Rozdział 1- Gabriel

424 8 6
                                    


Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem były dwa białe barany. Patrzyły na mnie tymi swoimi małymi, czarnymi oczkami, a ja czułem się trochę nieswojo.

Uniosłem głowę wyżej i zobaczyłem wpatrzone we mnie zielone oczy.

— Wychodzę — rzuciła w moją stronę burza fioletowo-srebrnych włosów — rozumiem, że masz klucze?

Klucze, klucze... Do diaska z kluczami. Kim jest ta kolorowa lala, pochylająca się nade mną? Szybko zerwałem się, spuszczając nogi na podłogę i rozejrzałem się po wnętrzu. Plecy bolały mnie jak diabli. Wygląda na to, że noc spędziłem na niewielkiej, niskiej kanapie, która ze względu na swój oryginalny kształt i kolor mogłaby stać, jako rekwizyt na planie jakiegoś amerykańskiego serialu o ćpunach.

— Klucze? — powtórzyła kolorowa lala — czy masz klucze?

— Poczekaj, dopiero się obudziłem. Jesteś strasznie głośna.

— Spieszę się. To jak? Masz czy nie?

— Powinny być w spodniach.

— W tych? — powiedziała wskazując na parę czarnych jeansów, leżących na podłodze, a następnie pochyliła się nad nimi.

— Co robisz?

— Szukam.

— Daj mi to. Nie życzę sobie, aby ktoś grzebał mi w spodniach. Właściwie to, kim Ty jesteś?

— Ja?

Rozejrzałem się po pokoju. 

— A widzisz tu kogoś innego?

— Mogłabym zapytać Cię o to samo, ale ja przynajmniej jestem dobrze wychowana, Kornelia — powiedziała wyciągając do mnie dłoń. Od razu zwróciłem uwagę na wzorki na jej paznokciach i powiem szczerze, nie spodobały mi się. Dziewczyna powinna mieć ładne, schludne paznokcie, podkreślające ich naturalny kolor, a nie jakieś kropki.

— Coś nie tak?

— Kolorowy ptak — wymknęło mi się.

Od razu zabrała rękę i skrzyżowała ręce na piersiach obserwując mnie. Z pewnością nie polubimy się. Ja też jej się przyjrzałem. Trzeba przyznać, że trafiłem w dziesiątkę. Określenie jej mianem "kolorowego ptaka" było wprost idealne. Od razu zwróciłem uwagę na jej rajstopy. Czy jak to tam się zwie. Pończochy, rajstopy, podkolanówki... Prawdę mówiąc do dziś nie wiem, co jest czym. W każdym razie to, co miała na sobie przypominało mi moje dzieciństwo. U mnie na osiedlu była taka dziewczynka, co zawsze nosiła pstrokate rajstopy, ale to była dziewczynka. Nie mam zielonego pojęcia, w jakim wieku jest ta lala, ale z pewnością wyrosła z wieku dziecięcego przy najmniej fizycznie, bo psychicznie... Tu mam pewne wątpliwości, ale wracając do jej stroju. Miała granatową, plisowaną spódnice - plus za to i wścieloną w nią białą koszulę z kołnierzykiem. Strój iście pensjonarski. Tylko te włosy... Chyba nie była uczennicą, przyklasztornej szkoły, bo jakby była, a ja byłbym matką przełożoną to z satysfakcją wręczyłbym jej wiadro wody i szczotkę, aż by jej się odechciało tych wszystkich kolorów.

— Skończyłeś już?

— Hmm...?

— Uhhh... — odwróciła się i zagniewana podreptała w tych swoich puchatych kapciach do drzwi oddzielających pokój od korytarza. Słyszałem tylko odgłosy spadających kurtek i przerzucanych butów.

Sięgnąłem po spodnie i z ulgą stwierdziłem, że nie zgubiłem kluczy.

— Są! — krzyknąłem w kierunku korytarza, ale zamiast słownej odpowiedzi, usłyszałem jedynie głośne trzaśnięcie drzwi.

— I to by było na tyle z tej przyjaźni — mruknąłem i położyłem się z powrotem na kanapie.











Kolorowy ptakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz