15

283 12 0
                                    

Wróciłam cała obolała z pracy. Rzuciłam buty na obcasie gdzieś na podłogę przed windą, ponieważ chciałam pozbyć się ich jak najszybciej. Przez całe ciało przeszedł mnie dreszcz. Dawno nie miałam w biurze takiego zamieszania. Pracownice nie mogły sobie poradzić z dokumentami o starych numerach magazynu, okazało się, że wszelkiego rodzaju drukarki dziś nie funkcjonowały prawidłowo, jakby pech to za mało. Wyszłam za rogu. Ujawnił mi się Jumin, który próbował coś robić przy garkach i patelniach.

- Jesteś pewien, że chcesz to robić? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. Jego widok poprawił mi humor, ale widać, że nie mógł sobie poradzić.

- Zawsze ty gotowałaś, chciałem teraz coś ja, ale...- zamilkł łapiąc się za szyję. Podniosłam pokrywkę od srebrnego naczynia. Para uderzyła mnie w twarz, która miała bardzo słony zapach. Zauważyłam brązowy kolor na dnie. To był niegdyś makaron. Widać, że wszystko robiono za niego i nie miał przyjemności robić najprostszych czynności. Wyprostowałam się i chwilę podumałam.

- Nie mam również siły by coś dziś robić. Co powiesz na sushi do domu? - spojrzałam na niego z nadzieją.
- Zgoda. - odpowiedział z wielką ulgą. Najwidoczniej czekał tylko na to. Po jakimś kwadransie siedliśmy do stołu. Wypytywał mnie o dzisiejszy dzień, na który bardzo narzekałam.
- Za to ja mam parę pytań. Rano dzwonił do mnie Seven, twierdził, że wytłumaczysz mi resztę w sprawie tego hackera. - wstał i podszedł do wielkiej komody, gdzie były różnego rodzaju teczki. Wyciągnął jedną, przezroczystą.
- To część tej sprawy. - otworzyłam ją, a w niej były zdjęcia podejrzanych, raporty oraz wyciągi ile już zdążył ukraść. - Za każdym razem gdy będziesz szła gdzieś na miasto, to nie sama. Zostanie przydzielony ci ochroniarz. Proszę również byś uważała na tych facetów jeśli ich zauważysz, od razu zgłaszaj to. - wskazał palcem na fotografie. Jeden miał wąsy, drugi był łysy. Jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że mogliby zrobić coś takiego. Jednak też wiem, że w każdym człowieku kryje coś. Mam żywy przykład obok siebie. - Atakował nas za każdym razem gdy przyprowadzałem pewną kobietę. - westchnął bardzo ciężko.
- Nie możemy dojść, dlaczego. Jakby wykorzystywał moją czujność, ale przecież nigdy jej nie traciłem. Nawet przy was. Kradł po kilka milionów i znikał bez śladów.

- Masz dane na temat tych kobiet? - zapytałam niepewnie czytając jeden z raportów. Wynikało, że atakował zawsze w środku nocy. W chwilach gdy Jumin opuszczał miasto. Wstał z wysokiego krzesła i sięgnął do drugiej szuflady obok. Położył na blat przesuwając talerze po surowych rybach, szare koperty. Muszę przyznać, że wybierał całkiem ładne i atrakcyjne kobiety. Albo to one leciały na jego kasę. Były mniej więcej w moim wieku, ale nie starsze niż on. Każda miała zdjęcie i szczegółowe dane jak data urodzenia, numer peselu, grupa krwi oraz opis szkół i życiorys w skrócie. Przypominało to niczym całe czyjeś życie trzymane przez policję.

- O mnie też masz taką teczkę? - zapytałam z przerażeniem. Kiwnął tylko głową. Zaczęłam oddychać przez usta, ale było to do zrozumienia. Jest osobą publiczną. Musi liczy się ze wszystkim. Poskładałam dokumenty na jeden stos i podsunęłam je jemu. Dopiero teraz ogarnął mnie ciężar. Dopiero teraz zrozumiałam, że wdałam się w przestępczość i jeśli pójdzie coś nie tak, mogę trafić do więzienia. Chociaż wiem, że on na to nie pozwoli, ale i on sam może trafić za kraty. Z natłoku myśli schowałam twarz w dłonie.
- Jeszcze możesz wycofać się. - szepnął. Mam uciec? Nie. Oszukiwałam najlepszą przyjaciółkę by ją chronić, zgodziłam się na ten układ, ponieważ chciałam coś zmienić w swoim życiu, a że jeden dupek nie pozwala mu żyć normalnie to już przesada.
- Nie. Chcę ci pomóc. - na jego słowa zmusił mnie bym wstała. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. Objął mnie w pasie. Tak by żadna przestrzeń nie była między nami. - Jumin? - nie reagował. Jego usta przeszły na moją szyję składając delikatne pocałunki. - Jumin?! - rzekłam nieco głośniej.
- Wybacz, ale dawno nikt mi tak... dobrych słów nie powiedział. - było to dla mnie lekkim zaskoczeniem, ale ulotnił się z chwilą gdy tylko ujrzałam rodzinne zdjęcie na półeczce. Widać, że nie było ono pozowane lecz zrobione z przypadku. Nacisnęłam na jego koszulę sprawiając, że mnie puścił. Podeszłam do czekoladowej ramki i bacznie mu się przyglądałam.

- To twoi rodzice? - wskazałam dłonią jednocześnie patrząc na niego. Minął kanapę, wchodząc na miękki dywan, który był pod nią, trzymając dłonie w kieszeniach od spodni.
- Tak. Zginęli w wypadku samochodowym. Tamtego dnia, przyjechałem z mamą do biura taty i zacząłem się bawić jego telefonem. Nim obejrzałem się, zrobiłem zdjęcie. Wywołał je, a ja zatrzymałem. - opowiadał to z takim spokojem. Podziwiałam go. Widać, że przeszłość boli, ale uporał się z nią. Być może i ja, któregoś dnia będę mówić takim głosem jak on. Objęłam go ramionami wokół pasa. - Hej, ale nie smutaj mi. Nigdy nie wiem co wtedy robić.
- Nie, spokojnie. Nie będę płakać. - zaśmiałam się lekko na ostatnie zdanie. Jego dłoń spoczęła na moim barku, po czym pocałował mnie w czoło.
- Mam nadzieje, że to wszystko już pójdzie w zapomnienie. I uda się. Wybacz, ale mam trochę pracy. - wziął moje dłonie ku swoim wargom i złożył na nich pocałunek. Poczułam podniecenie wewnątrz mnie.

***

Mystic Milioner || •Mystic Messenger•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz