Clarke's Pov
Miała racje miłość jest słabością. Sama mi to powtarzała i wykorzystała to przeciwko mnie. Po tym co się stało w Mount Weather , po tym jak zabiłam tych wszystkich ludzi nie mogłam wrócić do domu. Musiałam odejść, zostać sama ze swoimi demonami, pogodzić się z nimi, zapomnieć... Zapomnieć o niej o tych zielonych oczach, które gdy na mnie patrzyły mówiły więcej niż słowa. To była tylko gra, wykorzystała mnie do swoich celów, a ja jej uwierzyłam. Tak naprawdę jej nigdy na mnie nie zależało, byłam jej potrzebna tylko w jednym celu, a gdy dostała to co chciała zostawiła mnie i moich ludzi na śmierć.
Pamiętam nasz pocałunek, pierwszy i jedyny. Taki niespodziewany. Wiedziałam, że jej na mnie zależy, ale nie sądziłam, że w takim znaczeniu. Byłam zaskoczona zarówno jej jak i swoją reakcją. Oddałam pocałunek, jej usta były takie miękkie i delikatne, nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Zatrzymałam się, odeszłam krok do tyłu, to było za szybko, dopiero co zabiłam Finna. Heda patrzyła na mnie z niepewnością w oczach, to ona mnie pocałowała, czekała na moją reakcję. Powiedziałam jej, że nie jestem jeszcze gotowa, żeby z kimś być, kiwnęła głową w geście, że rozumie.
To wspomnienie miesza się z tym, kiedy mnie zdradziła. Gdyby wbiła mi nóż prosto w serce nie bolało by tak jak zabolało wtedy. Jej niewzruszona mina. Twarz Komandor niezdradzająca żadnych uczuć. Może to właśnie była jej prawdziwa twarz...?
Od tamtego czasu minęły trzy miesiące. Mimo to ja dalej wszystko pamiętam jakby to było wczoraj. Powiedziała, że może jeszcze się spotkamy. Lepiej dla niej, żeby do tego nie doszło...
Lexa's Pov
Kolejna nieprzespana noc, znowu miałam ten sen. Co noc nękają mnie te same obrazy:
Clarke: Co zrobiłaś?
Lexa: To co ty byś zrobiła, ocaliłam swoich ludzi.
Clarke: Gdzie są moi?
Nie mogłam oddychać, słowa ledwo przechodziły mi przez gardło. Wiedziałam, że to będzie trudne, bardzo trudne, ale nie sądziłam, że aż tak. Widząc jej reakcję, myślałam tylko o tym, żeby stamtąd odejść zanim zmienię zdanie. Patrzyła na mnie w taki sposób, nie wierząc do końca, że to co mówię jest prawdą. Jej niebieskie oczy zrobiły się szkliste, patrzyła na mnie starając się odszukać w moich oczach potwierdzenia, że to co mówię nie jest prawdą.
Lexa: Przykro mi Clark, nie byli częścią umowy.
Zdradziłam ją... Jestem Heda, musiałam wybrać moich ludzi, musiałam myśleć głową nie sercem. Najpierw obowiązek wobec moich ludzi. Ona zrobiłaby to samo na moim miejscu.
Lexa: Może jeszcze się spotkamy...
Odeszłam – tak bardzo chciałam się odwrócić, wytłumaczyć, że tak musiało być, ale nie mogłam pokazać mojej słabości. Miłość jest słabością dlatego muszę odejść.
Nie mogłam postąpić inaczej, cały czas sobie to powtarzam, upewniając się, że zrobiłam dobrze. Jestem Heda, jestem przywódcą i muszę podejmować trudne decyzje. Najważniejsi są moi ludzie, nie to co ja czuję.
Upewniam się w tym przekonaniu co noc, gdy budzę się zlana potem, mając w pamięci wyraz twarzy Clarke. Jej niebieskie oczy pełne bólu i niedowierzania. Moje uczucia nie są ważne – ciągle to powtarzam z nadzieją, że w końcu w to uwierzę.
Clarke's Pov
Wieści szybko się rozeszły. Po tym jak zabiłam wszystkich ludzi z Mount Weather szukają mnie nie tylko moi ludzie, ale wszyscy ziemianie. Nazywają mnie Wanheda – Komandor Śmierci, uważają, że mam potężną moc i ten kto mnie zabije ją zdobędzie. Ukrywam się w lesie, poluję, a mięso zamieniam na potrzebne towary w domu handlowym. Prowadzi go Niylah z ojcem. Przychodzę tam raz w tygodniu, ostatnio nawet się z nią zaprzyjaźniłam – dobrze w końcu z kimś porozmawiać. Chyba nawet się polubiłyśmy, zauważyłam że Niylah ciągle mi się przygląda, zaproponowała nawet, żebym została na noc ale to nie jest dobry pomysł, za dużo ludzi się tam kręci, jeszcze ktoś mnie rozpozna. Ostatnio natknęłam się tam na dwóch ziemian, którzy wypytywali o Wanhede, mieli nawet moją podobiznę. Niylah na szczęście powiedziała im, że byłam tam raz i więcej mnie nie widziała. Przekazała im, że poszłam do ludzi lodu.
Po tym wydarzeniu poczułam się nieco bezpieczniej. Ci dwaj którzy o mnie pytali więcej nie wrócili, pewnie uwierzyli Niylah. Byłam jej wdzięczna, że mnie nie wydała. W ramach podziękowania musiałam zgodzić się na wspólną kolację.
Pojawiłam się u niej zaraz po zachodzie słońca. Jej ojca miało nie być. W pokoju stał przygotowany stół, a dookoła pełno świec.
Niylah: Witaj, Wanheda.
Clarke: Niylah, prosiłam Cię, żebyś tak do mnie nie mówiła, mam na imię Clarke. Udało mi się upolować zająca, więc przynajmniej nie przyszłam z pustymi rękami.
Niylah: Dobrze Clarke, ale Wanheda bardziej do ciebie pasuje. Proszę siadaj, kolacja za chwilę będzie gotowa, a to może się przyda na następny raz.
Niylah uśmiechnęła się i wróciła do przygotowywania kolacji. Była nieco starsza ode mnie, nieco wyższa, jej włosy były takiego samego koloru jak kiedyś moje. Była zajęta tym co robi więc mogłam lepiej się jej przyglądnąć. Na plecach miała chyba jakiś tatuaż, który nieznacznie było widać spod ubrania.
Niylah: Przestań się mi przyglądać – Niylah wyrwała mnie z zamyślenia.
Clarke: Nie przyglądam się, po prostu zauważyłam, że masz tatuaż i jestem ciekawa jak on wygląda.
Niylah uśmiechnęła się nieznacznie, w jej oczach odbijał się blask świec . Popatrzyła mi głęboko w oczy, aż zrobiło mi się gorąco. Czułam, że się zarumieniłam, zawstydzona jakby przyłapała mnie na podglądaniu jej nago. Podeszła do mnie i postawiła przede mną talerz. Dalej patrząc mi w oczy powiedziała: Może będziesz miała okazję go zobaczyć . Cieszyłam się, że w pomieszczeniu panował półmrok i nie widziała mojego zakłopotania. Niylah była piękną kobietą, ale nie sądziłam, że myśli o mnie w ten sposób...aż do tej chwili.
Kolacja była pyszna, Niylah podała do niej napój z dużą ilością alkoholu, wypiłam parę łyków na rozluźnienie. Poczułam w środku przyjemne uczucie ciepła i błogości, już dawno się tak nie czułam. Ostatni raz wtedy, gdy Lexa mnie pocałowała... - zamyślenia wyrwała mnie Niylah.
Niylah: Opowiedz mi o górze.
Clarke: Nie ma o czym mówić. Zrobiłam co musiałam i tyle.
Niylah: Wybiłaś naszych największych wrogów i to w pojedynkę.
Clarke: Niylah możemy pomilczeć?
Popatrzyła na mnie, skinęła głową na zgodę. Uśmiechnęłam się do niej w geście podziękowania za zrozumienie. Pogładziła mój policzek, przyjemnie było poczuć dotyk drugiej osoby. To był impuls, przyciągnęłam jej głowę w moją stronę i pocałowałam. Niylah natychmiast oddała pocałunek i zaczęłyśmy się namiętnie całować. Smakuje inaczej niż Lexa pomyślałam, ale szybko odpędziłam myśl o niej. Odeszłyśmy od stołu nie przestając się całować. Dopiero gdy stanęłyśmy koło łóżka oderwałam się od jej ust i popchnęłam ją lekko do tyłu. Usiadłam na niej, kontynuując namiętny pocałunek. Docisnęłam jej głowę jeszcze mocnej do łóżka, aby pogłębić pocałunek. Nasze języki wiły się jak szalone, walcząc o dominację. Niylah włożyła ręce pod moją koszulkę, kilka szybkich ruchów i zdjęła ją ze mnie. Podniosła się gwałtownie i niespodziewanie to ja byłam na dole. Niylah zdjęła swoją koszulkę i przylgnęła do mnie. Nie chciałam myśleć o tym co się dzieje, chciałam by ta chwila trwała wiecznie, nie zastanawiając się nad jej sensem czy znaczeniem, po prostu dałam się ponieść chwili.
Od autora: Mam nadzieję, że przyjemnie się Wam to czytało. Krótki wstęp, ale będę się rozkręcać :)
![](https://img.wattpad.com/cover/104970680-288-k377617.jpg)
CZYTASZ
Clexa - Miłość jest słabością
FanfictionMoja wizja relacji Clarke i Lexy, czyli jak to powinno być w The Hundred. Akcja dzieje się po tym jak Lexa zdradza Clarke pod Mount Weather. Jesteście ciekawi, co by było gdyby Lexa przeżyła wypadek z bronią...Czy dziewczyny będą razem?