17

56 8 17
                                    

Ashton POV

Chcieliśmy zrobić imprezę więc w piątek przenieśliśmy się do jednego z naszych domów. To głupie, mieliśmy parę domów. Wolałbym mieć jeden który mi się spodoba, zamieszkać tam z kimś kto będzie dla mnie ważny i więcej się nie przenosić.

Nie musieliśmy ogłaszać przyjęcia. Wystarczyło, że wrzuciliśmy krótką informację na Snapchat'a, a ludzie dobijali się do nas tłumami.

-Hej- ziewnęła Mali wchodząc do kuchni. Calum i Margo robili dla nas wszystkich jajecznice, brudząc przy tym całą kuchnie.

Nie lubiłem patrzeć na ich czułości, chociaż ich relacja była na swój sposób piękna. Margo potrafiła być wredna, czepialska, a nawet nie do zniesienia, ale wystarczało, że Calum coś powiedział i stawała się zupełnie inną osobą. Hood za to myślał wyłącznie o niej.

Odwróciłem głowie gdy przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował.

-Co chcecie dzisiaj robić?- zwróciłem się do siedzącej obok mnie siostry Hood'a oraz Michael'a.

-Nie wiem- mruknęła kobieta. Uśmiechnęła się do Margo która nałożyła jej jajecznice- Pewnie nic. To moje ulubione zajęcie.

-Ja mam plany- powiedział Michel. Pośpiesznie wpakowywał sobie jajecznice do buzi. Spojrzeliśmy na niego, myśląc, że będzie kontynuował- Prywatne.

Do kuchni stoczył się Luke od którego śmierdziało alkoholem. Mruknął coś pod nosem, a następnie zabrał się do jedzenia śniadania. Reszta osób w pokoju poszła w jego ślady.

Mali patrzyła się na niego jak na obrazek. Mimo tego, było widać jak bardzo się martwi.

-Co to jest?- warknął chłopak wyciągając z jajecznicy coś co najwyraźniej mu się nie spodobało.

-Jeśli nie chcesz jeść to sobie wezmę- Calum zabrał mu talerz- Moja dziewczyna i ja gotujemy świetnie, a ty jesteś wybredny.

-To prawda- uśmiechnąłem się- Dawno nie jadłem takiego dobrego śniadania.

-Lizus.

Nie chcąc robić afery, puściłem ten komentarz mimo uszu. Wziąłem łyka herbaty i kontynuowałem jedzenie.

-A ty, jakie masz plany na dziś Luke?- zapytała Margo chcąc podtrzymać rozmowę.

-Pewnie przez cały dzień będę lał w siebie alkohol, aby móc znowu zrobić to na imprezie- zaśmiał się szturchając Michael'a- Dobry plan, co nie? Dołączysz się?

-Mam inne rzeczy do roboty- przewrócił oczami Mike.

Chłopak podziękował za śniadanie i odniósł swój talerz do zmywarki. Usiadł na blacie.

-Jesteście w chuj nudni.

-Myślę, że powinieneś trochę przystopować z alkoholem- zabrała głos Mali-Koa.

Przy stole zapanowała cisza. Niezręczna, krępująca cisza.

-Myślę, że twój facet nie powinien obmacywać się z moją dziewczyną w sylwestra- powiedział spokojnie i dobitnie mężczyzna.

Zamknąłem oczy czując, że zaraz rozpęta się wojna.

-Cal kotku chodźmy na spacer- powiedziała Margo wstając od stołu- Posprzątacie po jedzeniu?

-Pewnie- uśmiechnął się Michal klepiąc Calum'a po plecach.

Para splotła swoje dłonie razem i wyszła z pomieszczenia.

-To, że twoja dziewczyna...- zaczęła Mali. Rzuciłem jej ostrzegawcze spojrzenie.

-Nie masz mi nic do powiedzenia Irwin?- parsknął śmiechem Luke- Przyjacielu?

-Daj spokój- odpowiedziałem ostrożnie.

-Aż tak pragniesz Vanessy, że zdradzasz własną dziewczynę i kumpla?- warknął Hemmings- Ma zajebiste usta, prawda? Chciałabyś, aby owinęły się dookoła twojego kutasa?

Zacisnąłem pięści. Nie chciałem się z nim kłócić.

-Luke przestań- szepnęła Mali.

-Nie broń go!- krzyknął blondyn- Nie przyjmujesz się tym, że dotyka inną dziewczynę?! Moją dziewczynę!

-Zamknij się!- wstałem- Gówno kurwa wiesz!

-To mi wyjaśnij!

-Może jakbyś tyle nie chlał to sam byś się zorientował!- wrzasnęła Mali.

-Ej ludzie, uspokójcie się- powiedział Michael.

-Przestań pieprzyć!- niekontrolowanie zrzuciłem ze stołu kubek.

-Będę sobie pieprzył ile będę chciał! I to twoją byłą dziewczynę!- Hemmings dźgnął mnie placem w klatkę piersiową- Przypominam ci jeszcze tylko dzięki tobie nie jesteście razem. Mogę robić co chce, a ty co najwyżej błagać mnie o nagranie jej jęków- odwrócił się na pięcie- O i jeszcze jedno. Zmiana planów- mruknął- Jadę do MOJEJ Vanessy.

-Co, nie- zamrugał pośpiesznie Clifford- Nie możesz jechać do Van.

-Zamknij...

-Pogadajmy- popchnął go wyprowadzając z pomieszczenia.

W kuchni zapanowała cisza. Do moich uszu dochodziło tylko ciche chlipanie Mali.

Zacząłem sprzątać talerze nic nie mówiąc. Słowa Luke'a odbijały się echem w mojej głowie.





Oparłem się o brzeg basenu. Chłodna woda pomagała mi oczyścić myśli.

-Podasz mi papierosy?- zawołałem do zajmującej leżak Mali. Dziewczyna odrzuciła mi białą paczkę.

-Myślę, że coś jest w tym wszystkim nie tak- wzięła ostatniego łyka drinka.

Wstała ze swojego miejsca, aby podejść do mnie i wejść do basenu.

-Z czym?

-No wiesz- westchnęła- Tym związkiem Van i Luke'a. Nie wyglądają jakby byli w sobie zakochani.

Oparłem brodę o zimne kafelki.

-Zależy ci na niej, prawda?

Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi.

-Nie przejmuj się tą sytuacją przy stole. Mam plan- uśmiechnęła się szeroko.


Mam parę pytań odnośnie tego rozdziału:

Co sądzicie o Lukey'u?

Mali?

Uważacie że kogo zachowanie jest najbardziej w porządku?

I najważniejsze: Czy powrót Vanessy był dobrym pomysłem?

Mam nadzieję, że miło wam się czytało!

Ala xx

We are the kings and queens/A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz