Rozdział 15

2K 140 115
                                    

*Następnego dnia*

Obudziłam się. Bena nie było koło mnie co mnie zdziwiło. Zazwyczaj to o tej porze jeszcze mnie przytulał i mamrotał żebym nie wstawała, a teraz jestem totalnie sama w pokoju. Rolety zasłonięte więc nic nie widziałam, a jak chciałam włączyć lampkę to jej nie było.

- O co tu chodzi?

Wstałam z łóżka i na ślepo (dobra, nie wiem jak to inaczej określić) podeszłam do ściany, gdzie powinien znajdować się włącznik do światła, ale go też nie było.

- Co do cholery?! - krzyknęłam, a strach powoli zaczynał władać moim ciałem.

Zaczęłam się trząść i przez chwile myślałam jak w inny sposób się wydostać z tego pokoju. Zostały mi tylko drzwi, ale czy one napewno były? Czy nagle nie zniknęły tak jak lampki i włącznik?

Chodziłam przy ścianie jeżdżąc po niej ręką żeby te drzwi znaleźć. Nie było ich. Nigdzie. Na żadnej ze ścian. Chodziłam tak po pokoju bojąc się jeszcze bardziej. Krzyczeć nie będę, bo pewnie i tak nikt by mnie nie usłyszał. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki za mną. Odwróciłam się, ale i tak nie widziałam kto to jest. Usłyszałam te same kroki, kolejny raz, również za mną. Kiedy chciałam się ponownie odwrócić, dana osoba strzeliła mi w głowę...

- Co to było? - powiedziałam przebudzając się.

- Co się stało? - zapytał się mnie Ben przytulając mnie do siebie.

- Dziwny sen miałam. Nie wiem czy zaliczyć to do koszmarów czy do czego. Hmm, do dziwacznych snów napewno - odpowiedziałam mu, wstając z łóżka i podchodząc do okna.

- Może trochę konkretniej? Człowiek może mieć dużo dziwnych snów.

- Ehh - odparłam odsłaniając rolety - obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie nie było żadnego dopływu światła. Drzwi też nie było. Na końcu ktoś strzelił mi w głowę, no i po tym się obudziłam.

Ben nie wiedział co od powiedzieć, a jego mina wskazywała na to że chciał się zacząć śmiać.

- No co? - odparłam - widzę że chcesz się śmiać głąbie.

- Haha - zaśmiał się - ten twój sen był naprawdę zabawny.

- Może dla ciebie - powiedziałam udając obrażoną.

- Ej no skarbie, nie gniewaj się - powiedział podchodząc do mnie.

- Skarbie? Od kiedy jestem „skarbie"?! Czy ktoś ci tak pozwolił się do mnie zwracać?! Nikt!

- Ej, ej, ej, co tak agresywnie? - zaśmiał się - nie masz o co się wkurzać misiu.

- Tfu spadaj, nawet razem nie jesteśmy - powiedziałam odwracając od niego wzrok.

Ben przytulił mnie i zaczął głaskać po głowie. Widziałam po jego zachowaniu że coś kombinuje, ale nie mogłam się domyślić o co mu może chodzić.

- O co ci chodzi? - zapytałam się go prosto z mostu.

- Ale jak o co mi chodzi? Kocham cię, o to mi chodzi - odpowiedział i się uśmiechnął - Oh, Julie...

- Co ja? - spojrzałam na niego z totalnym znakiem zapytania na twarzy.

- Od dzisiaj jesteś moja, okej? Tylko moja. I wyłącznie moja. Nikt cię więcej nie będzie miał.

- C-co? - wyjąkałam cała czerwona - czyli że od dzisiaj jestem twoją dziewczyną???

- Dokładnie bejbi - odpowiedział uśmiechając się.

Zaczerwieniłam się mocno i spojrzałam gdzieś w bok, żeby tylko nie patrzeć mu w oczy. Chciałam żeby ta chwila, kiedy on się mnie pyta czy będę z nim chodzić (nie no, to brzmiało raczej jak rozkaz, ale cicho) nastąpiła jak najszybciej i to właśnie się stało. Ta chwila.

- T-tak będę z tobą chodzić! - powiedziałam cała czerwona przytulają się mocno do niego.

- Serio?! - krzyknął - myślałem że się nie zgodzisz, a tu takie coś...

Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam (mientolić) bawić się jego włosami.

- I love you my boyfriend.

Friends? It's just a word... / Ben Drowned (Love Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz