Następnego dnia koło siedemnastej, zaczęłam szykować się na konfrontację z Ashton'em.
Nie, nie z Ashton'em.
Starymi przyjaciółmi.
Miałam na myśli całą grupę, nie tylko Ashton'a.
Grupę która może być bez Ashton'a.
Schyliłam się, aby zebrać włosy w kitka. Podejrzewałam, że będzie to raczej luzackie spotkanie. Na nogi wsunęłam dość rozciąganie jeansy, których nogawki trochę podwinęłam. Wyciągnęłam z walizki pierwszą lepszą koszulkę. Nadawała się do co najwyżej spania. Zdecydowałam się na czarną z długim rękawem i dużym, wiązanym dekoltem który świetnie uwydatniał moje piersi.
Za sprawą makijażu doprowadziłam swoją twarz do dość dobrego stanu. Jedyną rzeczą z którą nie umiałam wygrać były paznokcie. Zdecydowanie potrzebowałam kosmetyczki, ale nie było mnie na nią stać.
Po domu rozniósł się dźwięk walenia do drzwi. Sama nie wiem dlaczego do nich podbiegłam.
Luke znowu bez słowa przeszedł przez próg domu i cmoknął mnie w usta.
-Nie całuj mnie kiedy nie ma takiej potrzeby- skrzywiłam się.
-Wczoraj się nie opierałaś- uśmiechnął się. Jego wzrok spoczął na moim dekolcie.
-Nieważne- przewróciłam oczami- Myślę, że to nasz pseudo związek nie wyjdzie bo Michael...
-To Michael- wzruszył ramionami- Jeśli go poprosimy nie puści pary z ust.
Odwróciłam się i zaczęłam zakładać buty. Irytowało mnie, kiedy mężczyzna opierał się o ścianę, a zaraz potem odpychał pukając.
-Możesz przestać?- zwróciłam mu uwagę przez zaciśnięte zęby.
-Rany! Ale ty jesteś nerwowa!- zaśmiał się.
Gdy tylko wyszliśmy dostrzegałam przed moim domem ładne, granatowe Lamborghini. Obok niego stał nastolatek i podziwiał je z zachwytem. Kiedy dostrzegł kim jest właściciel samochodu jego policzki zrobiły się czerwone.
-Dzień dobry- wyjąkał- Mogę zrobić sobie zdjęcie z samochodem?
Luke był niewyobrażalnie zły, a mnie to bawiło. Chłopak wolał mieć zdjęcie z maszyną niż z nim.
I dobrze.
-Spadaj szczylu- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Byłam w szoku. Dzieciak odwrócił się i zaczął odchodzić.
-Czekaj!- zawołałam- Zrobię ci zdjęcie! Chodź!- wyrwało mi się.
Nie mogłam patrzeć na jego smutną minę. Kiedyś Luke sam strzelał sobie fotki z fajnymi autami.
-To mój samochód- zacisnął palce na moim przedramieniu.
-A ja jestem twoją dziewczyną więc chyba mam prawo podejmować decyzje które nikomu nie szkodzą.
Zgromił mnie wzrokiem, ale ja nie pozostałam mu dłużna.
-Mówisz serio?- ucieszył się nastolatek.
-Serio- puściłam mu oczko.
Przejęłam od niego telefon, a on się ustawił.
-Jak masz na imię?
-Victor- uśmiechnął się dumnie.
Zrobiłam mu parę zdjęć. Na jednym nawet widać było naburmuszonego Luke'a.
-Wow! Dzięki!- oddałam Victor'owi telefon. Odbiegł w drugą stronę.
-Jeśli tak dalej pójdzie to nawet moja gra aktorska nie pomoże nam w udawaniu związku- prychnął Hemmings i wsiadł do swojego auta. Poszłam w jego ślady.
-Aż tak wiele mnie ominęło?- uniosłam brwi- Twoją jedyną rolą w jakimkolwiek przedstawieniu był Kleszcz Kasia.
-To był Kleszcz Konrad- zapalił silnik posyłając mi kolejne groźne spojrzenie.
-Nie- parsknęłam śmiechem- To była Kasia, a twoja mama wymówiła ci że to Konrad abyś w ogóle wyszedł na scenę.
Zapięłam pas. Ruszyliśmy.
-Grałeś gdzieś jeszcze?
Hemmings unikał moje spojrzenia.
-W reklamie- mruknął.
-To super!- wypaliłam. Przez moment naprawdę cieszyłam się jego szczęściem, ale on tylko zacisnął ręce na kierownicy- Musisz mi ją kiedyś pokazać!
-Nie ma nowy- stanął na światłach.
-Czemu?
Nie odpowiedział tylko nacisnął pedał gazu kiedy znowu było zielone.
-Ziemia do Luke'a- powiedziałam śpiewnym głosem.
-Ta reklama nie powinna istnieć- żachnął się- Promowałem krem na trądzik.
-Co?- zapytałam z niedowierzaniem- Serio?
Pokiwał głową, a ja zaśmiałam się pod nosem.
-Bez przesady, pewnie nie jest tak źle- uśmiechnęłam się.
Przez moment nasze spojrzenia się spotkały. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło.
-To jakaś porażka- również się zaśmiał- Może kiedyś ci pokaże.
Zatrzymaliśmy się na jakimś odludziu.
-To tu?- zmarszczyłam brwi.
Naprzeciwko siebie stały tylko dwa domy. Były na jednej posesji. Łączył je zadbany ogród.
-Mhm- mruknął Luke przygryzając wargę- Michael i ja mieszkamy po prawej, a reszta zajmuje lewą stronę.
-To czyj był ten dom w którym organizowaliście imprezę?
-Też nasz- wzruszył ramionami- Nie narzekamy na mały budżet. To miejsce gdzie naprawdę spędzamy wolny czas. Możemy odpocząć i tworzyć muzykę. Czasami oblegają nas paparazzi- spojrzał na mnie- tak jak ostatnio gdy Irwin chciał cie wziąć do siebie, ale na szczęście rzadko się to zdarza. Z zewnątrz posesja nie jest zbyt atrakcyjna.
Wysiedliśmy z samochodu. Nie mogłam zgodzić się z Luke'em bo oba domy wyglądały cudownie. Były zadbane i skromne, a do tego miały w sobie ,,to coś".
Zdałam sobie sprawę gdzie jestem i poczułam ucisk w żołądku. Wiem, że Hemmings coś do mnie mówił, ale ja nie słuchałam.
-Ejej dziewczyno- położył mi rękę na ramieniu- Nie masz się co denerwować.
-Mali też tu mieszka?- wyrwało mi się.
-Nie- zacisnął usta.
Mężczyzna popchnął mnie delikatnie. Otworzył drzwi.
-Jesteśmy!- wrzasnął.
Przez chwilę panowała cisza. Gestem ręki pokazał mi, że mogę się ruszać, ale ja nic nie zrobiłam.
-Van...- na górze schodów zobaczyłam Ashton'a. Sparaliżowało mnie jeszcze bardziej.
-Vanessa!- obok Irwin'a przepchnął się znajomy mi mulat. W tamtym momencie moja własna bańka strachu pękła, a oczy zaszły łzami.
-Calum!- pisnęłam.
Nie zdążyłam zrobić nawet kroku, a już znajdowałam się w jego ramionach.
-Tak okropnie, kurewsko tęskniłem- powiedział, a moim ciałem wstrząsnął szloch- Zabije cie jeśli kiedykolwiek jeszcze postanowisz wyjechać.
A teraz pytanie: Czy komukolwiek świta kim był Victor w pierwszej części?
Kolejny rozdział w tym tygodniu i muszę przyznać, że jestem nawet zadowolona.
Ala xx
CZYTASZ
We are the kings and queens/A.I
RandomKONTYNUACJA ,,CROWN DOESN'T MAKE A QUEEN/A.I"! Okładka wykonana przez @dianaa_98 Minęły cztery lata. Cztery lata odkąd Ashton i Vanessa zakończyli swój związek, a ona wyjechała do Londynu. Irwinowi długo zajęło pogodzenie się z jej brakiem. Oboje do...