*trzy lata temu*
Szłam spokojnie przez miasto, czując jak ostatnie promienie słoneczne ogrzewają moje ciało.
W słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka, a w głowie śpiewałam ją równie dobrze jak jej wykonawca. Wyobrażałam siebie na wielkiej scenie, przed tysiącami ludzi, którzy skandują moje imię nie mogąc się doczekać koncertu.
Wiedziałam, że to tylko wyobraźnia i nigdy moje marzenie się nie spełni, bo mój talent muzyczny kończył się na złapaniu jakiegokolwiek rytmu.
Zaśmiałam się i weszłam do jednorodzinnego domu, w środku miasta, gdzie mieli czekać na mnie rodzice, by przyszykować się do celebrowania ostatniego dnia szkoły.
- Mamo! Tato! Wróciłam!- krzyknęłam, rzucając plecak na ziemię w przedpokoju.
Odpowiedziała mi cisza, co było niespodziewane.
Rodzice pracowali jako tłumacze dla różnych wydawnictw, więc pracowali w domu.
Weszłam do kuchni, by sprawdzić czy nie zostawili wiadomości, że wychodzą i mam na nich czekać, lecz nie znalazłam żadnej kartki. Postanowiłam więc pójść do salonu, jednak tam zastałam otworzone komputery ze skończonymi pracami.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do ojca, bo niepokoiło mnie to, że ich nie ma.
Czekałam z cztery sygnały, aż w końcu usłyszałam dzwonek telefony na piętrze. Cała zesztywniałam. Ojciec zawsze trzymał telefon przy sobie i zawsze odbierał ode mnie, ale tym razem tego nie zrobił.
Wróciłam cicho do przedpokoju i sprawdziłam, czy rodzice wyszli czy może jednak bawią się w dziwny sposób.
Wszystkie ich rzeczy były, więc krzyknęłam.
- Mamo, tato! To nie jest już zabawne.- jednak po raz kolejny nikt mi nie odpowiedział.
Postanowiłam powoli wejść na piętro. Czułam się dziwnie. Jakby coś się stało, a ja o tym nie wiedziałam.
- Mamo...- szepnęłam, powstrzymując zły strachu, przed wypłynięciem. - Tato...
Dalej nikt nie odpowiadał.
Weszłam do swojej sypialni, wyobrażając sobie rodziców siedzących na łóżku i pogrążonych we wspomnieniach, jaka byłam mała i jak szybko urosłam.
Jednak nie było ich. Mój pokój wyglądał tak jak go zostawiłam rano. Posłane dwuosobowe łóżko z niebieską pościelą, biurko zasłane różnymi kosmetykami, których rano używałam.
Poszłam w kierunku pokoju rodziców, jednak zatrzymałam się a z moich ust wydobył się niemy krzyk.
Na drewnianej podłodze było widać krew. Serce mi się zacisnęło, jednak ruszyłam dalej, chcąc się dowiedzieć czy to było to o czym błagałam w myślach, by nie było.
Powoli otworzyłam drzwi, a z gardła wyciekł krzyk.
Stałam w wejściu i patrzyłam na dwa ciała leżące na ziemi. Nogi się pode mną załamały a łzy uciekły z oczu.
Podczołgałam się do ciał rodziców i próbowałam wyczuć puls, jednak było za późno. Zimne i sztywne patrzyły ślepo w sufit.
- Mamo, tato...- płakałam, próbując wybrać numer na policję.
Usłyszałam za sobą kroki.
- Długo ci zajęło dotarcie tutaj.- powiedział chrapliwy głos, którego nie znałam.
Zesztywniałam i spojrzałam przez ramię.
Wysoka postać, ubrana na czarno, trzymała nóż w ręce, która była zasłonięta rękawiczką. Twarz również była niewidoczna przez kominiarkę.
- Chciałem poczekać, jednak sprzeciwiali mi się.- kontynuował, podchodząc coraz bliżej.
Poczułam jak wszystkie moje mięśnie są spięte do granic możliwości. Oddech stał się urywany, a przerażenie sięgnęło zenitu.
- Musisz zrozumieć. Musiałem ich uciszyć. Wdzieli coś czego nie powinni.- mówił dalej, stając nad moją osobą i przyglądając mi się swoimi jasnoniebieskimi oczami.- Ale ty jesteś młoda. Mogę ci postawić warunek.- kucnął i odgarnął mi włosy z twarzy.- Pójdziesz ze mną.
- C-co?- wydukałam, siadając na zakrwawionej podłodze.
- Pójdziesz ze mną. Nie zabiję cię. Zajmę się tobą.
W tamtym momencie mój strach zmienił się w złość.
- Zabiłeś mi rodziców.- rzuciłam się na niego, wytrącając mu nóż z ręki i zaczynając okładać go pięściami.- Po co mam iść z tobą!
Biłam go, ale ten nie atakował. Jedynie udawał się okładać dłońmi.
W którymś momencie jednak nie wytrzymał i zrzucił mnie z siebie i sięgnął po broń.
- Dam ci ostatnią szansę.- warknął.- Pójdziesz ze mną, albo cię zabiję.
Na trzęsących się nogach wstałam i pokazałam środkowy palec.
Wbiegłam do pokoju, gdzie leżeli rodzice i ze złami w oczach wybiegłam przez balkon, który zawsze w lecie mieli otwarty.
Ze strachem zeskoczyłam z piętra i usłyszałam gruchot skręcania kostki, ale wstałam z krzykiem na ustach, by zwrócić uwagę kogoś na siebie.
Wybiegłam na ulicę gdzie przejeżdżała akurat policja, która jak mnie zobaczyła zatrzymała się.
_______________
Moi Drodzy!
Jako, że Nowy Rok już się rozpoczął życzę wam jak najwięcej szczęścia i radości w 2019.
CZYTASZ
Dla Niej// Kwiat
FanfictionOn- znany w całej Polsce, otoczony przez fanów, zawsze miły i pogodny Ona- kłótliwa i gwałtowna dziewczyna, skrywająca dużo tajemnic. Co ich łączy? Koncert. On śpiewał, ona słuchała. On spytał, ona odpowiedziała. Czy jedno spotkanie zmieni życie ob...