Rozdział 35

1.4K 103 23
                                    

Krople deszczu spływały powoli po szybie, o którą opierał się czarnowłosy chłopak. Jego złote oczy delikatnie świeciły w półmroku, ukazując światu skupienie i nikłe iskierki zainteresowania czymś.

-Nad czym tak myślisz, nii-san? - spytał rówieśnik Kuroia. Chłopak nawet nie oderwał wzroku od szyby i tylko cicho mruknął coś pod nosem, na co Gin westchnął i usiadł na krześle obok brata. - Też nie podoba mi się siedzenie w szpitalu, ale wiesz... musimy.

-Wiem - odpowiedział cicho i szybko.

Nastała kolejna chwila ciszy. Od pokonania Orochimaru chłopcy siedzieli w szpitalnym pokoju pod stałą kontrolą, nie mogąc nawet wyjść na spacer. W międzyczasie kilkoro ANBU wioski przeszukiwało ich dom. Na szczęście Gin dowiedział się o tym na czas i posłał wiadomość Zabuzie i Haku, by schowali się gdzie indziej.

-Nie sądzicie, że to trochę dziwne? - spytał nagle Seisa. Namida spojrzeli na niego i lekko przymrużyli oczy. - Trzymają nas w tym miejscu od czterech dni i cały czas przeszukują wasz dom, zamiast zająć się wioską.

-Podejrzewają nas - stwierdził cicho Kuroi, który niemal natychmiast skierował wzrok w szybę.

-Niestety, Kuro ma rację - powiedział Ginrou. - Nie wierzą w to, że wyszliśmy bez szwanku z tej walki. W dodatku wszyscy wyczuli chakrę Kuroia podczas walki, lecz nie wiedzą, że to do niego należała. Sam Sarutobi po przebudzeniu się stwierdził, że coś tu nie gra.

-Ten stary debil nie wydawał sie taki bystry.

-Bądź co bądź, to nadal Hokage - mruknął Kuro. Ewidentnie nastolatek był w bardzo złym humorze, co ciągnęło się od zamknięcia ich w tym białym więzieniu.

-No tak... - mruknął Gin. - W ogóle, co myślicie o tej drużynie z Kiri?

Spojrzenie Kuroia zmieniło się natychmiast po usłyszeniu pytania, po czym odwrócił się do brata.

-Czemu pytasz?

-Ciekaw jestem waszego zdania - odpowiedział natychmiast. - Ja uważam, że są trochę dziwni... jak na ludzi. Szczególnie Shindei i ta ich sensei.

-Racja - dodał Seisa. - Ten Shindei jest bardzo dziwny... Szczególnie, że był na tym samym poziomie co Kuroi. A ich sensei wydawała się być jakaś zbyt... zainteresowana nami jak do nas podeszła.

Złotooki mruknął cicho i zaczął się zastanawiać nad tym.

~~*^*~~

-Ginrou! Kuroi! - rozniósł się krzyk Kakashiego. - Całe szczęście... Nic wam nie jest?

Kuro spojrzał na Hatake i z lekkim i sztucznym uśmiechem kiwnął głową.

-Jesteśmy cali - powiedział i spojrzał na nieprzytomnego Hiruzena. - Hokage-sama uratował nas, ale sam trochę oberwał. Potrzebna mu pomoc.

Białowłosy natychmiast klęknął przy starcu i pomógł mu na tyle, ile mógł. Po kilku chwilach pojawił się przy nich oddział ANBU, który natychmiast zabrał Hokage i drużyna z Kiri. Wystarczyło jedno spojrzenie, by Kuro wiedział, że coś jest nie tak jak powinno być. Gdy tylko wzrok Kuro zetknęł się z niebieskowłosą kobietą, która najprawdopodobniej była senseiem drużyny Shindeia, coś w nim lekko zadrżało. Poczuł się, jakby jej złociste oczy go przebijały, jakby widziała ona wszystkie jego sekrety.

-Nie spodziewałem się, że tak łatwo wam pójdzie - powiedział nagle białowłosy podchodząc do bliźniaków. - Ale mieliście pomoc Hokage, więc zwycięstwo było raczej oczywiste.

-Hai... - mruknął Gin. - Lecz my tylko wspomagaliśmy Hokage-sama, to on się wszystkim zajął i pokonał Orochimaru.

-Czyli Orochimaru nie żyje? - spytała się nagle niebieskowłosa.

-Hai.

W oczach kobiety można było dostrzec przez chwile jakieś delikatne promyki zaskoczenia i zainteresowania, które bardzo szybko zniknęły.

-W każdym razie dobra robota. Bez chwili zawahania wiedzieliście co macie robić. Zupełnie jakbyście się nie bali tego, co może się stać. 

Kuroi i Gin spojrzeli na siebie w zaskoczeniu i od razu z powrotem na kobietę.

-Po prostu przywykliśmy do takich sytuacji...

~~*^*~~

-W każdym razie, musimy tu spokojnie przeczekać, aż to wszystko ucichnie - powiedział Gin i usiadł na łóżku obok Kuroia. - Nie ma możliwości by znaleźli na nas jakiekolwiek dowody.

-No w sumie racja - mruknął Seisa i oparł głowę o dłoń rozmyślając w spokoju.

Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stał Hatake z reklamówką. Uśmiechnął się on delikatnie i wszedł do środka.

-Widzę, że z wami wszystko w porządku, chłopcy - zaczął spokojnie rozmowę, kładąc siatkę na stoliku. - Jak samopoczucie?

-Nuda.

-Strasznie nudno...

-Um - potwierdził słowa braci Seisa, na co Hatake się cicho zaśmiał.

-Rozumiem co czujecie, ale musicie jeszcze trochę wytrzymać. Lada moment powinni was wypuścić.

Czarnowłosy z powrotem odwrócił się w stronę szyby i całkowicie zamilkł. Cała czwórka siedziała w takich ciszy przez jakiś czas, aż Hatake ponownie nie zaczął rozmowy.

-Wiecie, że to co się stało było naprawdę... niebezpieczne - szepnął - i wiele ryzykowaliście dołączając do Hokage w walce.

-Wiemy.

-Więc czemu sami się tam rzucaliście? Wiem, że jesteście silni i w ogóle, ale...

-Jak się czuje Hokage-sama? - wtrącił się nagle Gin, wiedząc, że ta rozmowa może się źle potoczyć. - Wszystko z nim w porządku?

-Aa...a tak, wszystko w porządku. Jeszcze trochę musi wypocząć - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. W końcu to już nie ten wiek, by móc tak walczyć.

-To dobrze - powiedział Gin i zapadła znowu cisza.

Przez tą nieco niekomfortową atmosferę Hatake stwierdził, że nie będzie przeszkadzał chłopcom i po prostu wróci do domu. Po pożegnaniu się i wyjściu mężczyzny złotooki westchnął cicho i pokręcił głową.

-To się nie może skończyć dobrze...

~~*^*~~

Jakby ktoś chciał pooglądać moje wypociny to zapraszam
https://www.deviantart.com/shizuka0313

Naruto Namikaze - Nowy Władca Demonów [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz