Rozdział 37.

1.8K 95 5
                                    


Lexa's Pov

Wychodząc rano z pokoju bez pożegnania z Clarke nie czułam się za dobrze. Po pierwsze zostawiłam moją dziewczynę bez wyjaśnień, a po drugie miałam mętlik w głowie związany z Luną. Szybko uwinęłam się z najważniejszymi sprawami jakie na mnie czekały i postanowiłam wyjechać z Polis, aby pomyśleć. Udałam się w miejsce, gdzie po raz ostatni widziałam Lunę, zanim spadła, a właściwie rzuciła się w przepaść. Wróciłam wspomnieniami do tego dnia zastanawiając się nad podjętymi decyzjami. Teraz po tylu latach, gdy moja pozycja i siła jest zupełnie inna niż wtedy, zapewne podjęłabym inną decyzję, ale wtedy nie było to możliwe. Kochałam Lunę, ale nie mogłyśmy być wtedy razem, a teraz mam Clarke. Czy czuję coś do Luny? Zawsze będę ją kochać, w końcu była moją najlepsza przyjaciółką i pierwszą miłością, nawet jeśli teraz się zmieniła i chce mnie skrzywdzić nie potrafię jej zranić. Po tym co zrobiła, byłam na nią zła, ale na pewno jej nie skrzywdzę. Moje myśli zaprzątała jeszcze jedna kwestia, a mianowicie Clarke. Pod wpływem ostatnich wydarzeń powróciły do mnie wątpliwości, a w głowie cały czas grzmi mi głos Titusa, który mówi, że miłość jest słabością. Ogarnęły mnie wątpliwości, czy nie będzie lepiej jak Clarke wróci do Arkadii, czy nie będzie tam bardziej bezpieczna niż ze mną w Polis. Na pewno nie byłoby to łatwe, ale czy nie lepiej żyć w świadomości, że ona również żyje i jest bezpieczna niż żyć z poczuciem winy, że z mojego powodu coś jej się stało. Ten strach o nią przytłaczał mnie coraz bardziej. Pamiętam jak czułam się, gdy odeszła Luna, potem Costia i wiem, że nie potrafiłabym żyć gdyby Clarke zginęła. Ale czy potrafiłabym żyć bez niej u swojego boku?

Wróciłam do Polis i czekałam na Clarke w naszym pokoju. Zamiast poukładać sobie wszystko w głowie miałam jeszcze większy mętlik. Zapaliłam kilka świec i położyłam się na kanapie. Widok palącego się płomienia zawsze mnie uspokajał i skłaniał do refleksji. Nie musiałam długo czekać, gdy do pokoju weszła Clarke. Nic nie mówiąc usiadła koło mnie na kanapie i wpatrywała się we mnie. Ja również nic nie mówiłam, skupiając się na niebieskich oczach mojej dziewczyny, w których próbowałam odszukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Na samą myśl o tym, że nie będziemy razem dostawałam ataku paniki, a moje serce biło tysiąc razy szybciej, jakby chciało mi uświadomić, że pęknie jeśli zabraknie blondynki obok mojego boku.

Clarke: Tęskniłam za tobą.

Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie zła, że będzie na mnie krzyczeć. Jej słowa spowodowały, że w klatce piersiowej poczułam ukłucie i wcale nie ułatwiało mi tego co zamierzałam zrobić.

Lexa: Ja też tęskniłam. Nie jesteś na mnie zła?

Clarke: Ufam ci. Wiem, że potrzebowałaś czasu, żeby wszystko przemyśleć.

Uderzyło mnie to jak Clarke dobrze mnie zna. Czy domyśliła się również tego co mam zamiar jej powiedzieć?

Lexa: Musimy porozmawiać.

Clarke: Owszem, ale najpierw porozmawiaj z Luną.

Lexa: Luna może poczekać.

Clarke: Kochasz mnie?

Kolejne zaskoczenie. Czy ona wątpi w moje uczucia. Oczywiście, że ją kocham, ale nie pozwolę, żeby przez moją słabość coś jej się stało.

Lexa: Kocham cię, ale...

Clarke: Jeśli mnie kochasz, to nie ma żadnego ale!

Lexa: Ale...

Uciszyła mnie kładąc palec na moich ustach.

Clexa - Miłość jest słabościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz