08. Smutek

408 19 3
                                    

Weszłam do pokoju, by się przebrać. Otworzyłam szafę i pierwsze co zobaczyłam to bluza Dawida.

Wzięłam ją i przyłorzyłam do twarzy.

Pachniała lekko jego perfumami.

Założyłam ją i położyłam się na łóżku.

Musiałam iść do szkoły, ale nie miałam na to siły.

W końcu o godzinie jedenastej ruszyłam w stronę szkoły.

-Liv! Czemu dopiero teraz przy...- przyjaciółka urwała widząc moją twarz.- Komu mam wpierdolić?- nie przebierała w słowach.

-Nikomu.

-To przez Dawida?

Nie odezwałam się.

-Co ci zrobił?

-Nic.

-Nie kłam.

-Mówię prawdę. On nic nie zrobił.

- To kto?

-Ja.

Spojrzała na mnie zdziwiona.

-Nie chcę o tym teraz rozmawiać.- głos mi się załamał.

Dziewczyna szybko wzięła mnie w objęcia.

-Zrywamy się? I tak została nam jedna lekcja.

Kiwnęłam głową.

Ruszyłyśmy w stronę szatni.

-Olivia!- usłyszałam.

-ODPIERDOL SIĘ OD NIEJ, MĘSKA DZIWKO!- wrzasnęła Weronika.

Alan zatrzymał się zdziwiony.

-J-ja chciałem przeprosić

-Teraz się wal. Chciałeś ją zgwałcić! Masz szczęście, że nie poszła z tym na policję!

Weronika pociągnęła mnie do szatni.

Wzięłyśmy kurtki i wyszłyśmy ze szkoły.

***

Weszłyśmy do kawalerki, a moja przyjaciółka poleciała do kuchni.

Wyjęła z lodówki piwo i lody. Usiadłyśmy w pokoju i włączyłyśmy jakiś dramat.

Ryczałam jak bóbr.

Położyłam głowę na kolanach Weroniki.

-Chyba zakochałam się- jęknęłam.

-W kim?- zaczęła głaskać moje włosy.

-W Dawidzie.

Cisza.

-Nie powinnaś... Wiesz, że nie możesz się mieszać do show biznesu... Inaczej...

-Wiem, dlatego powiedziałam mu, że nie mogę...- wstałam i otworzyłam czwarte już piwo.

Upiłam łyk i się skrzywiłam.

-Powinnam oddać mu bluzę.

Wera spojrzała na mnie.

-I to będzie ostatni raz jak się z nim zobaczę. Obiecuję.

-Przykro mi.

'Taak, mi też'

***

Weronika została na noc.

Ona cocho pochrapywała a ja patrzyłam w sufit.

Chciałam go zobaczyć ten ostatni raz. Przytulić i powiedzieć, że jest mi smutno. Wytłumaczyć mu...

Ale dla niego nie wiedza jest lepsza. Będzie bezpieczny.

***

Kolejnego dnia wstałam o godzinie siódmej. Weronika dalej pochrapywała.

Nakarmiłam Kicię i zrobłam sobie jedzenie.

-Dzieeeń dobry- ziewnęła przyjaciółka.

-Hej.- mruknęłam.

-Widzisz się dzis z kuratorem?

-Ta...

-Jak się czujesz?

-Jak przejechane gówno- powiedziałam, po chwili zastanowienia.

- Idziesz do niego dzisiaj?

- Chyba tak. Wiesz... Chcę mieć to z głowy...

-Iść z tobą?

Wzruszyłam ramionami.

-O której masz pana Czerskiego?(kurator)

-Zaraz po pracy.

Pracowałam w barze, który był zamykany o dwudziestej trzeciej.

-Hmm... Dziś będę w domu, jakby co to dzwoń, jasne?

-Jak słońce- wysiliłam się na uśmiech.

Przytuliła mnie i wyszła z mieszkania, zostawiając mnie samą z myślami.

---------

Dla Niej// KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz