5

491 20 0
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, które chciały przedostać się przez ciemne, niczym nocne niebo, zasłony. Rozsunęłam je i ukazała mi się jedna z typowych ulic tego miasta. Usiadłam w głębieniu okna. Chłodny parapet czułam przez skórę swoich ud. Krótkie szorty od piżamy nie zasłaniały zbytnio intymnych części ciała, ale to było nawet przyjemne.

Patrzyłam na ruch uliczny, który był od świtu do nocy, kamienica na przeciwko przypominająca z serialu "Przyjaciele". Typowa ze schodami przeciwpożarowymi.
Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni na lewo i zobaczyłam puste pomieszczenie. Katie jeszcze nie wróciła z nocnej przygodny i wątpię by wróciła szybko. Nastawiłam elektryczny czajnik na kawę rozpuszczalną z dwiema łyżeczkami cukru, po czym włączyłam telewizor na jakieś poranne wiadomości.
- Stłuczka na autostradzie A1 spowodowała zatrzymanie ruchu ulicznego na dwie godziny...

Zajrzałam do lodówki co mamy by zjeść jakieś śniadanie, ale to były marne szanse. Jak zwykle zjem coś po drodze.
Spojrzałam na sukienkę, którą rzuciłam na kanapę po powrocie z wystawy. Od razu wróciły mi wszystkie wspomnienia. Zdjęcia ze mną zostały sprzedane, następnie przyszła ta wiadomość. Szczerze mówiąc czuję się osaczona, śledzona. Niczym przestępca, na każdym czujniku. Lekko rozrywał mnie strach od środka, pokazując moje oblicze. Gdy tak się dzieje, nie myślę racjonalnie. Nie wiem co robić.

Zalałam czerwony kubek i wymieszałam zawartość. Usiadłam sobie na barowym krześle przy kwadratowym blacie na środku kuchni, oglądając telewizję. Przeglądałam wczorajszą gazetę o modelkach, którą przyniosła Katie, gdy nagle odezwał się budzik w telefonie. Musiałam wstać i podejść do kanapy, po czym podświetliłam ekran przyciskając biały guzik.
Nic nie przyszło.
Weszłam w SMS i odczytałam od nieznanego mi numeru wiadomość jeszcze raz.

W Central Parku zapanowała śliczna jesień mimo lata. Niedługo w sumie ono zawita do nas.

Nie odpowiedziałam jeszcze, ponieważ nie wiem czy w ogóle to robić. Nie mam pojęcia, czy w ogóle zaczynać coś, co nie będzie miało sensu. Czy to będzie w porządku rozmawiać z kimś, kogo nie znam oraz owszem, to szalone, ale to jest wręcz chore. Ciężko nawet opisać.
Człowiek robi głupoty pod wpływem impulsu, a gdy już w coś wejdzie, ciężko potem z tego zrezygnować. Na pewno z czasem bym tego kogoś po drugiej stronie poznała, ale też mam przeczucie kto to może być. Jednak czemu by się nie zabawić?

Udałam się do siebie do łazienki by wziąć szybki prysznic, ubrałam się w czarne spodnie, białą bluzkę na guziki oraz dżinsową kurtkę. Zrobiłam makijaż gdzie podkreśliłam oczy czarną kredką, a usta wyglądały naturalnie różowe za pomocą błyszczyka.
Wzięłam torebkę i potrzebne rzeczy do niej. Wróciłam jeszcze na chwilę do kuchni, by na lodówce zostawić liścik dla Katie. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do auta.
Przyszła kolejna wiadomość, ale tym razem e-mail z wymaganiami co do Book Legend.
Westchnęłam ciężko i przekręciłam kluczyki.

Niebo lekko się zachmurzyło i najwidoczniej zapowiadało na deszcze, ale nie przejęłam się tym. Miałam dzisiaj wolne, ale i tak musiałam wpaść na chwilę do swojego biura.
- Cześć Scarlet. - przywitałam się z ochroniarką.
- Ktoś zostanie wylany. - szepnęła czarnoskóra kobieta o genialnych krągłościach. Czarne włosy i kolczyk w wardze sprawiał wizerunek groźnej laski.
Uśmiechnęłam się złowieszczo, ale nie miałam zamiaru nikogo wylać, chociaż kto pierwszy nim był, to na pewno Margo. Tylko, że musiałabym mieć taką władzę.

Na ostanie piętro windą. Mnóstwo ludzi pracuje przy swoim biurku, gdy ja skręcam w lewo na samym końcu pomieszczenia przez szklane drzwi. Siadam w końcu na moim fotelu co przynosi ogromną ulgę, ale nie ma co się cieszyć. Wychodzę stąd jak najprędzej. Zbieram z czarnego blatu wszelkie dokumenty, które zostawiłam by wiedzieć, że te sprawy nie są skończone. Sięgam po pustą teczkę w szufladzie bocznej i chowam je. Nagle telefon mi wibruje w kieszeni, ale ignoruje go. Później odczytam.

Wychodzę jak poparzona, ponieważ nie chcę spędzić tu chwili ani dłużej. Uderza mnie powietrze o ogromnej wilgoci. Jedna kropla, druga, na raz ulewa. Szybko schowałam się w aucie. Wyjęłam telefon i sprawdziłam kto tam próbuje się do mnie dobić.
Mystic.
Tak go podpisałam.

Czerwone wino smakuje najlepiej.

Na kij mi to wiedzieć? Owszem, uwielbiam czerwone wino, ale do czego mi taka informacja? Rzuciłam telefon pod radio by go podładować i wróciłam do domu z Midtown Manhattan na Brooklyn.

- Cześć skarbie! - pisnęła z zadowolenia Katie tańcząc z jednego pokoju do drugiego. Odłożyłam klucze jak i kurtkę i wzrokiem poszłam za nią, ponieważ wiem iż noc była udana, a z drugiej coś innego ją cieszyło.
Oparłam się o futrynę z założonymi rękami.
- Co ty taka? - zapytałam.
Zawirowała na środku pomieszczenia i wskazała na butelkę koloru czarnego.
- Kupiłaś wino?
- Nie. Ktoś je przysłał. - poprawiła mnie. Z lekkim zaskoczeniem podeszłam do niej i wzięłam napój w swoje ręce.
- Nic nie było po za... - między palcami miała kremową oraz pomarszczoną wizytówkę. - Tym. Podpisane "Dla Livii".

Tego było już za wiele. Bałam się. Cholernie się bałam. Dreszcz przeszedł całe moje ciało. Od stóp do głowy, przez kości i układy wszelkiej maści w człowieku.
Telefon znów poruszył się.

Szczyt moich marzeń.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz