*Kilka dni później*
- Więc co zrobimy? Mamy z nim walczyć czy co? - zapytałam się Slendermana, siedząc w jego gabinecie od kilkunastu minut.
- Nie sądzę, by walka była potrzebna - odpowiedział - lecz nie wiem, czy on się przypadkiem nie wkurzył... Zwykle coś takiego zajmowało mu do tygodnia, a sprawa z tobą ciągnie się już ponad miesiąc.
- I co zrobić? Oj jest silny, silniejszy ode mnie, prawdopodobnie i tak czy siak dojdzie do „walki", bo on się już właściwie zirytował i to tak... solidnie. Eh, nie wiem, zobaczymy co się stanie. Ale w ostateczności, to on musi zginąć.
Slender przytaknął głową.
- Zgadzam się z tobą - powiedział - ale żeby nie było, na spotkanie z nim pójdą z tobą proxy i Ben. Jak będziecie potrzebowali wsparcia, to jedno z was niech po prostu nas wezwie, a ja wyślę jeszcze kogoś, jako formę pomocy.
- Dobrze - odparłam - dziękuję.
Wstałam i wyszłam z gabinetu. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
- Spokojnie Julie, wszystko będzie dobrze - powiedziałam sama do siebie.
Ruszyłam spokojnym krokiem w stronę schodów aby zejść do salonu, do reszty. Już tutaj słyszałam śmiechy Sally, która bawi się misiem i zapach gofrów. Dobiegły stamtąd jeszcze głosy innych, którzy rozmawiali ze sobą. Uśmiechnęłam się. Niby mordercy, ale potrafią się ze sobą dogadać. I nawet po nich nie widać, że zabijają... ale omińmy ten szczegół.
Zeszłam na dół i od razu weszłam do kuchni, ponieważ zapach gofrów, aż do nich ciągnął.
- Tobyyyy - powiedziałam podchodząc do niego - daj mi gofra!
- Nie - odpowiedział.
- Dlaczego? Buuu TwT - zapytałam się "rozpaczając".
- Bo to moja miłość i tylko moja.
- Buu! - odparłam i wyszłam z kuchni.
Weszłam do salonu i wypatrywałam czy gdzie nie ma Bena... I go nie ma. Jak szlam do Slendermana, to Ben wyszedł zaraz po mnie, więc sądziłam że jest tutaj... Ale jednak źle myślałam.
- Ej! - krzyknął Jeff - musimy pomóc Benowi!
- Co!? - krzyknęłam - jak to pomóc, co się dzieje!?
- Shadow.
Podbiegłam do Jeffa, chwyciłam go za nadgarstek i wybiegłam z nim z willi.
- Idziemy!
~*~
Przybiegliśmy na miejsce, ale z Jeffem schowaliśmy się za drzewem, żeby zobaczyć jak rozwinie się sytuacja. Ben kłócił się z Shadowem... I on... Jeszcze płakał.
- Dlaczego ty to robisz!? - krzyknął Ben - byliśmy kumplami, zawsze się razem trzymaliśmy, a teraz?! Chcesz wszystko rozwalić! Pozbyć się jakiegokolwiek szczęścia! Nie możesz pogadać ze Slendermanem, tylko musisz z nim walczyć!?
- Zamknij się już nędzny elfie! - krzyknął Shadow - nienawidzę go, jest najgorszym co mogłem w życiu spotkać. A teraz? Zabijając innych wszystko leci na was, bo policja najbardziej zna... Was - zaśmiał się - już tak do tego przywykłem, że to już mnie nie opuści! Będę zabijał i zabijał, i pozbędę się wszystkiego! Haha, nie ma nic lepszego...
- Psychiczny ten gościu - odparł Jeff.
- No, bardziej od ciebie - powiedziałam.
- Uznam to za komplement - zaśmiał się, po czym wybiegł zza drzewa i rzucił sie ja Shadowa - gin Skurwysynie.
- Oho, czy to słynny Jeff? - zaśmiał się Shadow, w między czasie zatrzymał jego rękę, przed wbiciem noża.
- Morda psie - warknął Jeff wyrywając rękę z jego uchwytu i wbijając nóż w jego brzuch.
Shadow krzyknął z bólu.
Ja ze strachu zaczęłam się trząść i nie mogłam nic zrobić. Po chwili zaczęłam słyszeć w głowie dziwne głosy... Zaczęłam krzyczeć.
- Nie, zostaw mnie! Wyjdź z mojej głowy, zostaw!
- Julie! - krzyknął Ben i podbiegł do mnie - zostaw ją Shadow, zostaw ją do cholery! - krzyknął i w tym samym momencie w jego rękach zaczęły się tworzyć kule ognia.
Shadow się zaśmiał i opuścił moją głowę. Padłam na ziemie i nie mogłam się ruszyć.
- To koniec Shadow - powiedział Ben celując w niego kulami ognia.
Shadow zaczął głośniej krzyczeć z bólu i właśnie przez to nie mógł nic zrobić.
- Jednak jesteś słaby - zaśmiał się Ben - byłem głupi że ci uwierzyłem. Niech policja się tobą zajmie - Ben podszedł do Shadowa, chwycił go za nadgarstek i się z nim gdzieś teleportował.
- Koniec - powiedział Jeff - jesteś bezpieczna i wiele innych ludzi też.
- W-wiem... I cieszy mnie to - odparłam - ale wiesz, tal naprawdę wiele ludzi nie jest bezpiecznych bo wy dalej zabijacie.
- Shh, go to sleep - powiedział Jeff z creepy uśmiechem.
- Em... Jeff?
- To był żart! Myślisz że ja poczucia humoru nie mam? Zraniłaś moje uczucia...
Spojrzałam się na niego ze zdziwieniem i nie wiedziałam co dodać więc się tylko zaśmiałam.
Po chwili wrócił do nas Benny, który od razu wziął mnie na ręce, a ja się do niego przytuliłam.
- Już wróciłem kotku - powiedział po czym mnie pocałował.
I w tym samym momencie zrobiłam się cała czerwona. Jeff coś tam mruczał pod nosem, ale jakoś mnie to nie obchodziło.
Kocham cię, Ben!
CZYTASZ
Friends? It's just a word... / Ben Drowned (Love Story)
Terror„Nagle usłyszałam śmiech. Nie wiem czyj, ale przebił on przez moje słuchawki. Nie, to nie był śmiech w piosence. Ściągnęła słuchawki i rozejrzałam się dookoła siebie. - Halo? Jest tu kto? - zapytałam się właściwie nawet nie wiem kogo. W odpowiedzi u...