18. Przeszłość

382 17 1
                                    

*trzy lata temu*

Szłam spokojnie przez miasto, czując jak ostatnie promienie słoneczne ogrzewają moje ciało.

W słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka, a w głowie śpiewałam ją równie dobrze jak jej wykonawca. Wyobrażałam siebie na wielkiej scenie, przed tysiącami ludzi, którzy skandują moje imię nie mogąc się doczekać koncertu. 

Wiedziałam, że to tylko wyobraźnia i  nigdy moje marzenie się nie spełni, bo mój talent muzyczny kończył się na złapaniu jakiegokolwiek rytmu. 

Zaśmiałam się i weszłam do jednorodzinnego domu, w środku miasta, gdzie mieli czekać na mnie rodzice, by przyszykować się do celebrowania ostatniego dnia szkoły. 

- Mamo! Tato! Wróciłam!- krzyknęłam, rzucając plecak na ziemię w przedpokoju.

Odpowiedziała mi cisza, co było niespodziewane. 

Rodzice pracowali jako tłumacze dla różnych wydawnictw, więc pracowali w domu. 

Weszłam do kuchni, by sprawdzić czy nie zostawili wiadomości, że wychodzą i mam na nich czekać, lecz nie znalazłam żadnej kartki. Postanowiłam więc pójść do salonu, jednak tam zastałam otworzone komputery ze skończonymi pracami. 

Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do ojca, bo niepokoiło mnie to, że ich nie ma.

Czekałam z cztery sygnały, aż w końcu usłyszałam dzwonek telefony na piętrze. Cała zesztywniałam. Ojciec zawsze trzymał telefon przy sobie i zawsze odbierał ode mnie, ale tym razem tego nie zrobił. 

Wróciłam cicho do przedpokoju i sprawdziłam, czy rodzice wyszli czy może jednak bawią się w dziwny sposób. 

Wszystkie ich rzeczy były, więc krzyknęłam.

- Mamo, tato! To nie jest już zabawne.- jednak po raz kolejny nikt mi nie odpowiedział. 

Postanowiłam powoli wejść na piętro. Czułam się dziwnie. Jakby coś się stało, a ja o tym nie wiedziałam. 

- Mamo...- szepnęłam, powstrzymując zły strachu, przed wypłynięciem. - Tato...

Dalej nikt nie odpowiadał.

Weszłam do swojej sypialni, wyobrażając sobie rodziców siedzących na łóżku i pogrążonych we wspomnieniach, jaka byłam mała i jak szybko urosłam. 

Jednak nie było ich. Mój pokój wyglądał tak jak go zostawiłam rano. Posłane dwuosobowe łóżko z niebieską pościelą, biurko zasłane różnymi kosmetykami, których rano używałam. 

Poszłam w kierunku pokoju rodziców, jednak zatrzymałam się a z moich ust wydobył się niemy krzyk. 

Na drewnianej podłodze było widać krew. Serce mi się zacisnęło, jednak ruszyłam dalej, chcąc się dowiedzieć czy to było to o czym błagałam w myślach, by nie było.

Powoli otworzyłam drzwi, a z gardła wyciekł krzyk. 

Stałam w wejściu i patrzyłam na dwa ciała leżące na ziemi. Nogi się pode mną załamały a łzy uciekły z oczu. 

Podczołgałam się do ciał rodziców i próbowałam wyczuć puls, jednak było za późno. Zimne i sztywne patrzyły ślepo w sufit. 

- Mamo, tato...- płakałam, próbując wybrać numer na policję. 

Usłyszałam za sobą kroki. 

- Długo ci zajęło dotarcie tutaj.- powiedział chrapliwy głos, którego nie znałam. 

Zesztywniałam i spojrzałam przez ramię. 

Wysoka postać, ubrana na czarno, trzymała nóż w ręce, która była zasłonięta rękawiczką. Twarz również była niewidoczna przez kominiarkę. 

- Chciałem poczekać, jednak sprzeciwiali mi się.- kontynuował, podchodząc coraz bliżej. 

Poczułam jak wszystkie moje mięśnie są spięte do granic możliwości. Oddech stał się urywany, a przerażenie sięgnęło zenitu. 

- Musisz zrozumieć. Musiałem ich uciszyć. Wdzieli coś czego nie powinni.- mówił dalej, stając nad moją osobą i przyglądając mi się swoimi jasnoniebieskimi oczami.- Ale ty jesteś młoda. Mogę ci postawić warunek.- kucnął i odgarnął mi włosy z twarzy.- Pójdziesz ze mną. 

- C-co?- wydukałam, siadając na zakrwawionej podłodze. 

- Pójdziesz ze mną. Nie zabiję cię. Zajmę się tobą. 

W tamtym momencie mój strach zmienił się w złość.

-  Zabiłeś mi rodziców.- rzuciłam się na niego, wytrącając mu nóż z ręki i zaczynając okładać go pięściami.- Po co mam iść z tobą!

Biłam go, ale ten nie atakował. Jedynie udawał się okładać dłońmi. 

W którymś momencie jednak nie wytrzymał i zrzucił mnie z siebie i sięgnął po broń. 

- Dam ci ostatnią szansę.- warknął.- Pójdziesz ze mną, albo cię zabiję. 

Na trzęsących się nogach wstałam i pokazałam środkowy palec. 

Wbiegłam do pokoju, gdzie leżeli rodzice i ze złami w oczach wybiegłam przez balkon, który zawsze w lecie mieli otwarty. 

Ze strachem zeskoczyłam z piętra i usłyszałam gruchot skręcania kostki, ale wstałam z krzykiem na ustach, by zwrócić uwagę kogoś na siebie. 

Wybiegłam na ulicę gdzie przejeżdżała akurat policja, która jak mnie zobaczyła zatrzymała się. 

_______________

Moi Drodzy!

Jako, że Nowy Rok już się rozpoczął życzę wam jak najwięcej szczęścia i radości w 2019.

Dla Niej// KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz