Rozdział 24

1.2K 66 50
                                    

*Kilka dni później*

- Więc co zrobimy? Mamy z nim walczyć czy co? - zapytałam się Slendermana, siedząc w jego gabinecie od kilkunastu minut.

- Nie sądzę, by walka była potrzebna - odpowiedział - lecz nie wiem, czy on się przypadkiem nie wkurzył... Zwykle coś takiego zajmowało mu do tygodnia, a sprawa z tobą ciągnie się już ponad miesiąc.

- I co zrobić? Oj jest silny, silniejszy ode mnie, prawdopodobnie i tak czy siak dojdzie do „walki", bo on się już właściwie zirytował i to tak... solidnie. Eh, nie wiem, zobaczymy co się stanie. Ale w ostateczności, to on musi zginąć.

Slender przytaknął głową.

- Zgadzam się z tobą - powiedział - ale żeby nie było, na spotkanie z nim pójdą z tobą proxy i Ben. Jak będziecie potrzebowali wsparcia, to jedno z was niech po prostu nas wezwie, a ja wyślę jeszcze kogoś, jako formę pomocy.

- Dobrze - odparłam - dziękuję.

Wstałam i wyszłam z gabinetu. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.

- Spokojnie Julie, wszystko będzie dobrze - powiedziałam sama do siebie.

Ruszyłam spokojnym krokiem w stronę schodów aby zejść do salonu, do reszty. Już tutaj słyszałam śmiechy Sally, która bawi się misiem i zapach gofrów. Dobiegły stamtąd jeszcze głosy innych, którzy rozmawiali ze sobą. Uśmiechnęłam się. Niby mordercy, ale potrafią się ze sobą dogadać. I nawet po nich nie widać, że zabijają... ale omińmy ten szczegół.

Zeszłam na dół i od razu weszłam do kuchni, ponieważ zapach gofrów, aż do nich ciągnął.

- Tobyyyy - powiedziałam podchodząc do niego - daj mi gofra!

- Nie - odpowiedział.

- Dlaczego? Buuu TwT - zapytałam się "rozpaczając".

- Bo to moja miłość i tylko moja.

- Buu! - odparłam i wyszłam z kuchni.

Weszłam do salonu i wypatrywałam czy gdzie nie ma Bena... I go nie ma. Jak szlam do Slendermana, to Ben wyszedł zaraz po mnie, więc sądziłam że jest tutaj... Ale jednak źle myślałam.

- Ej! - krzyknął Jeff - musimy pomóc Benowi!

- Co!? - krzyknęłam - jak to pomóc, co się dzieje!?

- Shadow.

Podbiegłam do Jeffa, chwyciłam go za nadgarstek i wybiegłam z nim z willi.

- Idziemy!

~*~

Przybiegliśmy na miejsce, ale z Jeffem schowaliśmy się za drzewem, żeby zobaczyć jak rozwinie się sytuacja. Ben kłócił się z Shadowem... I on... Jeszcze płakał.

- Dlaczego ty to robisz!? - krzyknął Ben - byliśmy kumplami, zawsze się razem trzymaliśmy, a teraz?! Chcesz wszystko rozwalić! Pozbyć się jakiegokolwiek szczęścia! Nie możesz pogadać ze Slendermanem, tylko musisz z nim walczyć!?

- Zamknij się już nędzny elfie! - krzyknął Shadow - nienawidzę go, jest najgorszym co mogłem w życiu spotkać. A teraz? Zabijając innych wszystko leci na was, bo policja najbardziej zna... Was - zaśmiał się - już tak do tego przywykłem, że to już mnie nie opuści! Będę zabijał i zabijał, i pozbędę się wszystkiego! Haha, nie ma nic lepszego...

- Psychiczny ten gościu - odparł Jeff.

- No, bardziej od ciebie - powiedziałam.

- Uznam to za komplement - zaśmiał się, po czym wybiegł zza drzewa i rzucił sie ja Shadowa - gin Skurwysynie.

- Oho, czy to słynny Jeff? - zaśmiał się Shadow, w między czasie zatrzymał jego rękę, przed wbiciem noża.

- Morda psie - warknął Jeff wyrywając rękę z jego uchwytu i wbijając nóż w jego brzuch.

Shadow krzyknął z bólu.

Ja ze strachu zaczęłam się trząść i nie mogłam nic zrobić. Po chwili zaczęłam słyszeć w głowie dziwne głosy... Zaczęłam krzyczeć.

- Nie, zostaw mnie! Wyjdź z mojej głowy, zostaw!

- Julie! - krzyknął Ben i podbiegł do mnie - zostaw ją Shadow, zostaw ją do cholery! - krzyknął i w tym samym momencie w jego rękach zaczęły się tworzyć kule ognia.

Shadow się zaśmiał i opuścił moją głowę. Padłam na ziemie i nie mogłam się ruszyć.

- To koniec Shadow - powiedział Ben celując w niego kulami ognia.

Shadow zaczął głośniej krzyczeć z bólu i właśnie przez to nie mógł nic zrobić.

- Jednak jesteś słaby - zaśmiał się Ben - byłem głupi że ci uwierzyłem. Niech policja się tobą zajmie - Ben podszedł do Shadowa, chwycił go za nadgarstek i się z nim gdzieś teleportował.

- Koniec - powiedział Jeff - jesteś bezpieczna i wiele innych ludzi też.

- W-wiem... I cieszy mnie to - odparłam - ale wiesz, tal naprawdę wiele ludzi nie jest bezpiecznych bo wy dalej zabijacie.

- Shh, go to sleep - powiedział Jeff z creepy uśmiechem.

- Em... Jeff?

- To był żart! Myślisz że ja poczucia humoru nie mam? Zraniłaś moje uczucia...

Spojrzałam się na niego ze zdziwieniem i nie wiedziałam co dodać więc się tylko zaśmiałam.

Po chwili wrócił do nas Benny, który od razu wziął mnie na ręce, a ja się do niego przytuliłam.

- Już wróciłem kotku - powiedział po czym mnie pocałował.

I w tym samym momencie zrobiłam się cała czerwona. Jeff coś tam mruczał pod nosem, ale jakoś mnie to nie obchodziło.

Kocham cię, Ben!

Friends? It's just a word... / Ben Drowned (Love Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz