12

367 19 0
                                    

Obudziłam się następnego dnia gdy hałas z ulicy przedostawał się przez uchylone okno do pokoju. Jedwab sprawiał mi ogromną przyjemność, ponieważ dotykał moje nagie ciało, ale nie było niczym w porównaniu do ręki, która mnie dotykała na brzuchu. Ciepła, silna, i przede wszystkim jego. Jego dłoń w końcu dotknęła mnie tak naprawdę. Spał sobie spokojnie, a jego włosy jak i moje były w każdą stronę jakie są tylko na tym świecie. Cichutko wymknęłam się do łazienki nakładając na siebie jego koszulę z wczoraj. Miałam ten zaszczyt ją rozpiąć i teraz mogłam ją zapiąć na sobie. Ukradkiem poszłam do kuchni, gdzie zostałam kieliszki brudne po alkoholu jak i otwarta butelka, a jej zawartość prawie pusta bez wyrazu i smaku. Odwróciłam się i lekko podskoczyłam ze strachu. Na blacie pojawiła się kotka o cudownych niebieskich oczach oraz białym futrze. Tak białym, że śnieg mógłby się wstydzić.
- Och, Jezu. - cudowna jak i piękna... wzięłam za jej obroże, Elizabeth. Cudowna jak i piękna Elizabeth wydała z siebie słodkie „miau" i zaczęła mruczeć.
- Nie strasz mnie tak. - szepnęłam. Zaczęła się łasić do mojej dłoni. Podrapałam ją za uszkiem lecz czas gonił. Radio, które było w rogu, ustawiłam na swoją ulubioną stację po cichutku. W rytm piosenek, kołysałam biodrami a jednocześnie robiłam śniadanie. Nie, to że tylko umiałam zrobić jajecznicę, ale miałam na nią ogromną ochotę. Pokroiłam ogórka, pomidora w plastry i ułożyłam na talerzu. Kromki ciemnego pieczywa posmarowałam, a herbatę zaparzyłam. Nie wiedziałam czy wolał z cytryną czy bez, więc położyłam obok na spodeczku. Do małego dzbanuszka wlałam letnie mleko. Ustawiłam wszystko ładnie i elegancko na blacie w kuchni. Wróciłam do kuchenki by zostawić po sobie porządek oraz włożyć garnki do zmywarki, dalej bujając biodrami.
- Nie kłopocz się tym. Anna, moja gospodyni się tym zajmie. - odskoczyłam lekko w bok, ponieważ znów omal nie dostałam zawału. Uśmiechnął się od razu gdy spojrzałam mu w oczy.
- Wiesz, miejmy trochę kultury. - dosiadłam się do niego i zaczęłam konsumować, ponieważ od samego patrzenia byłam głodna.
- Jak się czujesz?
- W porządku, a co? - zapytałam.
- Wczoraj to nie bardzo. - zagryzł kawałek pieczywa. Jego słowa mnie zamurowały.
- Co masz na myśli? - moje oczy udały się na niego. Odstawił kubek z naparem i jak to miał w zwyczaju splótł dłonie pod podbródkiem.
- Byliśmy już blisko, miałem to zrobić gdy ty nagle zaczęłaś mocno oddychać. Jakbyś się dusiła. Policzki miałaś bardzo czerwone i myślałem, że zaraz wybuchniesz czy coś.

Byłam lekko zakłopotana, ale chyba wiem co miał na myśli. Skoro nie zrobiliśmy tego i nie pamiętam tego za bardzo, to jest tylko jedno rozwiązanie.
- Czy chorujesz na coś? Musimy o tym porozmawiać, jeśli mamy dalej to kontynuować.
- Nie, nie jestem chora. Na nic. - odpowiedziałam niepewnie. Moja mina mówiła bardzo dużo, ponieważ straciłam apetyt jak i zdolność myślenia.
- To w czym problem? Wiem, że ledwo się znamy, ale uwierz mi. Podpisałaś umowę, a to znaczy, że mamy być wobec siebie szczerzy.
- Tak, jestem świadoma do czego się zobowiązałam. - ta relacja nie polega na czasie tylko na zmuszaniu się. Jest grą, w której celem jest nie zakochanie się. Chociaż już chyba przegrałam. Tak jak i on. Wstałam i zaczęłam ogarniać to co zostało na stole. Nie wiem czy miałam odwagę mu powiedzieć, ale musiałam. Ciężko było przekroczyć granice i znów otworzyć swoje rany. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić. Ledwo co, ale wciąż.
- Gdy miałam 13 lat, zaczął się nieciekawy czas. - oparłam się tyłem o szafki. - Ja i mama, byłyśmy tylko my, tata nas zostawił gdy ledwo co się urodziłam. I mając te lata, poznała kogoś. Byłam zadowolona, że nie będzie sama, czy coś. Jednak on nie był taki miły na jakiego się wydawał. Przychodził do mnie w nocy i robił różne rzeczy.

Powoli wstał i z szeroko otwartymi oczami podszedł do mnie, a ja nieświadomie wzięłam oddech ustami. Zaczęłam gryźć dolną wargę z nerwów.
- To dlatego jesteś taka srogo nastawiona do nas.
- Tak, ale...
- Nie z twojej winy. I masz zupełne prawo. - również wziął oddech lecz przez nos co było bardzo dobrze słychać. Nie wiedział co robić. Ja również, więc patrzyłam na to jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada zza czarnej bluzki. - Twoja mama wie?
- Tak, ale nie wierzyła w to i zostawiła mnie dziadkom pół roku później. Wyjechała gdzieś i słuch o niej zaginął.
Objął mnie w pasie. Delikatnie, chyba by mnie nie przestraszyć z powodu powrotu wspomnień.
- Przykro mi.
- Nie, było minęło. Mogłabym się umyć? Chciałabym się ogarnąć i wrócić do domu. Muszę wiedzieć co z Katie, czy żyje, czy...
- Tak, poczekaj tam na mnie. - uciekł na górę, a ja poszłam do łazienki obok jego sypialni, ponieważ tylko tam była mi znana. Nie chciałam się zgubić w tym apartamencie.

Duże lustro na ścianie w złotej oprawie, wanna o idealnym kształcie, obok kabina zasłonięta szkłem oraz drobne szafki gdzie w środku znalazłam płyny do mycia i inne kosmetyki. Oczywiście, wszystko męskie.
- Już jestem. - odwróciłam się ku niemu i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale przytuliłam go. Chyba zaczyna się we mnie otwierać jakaś ta dobra strona. Trochę słabo, ale czasem można. Tak mi się wydaje.
Zaczął rozpinać mi koszulę zostawiając mnie całkowicie bezbronną. Znów. Ale wstyd. Muskał moje ciało opuszkami palców gdzie jest tylko możliwość. Dostawałam od tego ataku serca, a między nogami już byłam mokra. Moje ciało dostawało mocnego kopniaka. Złapałam go za gumkę od bokserek gdzie było napisane Calvin Klein i bawiłam się nimi, aż powoli ciągnęłam na dół. W tym czasie zdjął z siebie bluzkę. Weszliśmy do kabiny prysznicowej, nastawił na ciepłą wodę. Strumienie przechodziły między nami, tak gdzie była jakaś przestrzeń. Wziął żel z półeczki w ścianie i nalał trochę sobie na dłoń. Smarował mnie od szyi, przez piersi gdzie moje sutki stały jak na baczność, na brzuch, wzdłuż tali, na uda, z wierzchu po intymnej części ciała i po łydkach. Pozwolił się opłukałam, a on w tym czasie siebie umył. To nie fair.

Na tym się jeszcze nie skończyło. Ustawił słuchawkę prysznica tak by leciała na moje plecy. Dłonie położył na moim karku i teraz namiętnie pocałował. Szczerze, w końcu. Poczułam jak penis mu staje i mokry dotyka mojej łechtaczki. Teraz to i ja miałam ochotę na igraszki. Rozłożyłam wargi i pozwoliłam mu ocierać się o nią. Brakowało mi tchu, a nie mówić już o tym bym ustała na własnych siłach. Gdy nasze usta nie mogły się odłączyć, tylko na chwilę by złapać chodź trochę tlenu, ruszał biodrami, a ja czułam że zaraz dojdę. Zaczął mocniej i przy okazji doszła jego dłoń. Orgazm gwarantowany. Sama się dziwiłam, iż jakie to ja dźwięki wydałam z siebie. Nie były zbyt głośne, ale mówiły dużo co teraz czułam. Zaczęłam się trząść z powodu fali rozkoszy jaka mnie naszła. Zacisnęłam dłonie na jego bicepsach. Nie przestawał się ruszać. Po chwili on doszedł. Złapał gwałtownie przez usta powietrze, a ja położyłam mu dłonie na twarzy i pocałowałam go na tyle, ile umiałam. Opłukał się oraz mnie, po czym wyłączył wodę.
- To za to co nie udało się zrobić tamtej nocy. - rzekłam przyklejona do niego.
Na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek.
- To dopiero początek, o milady. - pocałował mą dłoń.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz