki poszły do góry. Jego wzrok znów skierował się na mnie. Stałam wypełniona mieszanką złości jak i ochoty go udusić w romantyczny sposób. No super, przyznam.
Nie miałam nic do powiedzenia, więc wyjęłam kartę by otworzyć drzwi, chociaż ciężko mi było gdy się tak trzęsły ręce. Zamknęłam je za sobą, po czym oparłam się o nie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wzięłam oddech.
Odblokowałam ekran by przeczytać tekst jaki mu wysłałam.

Spróbuj zrobić coś takiego jeszcze raz lub wykręcić taki numer, to obiecuję, że twoje diamenty, które masz między nogami, będą jadły psy z ulicy.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz