Rozdział 4.

3.2K 146 15
                                    

Lexa's Pov

Spodziewałam się tego, że przy następnej okazji spełni swoje groźby i będzie chciała mnie zabić. Dlaczego tego nie zrobiła? Stałam nieruchomo, było mi wszystko jedno. Jeśli nie potrafi mi wybaczyć, niech to zakończy. Nie umiem żyć bez niej, potrzebuje jej. Gdy jest przy mnie czuje się innym człowiekiem, lepszym człowiekiem, więc jeśli nie możemy tego naprawić, niech to zakończy. Ona jednak się cofnęła, nie wykorzystała okazji i tego, że się nie broniłam. Może jednak nie wszystko stracone, może z czasem, gdy pokaże jej, że naprawdę mi na niej zależy będzie umiała mi przebaczyć.

Nie mogłam dłużej się nad tym zastanawiać, miałam za chwilę spotkanie z ambasadorami. Królowa Nia i jej armia jest niedaleko Polis, a na spotkaniu ma być przedstawiciel ludzi lodu. Weź się w garść Heda – powiedziałam do siebie i ruszyłam do sali tronowej.

Weszłam do środka pewnym krokiem, wszyscy wstali. Stanęłam przed nimi, czekając aż się pokłonią, co też wszyscy uczynili z wyjątkiem człowieka lodu. Zmierzyłam go wzrokiem, podszedł bliżej i oznajmił, że nie będzie mi się kłaniał, że kłania się tylko królowej. Próbował wyprowadzić mnie z równowagi – zignorowałam go i usiadłam na tronie, ambasadorowie również usiedli. Chciałam z nimi omówić kwestie związane z traktatem pokojowym z ludźmi Clarke, natomiast człowiek lodu nie dopuścił mnie do głosu.

Człowiek lodu: Dlaczego Wanheda nadal żyję? Jesteś słaba, nawet nie potrafisz jej zabić! Oddaj ją w ręce naszej królowej, która chętnie cię wyręczy.

Ma rację nie potrafię zabić Clarke, nie chce tego zrobić. Wszyscy moi ludzie odbiorą to jako słabość jeśli ona będzie żyła.

Lexa: Podejdź bliżej, musimy omówić to na osobności. Mam wiadomość dla królowej Nia.

Uśmiechnął się zadowolony, że dopiął swego i wyszedł ze mną na balkon.

Człowiek lodu: Z przyjemnością ją dostarczę.

Nie zdążył jeszcze skończyć zdania, gdy jednym kopnięciem zepchnęłam go z wieży.

Lexa: Czy ktoś jeszcze uważa, że jestem słaba?

Clarke's Pov

Po rozmowie z Lexą mogłam spotkać się z moją mamą. Gdy prowadzono mnie do niej na korytarzu zrobiło się zamieszanie. Zobaczyłam Lexę w asyście Titusa i Indry. Coś było nie tak, przeszła obok mnie nawet nie zwracając na mnie uwagi. Może mama będzie wiedziała co się stało. Razem z Abby do Polis przybył Kane. Tak bardzo się cieszyłam, że w końcu mogłam się z nią zobaczyć. Dowiedziałam się od niej, że niedaleko od Polis stacjonuję armia królowej lodu, że ich ludzie atakują naszych i jedyną szansą dla nas jest traktat pokojowy z Trikru. Armia ludzi lodu jest tak ogromna, że nie mamy z nimi szans, jedyna nadzieja w traktacie z Lexą. Jakby tego było mało Lexa przed chwilą wyrzuciła z wieży człowieka lodu, który twierdził, że jest za słaba żeby zabić Wanhede i przejąć jej moc.

Doszło do mnie to, że Lexa mówiła prawdę. Nie chodzi jej tylko o jej ludzi ale także o moich. Traktat pokojowy ma na celu obronę moich ludzi i zażegnanie wojny z ludźmi lodu. Jak mogłam być taka głupia, zaślepiła mnie nienawiść do niej. Prawie ją zabiłam i gdyby mi się to udało wojna na pewno by wybuchła, a moi ludzie nie mieliby najmniejszych szans. W dodatku jakby chciała mnie po prostu wykorzystać to by mnie zabiła, a nie próbowała przekonać do zawarcia traktatu. Uświadomiłam sobie dopiero teraz jak dla ziemian ważna jest Wanheda.

Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać. Poszłam do sali tronowej, ale jej tam nie zastałam, może jest w swoim pokoju. Przed jej drzwiami stali strażnicy, więc musiała być w środku. Chciałam wejść, ale zablokowali mi drogę.

Strażnik: Heda nie chce żeby jej przeszkadzano!

Clarke: Muszę z nią porozmawiać, to ważne!

Strażnik: Heda nie chce żeby jej przeszkadzano!

Próbowałam mimo to wejść, ale niestety strażnicy mnie zatrzymali. Jeden z nich miał mnie już wyprowadzić, gdy drzwi do pokoju Lexy się otworzyły.

Lexa's Pov

Wróciłam do swojego pokoju, musiałam wszystko przemyśleć. Tyle dzisiaj się wydarzyło. Rozmowa z Clarke, spotkanie z ambasadorami, człowiek lodu, który stracił życie, bo śmiał twierdzić, że nie potrafię zabić Clarke. Jeśli ją wypuszczę, moi ludzie odczytają to jako słabość i sprzymierzą się z królową lodu. Clarke jest tak na mnie zła, że nie mam co się łudzić, że zgodzi się na moją propozycję i to, że ma się mi pokłonić. Może powinnam ją po prostu zabić, przejąć moc Wanhedy i uciszyć królową lodu, a zarazem uniknąć rozlewu krwi moich ludzi i ludzi z nieba. Czy krew Clarke musi zostać przelana, żeby inni mogli żyć? Czy będę w stanie to zrobić?

Usłyszałam przed moimi drzwiami jakieś wrzaski, czyżby to był głos Clarke? Nie chciałam, żeby mi przeszkadzano, ale musiałam to sprawdzić. Otworzyłam drzwi, to rzeczywiście była ona. Jeden ze strażników właśnie wynosił ją spod moich drzwi, a ona próbowała mu się wyrwać.

Lexa: Postaw ją!

Strażnik: Tak jest Heda.

Podbiegłam do niej, drugi strażnik zablokował jej drogę.

Clarke: Musimy porozmawiać.

Lexa: Zostawcie nas – rozkazałam strażnikom. Wejdź – powiedziałam do Clarke i zamknęłam za nią drzwi.

Co się musiało stać w przeciągu tych kilku chwil od naszej ostatniej rozmowy, że chciała się ze mną spotkać? Stałam cierpliwie czekając, aż powie z czym przychodzi. Wyraz jej twarzy się zmienił, patrzyła na mnie jakoś inaczej niż wcześniej. Nie widziałam już w jej oczach nienawiści i złości. Byłam ciekawa tego co usłyszę, ale nie miałam już siły jej się tłumaczyć.

Clarke's Pov

Udało się! Pozwoliła mi wejść do środka. Nie odezwała się, tylko czekała aż ja zacznę. Wyglądała jakoś inaczej, wyraz twarzy niby ten sam, jednak w oczach dało się odnaleźć niepokój i zmęczenie. Pewnie przejmowała się całą tą sytuacją z królową Nią i może mną.

Clarke: Przepraszam, że cię niepokoję. Słyszałam co się stało i na pewno chcesz odpocząć, ale właśnie przez to co się stało musimy porozmawiać.

Lexa: Słucham cię Clarke.

Clarke: Rozmawiałam z mamą, wiem jaka jest sytuacja i to, że jeszcze mnie nie zabiłaś wcale jej nie ułatwia.

Lexa: Jeszcze? Złożyła ręce do tyłu i odwróciła się tyłem do mnie.

Clarke: Wiem, że wszyscy oczekują, że mnie zabijesz i przejmiesz moc Wanhedy, ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. Mam nadzieje, że twoja propozycja jest nadal aktualna?

Odwróciła się z powrotem w moją stronę. Była wyraźnie zdziwiona. W końcu parę godzin wcześniej chciałam ją zabić i wyśmiałam jej propozycję, a teraz sama jej to proponuję.

Clarke: Wiem, że to jedyna opcja, aby uniknąć wojny. Tylko tak mogę ochronić moich ludzi.

Nie odezwała się nic odwróciła się ponownie tyłem. Myślałam, że się ucieszy, a wyglądała jakby się zawiodła. Nie wiem o co jej chodzi.

Clarke: Masz rację, pod Mount Weather zrobiłabym to samo co ty, broniła bym swoich ludzi, tak jak bronię ich teraz. Lexa proszę cię, zapomnijmy o tym co było i spróbujmy razem nie dopuścić do wojny.

W dalszym ciągu nic nie mówiła. Podeszłam do niej, ale odwróciła głowę, nie chciała na mnie spojrzeć. Coś dalej było nie tak. Czy coś źle powiedziałam?

Clarke: Lexa powiedz coś, spójrz na mnie.

Popatrzyła mi w oczy, na twarzy miała swoją niewzruszoną maskę, ale jej oczy zdradzały, że coś jest nie tak. Wyciągnęła do mnie rękę.

Lexa: Zgoda?

Clarke: Zgoda. Uśmiechnęłam się.

Clexa - Miłość jest słabościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz