Rozdział 2

4.3K 221 390
                                    

- Julie, wstawaj. Czas do szkoły.

- Mamo, jeszcze 5 minut - powiedziałam zaspana przewracając się na drugi bok.

- Nie jestem twoją mamą tak dla jasności bejbe. A teraz wstawaj, bo wpierdziel dostaniesz.

Otworzyłam lekko oczy żeby wjedzieć kto powiedział do mnie „bejbe". No i kto to był? Benny.

- Boże, która godzina? - zapytałam się go.

- 7:30 - odpowiedział.

- Czyli mam jeszcze godzinę... - powiedziałam i przykryłam się szczelniej kołdrą.

Ben zaczął coś mamrotać pod nosem i wyszedł z pokoju. Ja niezwróciłam na to szczególnej uwagi. Po chwili ktoś wszedł do pokoju i...

- AAAAA!!! KUŹWA! - krzyknęłam wyskakując jak oparzona z łóżka.

Ben wybuchnął głośnym śmiechem. Zaczął się turlać po ziemi, a ja stałam cała mokra patrząc na niego morderczym wzrokiem.

- Ty pizdusiu! Nie miałeś prawa mnie oblewać do cholery jasnej tą pieprzoną wodą! - krzyknęłam.

- T-to było ś-śmieszne! - powiedział w czasie śmiechu.

- Suszysz mi dzisiaj pościel, elfie - powiedziałam.

Ben wstał i przetarł oczy od łez. Gdy tylko na mnie popatrzył ponownie zaczął się śmiać.

- Zabiję cię kiedyś - powiedziałam.

- Najpierw musisz mnie złapać - powiedział.

- A co za problem? Tylko nie teraz i nie dzisiaj - powiedziałam wychodząc z pokoju.

~*~

- Hej Patrick! Hej Emily! - krzyknęłam w kierunku moich przyjaciół.

- Hej Julie! - odkrzykneli i do mnie podeszli.

Przytuliłam się do nich i zaczęliśmy rozmowę, dopóki nie zadzwonił dzwonek.

- Proszę do klasy! - powiedziała nasza nauczycielka od matmy.

- Dlaczego teraz! - krzyknęłam szeptem.

- Julie, czemu ty masz mokre włosy? - zapytała się mnie Emily.

- Nie chcesz wiedzieć - powiedziałam.

- A co jak chcę wiedzieć?

- To powiem Ci później.

- Ok.

~*~

- Proszę pani mogę do toalety? - zapytałam się nauczycielki.

- Tak, tylko zaraz cię widzę z powrotem w sali - odpowiedziała.

Wyszłam z sali i od razu wyciągnęłam telefon z kieszeni. Patrząc ciągle w ekran nie zauważyłam że wpadłam na nią. Na Rose. No i pięknie, na start mam przerąbane.

- Uważaj jak łazisz, Wright - powiedziała biorąc rękę pod włosy i podrzucając nimi.

- Eee, sory. Ale ty też byś mogła uważać jak chodzisz. Nie tylko ja jestem tu wszystkiego winna.

- Nie wkurzaj mnie.

- Dlaczego? Ty zawsze chodzisz jak na szpilkach. Nie no przepraszam. Ty codziennie nosisz 20 centymetrowe szpilki żeby podlizać się panu od historii bo niby on jest "taki seksowny".

- Zamknij się! Jesteś żałosna! Jaka dziewczyna w tych czasach lubi takie coś jak gry wideo? To jest porąbane! Moim zdaniem powinnaś bardziej zadbać o swój wygląd niż o ten żałosny sprzęt.

- Może ty tak sądzisz. Ale powiem Ci że ten sprzęt jest warty więcej niż twoje kosmetyki. Bo ty ten cały puder pewnie kupiłaś za 40 zł u swojej cioci kosmetyczki. Wiesz. To mało.

- Haha! 40 zł? Ty chyba głupia jesteś.

- Kuźwa, nie kłóć się ze mną o te całe kosmetyki. I teraz sory, ale idę do toalety.

- Czekaj, czekaj - powiedziała wyrywając mi telefon z ręki - uuu, a którz to?

- Zostaw mój telefon - powiedziałam próbując go dosięgnąć, ale cóż. Mały wzrost robi swoje.

- Nie. Huh? Ben? Ciekawie - powiedziała i zaczęła przeglądać moje wiadomości.

Nie no co za laska. Nadepnęłam jej na palce i ta pod wpływem bólu puściła mój telefon, a ja w ostatniej chwili go złapałam.

- Dzięki barbie - powiedziałam po czym ją wyminęłam.

*Po lekcjach*

Wyciągnęłam z szafki swoją bluzę i z Patrickiem i Emily wyszliśmy przed szkołę.

- Już jutro wyjeżdżasz - powiedziałam do Emily.

- No niestety - powiedziała - będę za wami tęsknić.

- My za tobą też - powiedziałam z Patrickiem w tym samym czasie.

- Ale spokojnie, jeszcze dzisiaj nie wyjeżdżam. To do jutra - powiedziała, po czym się do siebie w trójkę przytuliliśmy.

Po przytulasach każdy rozszedł się w swoim kierunku. Założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam iść w stronę domu.

*POV Ben*

Leżałem na łóżku w swoim pokoju w willi i patrzyłem się w sufit myśląc o wszystkim i niczym.

- Za często u niej siedzisz - powiedział Jeff wchodząc do mojego pokoju.

- I co z tego? - zapytałem się go siadając na brzegu łóżka.

- No to z tego że twoja konsola robi się zazdrosna.

- Konsola nie ma uczuć, kretynie - wywróciłem oczami.

- No wiem, ale to nie istotne. Nigdy nie zachowywałeś się tak względem dziewczyny. Nigdy.

- Co masz na myśli?

- Jakby to powiedzieć. Dokuczasz Julie jak małe dziecko. To obudzisz ją wylewając na nią wiadro zimnej wody, to schowasz jej konsole, albo torturujesz ją łaskotkami, bo dobrze wiesz że ma je prawie wszędzie. Znasz ją dopiero pół roku, a wiesz o niej więcej niż ja.

- Bo ty nie spędzasz z nią czasu na codzień.

- A lubisz z nią spędzać czas?

- Gdybym nie lubił, to bym tam nie siedział. To jakieś przesłuchanie czy co?

- Nie, ale reszta podejżewa że ci się podoba. A wiemy że tobie nie łatwo jest trafić do gustu. Mrał, zarumieniłeś się.

- Wcale nie.

- Wcale tak. Prze de mną przyjacielu nie ukryjesz, że ci się podoba - powiedział po czym śmiejąc się wyszedł z pokoju.

Czułem się jak na przesłuchaniu. A nawet jeśli mi się podoba to nic mu do tego. Julie jest fajna i tak przypadła mi do gustu i lubię jej dokuczać w dobry sposób, ale czy od razu oznacza to że się w niej zakochałem?

Friends? It's just a word... / Ben Drowned (Love Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz