28. Martwisz się?

290 18 1
                                    

Siedziałam i patrzyłam na wyniki, które przyszły dwie godziny wcześniej. 

Wynik był pozytywny. On był moim biologicznym ojcem. Ojcem, który zabił moją biologiczną matkę, oraz przybranego tatę. 

Nie. On był dla mnie prawdziwym rodzicem. Przecież to on był przez lata obok mnie.

Zamknęłam oczy i opadłam na łóżko, które lekko zaskrzypiało pod moim ciężarem. 

'Co teraz powinnam zrobić?'- spytałam siebie.

- Cokolwiek to będzie... Będzie to moja decyzja. 

Wstałam, ubrałam się i wyszłam z domu. 

Dalej byłam pod obserwacją, ale nie zwracałam na to uwagi.

Szłam do kawiarenki, gdzie ostatnio spotkałam mordercę. Usiadłam przy tym samym stoliku co ostatnio. 

- Coś podać?- podeszła do mnie kelnerka z małym notatnikiem i długopisem

- Espresso, poproszę. 

- Coś do jedzenia?

- Może lody poproszę. 

- Oczywiście.- i odeszła. 

Zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dawid.

- Halo?- odebrałam.

- Gdzie jesteś? Nie ma cię w domu.- powiedział cicho, ale i tak słyszałam echo w klatce na której najprawdopodobniej stał. 

- Wyszłam się przewietrzyć i pobyć sama.- mruknęłam.- Muszę poukładać sobie myśli i dowiedzieć się co chcę dalej zrobić.

Nie było to kłamstwo. Prawda do końca też nie.

Racja, w głowie kłębiły mi się myśli co dalej, ale ja już wiedziałam co chcę. 

- Rozumiem.- odpowiedział, i przez chwilę trwaliśmy w ciszy, wsłuchując się w swoje oddechy. 

- Odezwę się wieczorem.- zagadałam w końcu. 

- Dobrze, będę czekać. 

- Pa.

- Kocham cię, Liv.- powiedział głośno, a echo rozniosło się.

To wyznanie sprawiło, że zarumieniłam się, a kelnerka która właśnie przyniosła mi moje zamówienie, uśmiechnęła się.

- Ja ciebie też, Dawid.- rozłączyłam się, czując jak moje serce chce wyskoczyć z piersi. 

Po dziesięciu minutach, kiedy kończyłam deser lodowy, usiadł przede mną mój biologiczny ojciec. 

- Dostałaś wyniki?- spytał, zbywając kelnerkę ruchem ręki.

- Dostałam.- nie spojrzałam na niego. 

Nie miałam siły. Wiedziałam, że jeżeli spojrzę na niego to zacznę płakać. 

- Jaka jest twoja decyzja? 

Milczałam. Grzebałam w płynnych lodach i zastanawiałam się jak ubrać to w słowa.

Pod stołem kliknęłam w telefon, czując jak przez strach zaczęłam się pocić. 

- Decyzja? A jakąś powinnam mieć?

- Nie chcesz zostawić swojego chłopaka?

Zesztywniałam i spojrzałam w niebieskie tęczówki. 

- Nie mieszaj Dawida w swoje świństwa. 

- Boisz się o niego?

- Nie powinieneś w ogóle o nim mówić. To tylko nasza sprawa. 

- Oczywiście, jednak jako twój ojciec, muszę się martwić o to z kim się umawiasz. 

- Lepszy on niż kryminalista. Poza tym, nie uznaję cię za ojca.

Milczeliśmy, zabijając się wzrokiem. 

- Nie powinieneś się martwić się o coś co się nie dotyczy.- powiedziałam, a po chwili usłyszeliśmy łomot otwieranych z całej siły drzwi. 

Do kawiarenki wpadli uzbrojeni policjanci, którzy czym prędzej do niebieskookiego mordercy oraz szefa mafii, podeszli i zakuli w kajdany. 

- To moja decyzja. Chcę byś gnił w więzieniu do końca swoich dni.- powiedziałam i wyszłam, zostawiając go.



Dla Niej// KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz