Pewien niebieskooki blondyn skradał się w stronę wysokiego muru oddzielającego Konoha-Gakure od otaczającego wioskę lasu. Niespokojnie rozglądał się na wszystkie strony, aby mieć pewność, że nikt przedwcześnie nie powiadomi ANBU o jego ucieczce, co bardzo utrudniłoby mu życie. Na szczęście nikogo nie dostrzegł, a widzi na bardzo dużą odległość i nawet przez budynki. Wszystko dzięki jego specjalnej umiejętności, Kimiganowi. Uspokojony podszedł do muru i wykorzystując swoją czakrę, zaczął się na niego wspinać. Kiedy już był na górze, zeskoczył na drugą stronę muru, używając chakry, aby nie połamać nóg. Gdy znalazł się na dole, odezwał się Kyuubi.
-Naruto...
-Tak, Kurama?
-Teraz idź na północny zachód, w kierunku Świątyni Ognia, dobrze?
-Jasne, aniki - powiedziawszy to, od razu skierował się idealnie w kierunku, który nakazał mu jego starszy brat, jednak po kilku krokach przystanął.
-Dlaczego stanąłeś?
-Bo wpadłem na świetny pomysł!
-Jaki?
-Stworzę kilka klonów i każę im biec w różnych kierunkach. W ten sposób może uda nam się zmylić ANBU i zyskać trochę więcej czasu - powiedział i uśmiechnął się. - Co ty na to?
-Jeszcze pytasz? Do dzieła!
-Kage Bunshin No Jutsu!
Wokół blondyna pojawiło się mnóstwo jego klonów. Prawdziwy Naruto kazał im biec za pomocą chakry w różnych kierunkach. Sam natomiast udał się, skacząc po drzewach, z powrotem w kierunku świątyni ognia.
~~*^*~~
-Wzywałeś, Hokage-sama?
-Tak Kakashi. Sprowadź mi tu, do mojego gabinetu Uzumakiego Naruto.
-Hai, Hokage-sama!
Kiedy za Kakashim zamknęły się drzwi, Sandaime wyjrzał na skały Hokage i powiedział do samego siebie - Cholerni Namikaze... Jak ja was wszystkich nienawidzę! Ale to już długo nie potrwa! Zniszczę cię, Naruto... - powiedział i zacinał pieść na swojej szacie. Po chwili rozluźnił on swoją dłoń. - Tak, jak zniszczyłem twojego ojca i twoich dziadków, tak zniszczę i ciebie. A wtedy.. Wtedy na świecie nie pozostanie już żaden Namikaze. Szykuj się na śmierć, demoniczny chłopcze. Już niedługo cię zniszczę! - powiedział nieco głośniej. - Kiedy tylko wymyślę sposób, by cię zlikwidować, nie biorąc winy na siebie, a na 'przypadek'... Jak w przypadku innych członków twojej rodziny, a ja będę w stu procentach poza podejrzeniami!
~~*^*~~
Naruto biegł z ogromną prędkością po koronach drzew, bardzo szybko oddalając się od Konohagakure. W osiąganiu takiej prędkości pomagał mu zamknięty w nim demon, przez co chłopiec w ciągu jednej nocy przebiegł taki dystans, jaki każdy shinobi byłby w stanie przebiec w ciągu jakichś trzech dni. Niedługo będzie już tak daleko od wioski, że oddziały specjalne ANBU nie dogonią go, nawet jeśli wyruszyłyby właśnie teraz w pościg, co jest dość mało prawdopodobne. Ponieważ prawdopodobnie nikt jeszcze nie wie o jego zniknięciu. Nawet, gdyby teraz pozostał w tym miejscu, oddział specjalny ANBU dogoniłby go za jakieś dwa, góra trzy dni. Naruto może spokojnie pospać kilka godzin dla zregenerowania sił, aby potem z podobną prędkością, w ciągu jakichś dwóch godzin dotrzeć do ukrytej Świątyni Ognia, aby przeprowadzić rozłączenie.
~~*^*~~
Szarowłosy, zamaskowany shinobi z lękiem stał pod drzwiami prowadzącymi do gabinetu obecnego Hokage wioski ukrytej w liściach i nie mógł się przemóc, aby zapukać i stanąć przed Sarutobim. W końcu zapukał i usłyszawszy ciche 'proszę', wszedł do gabinetu.
CZYTASZ
Naruto Namikaze - Nowy Władca Demonów [POPRAWKI]
FanfictionPioruny waliły jeden za drugim. Ciemną noc co chwilę rozświetlał błysk na niebie. Młody chłopak stał po środku wielkiego krateru z głową spuszczoną w dół. Jego oczy były zakryte przydługimi, mokrymi kosmykami czarnych włosów z złotymi pasemkami. Na...