Rozdział 6

2.8K 184 171
                                    

*Następnego dnia*
*POV Ben*

Siedziałem w swoim pokoju i przyglądałem się drzewom za oknem. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.

- Co? - zapytałem zdenerwowany.

- Czy ciebie do reszty porąbało?! - zapytał się mnie Jeff wchodząc do mojego pokoju wściekły.

- O co ci... - nie zdążyłem dokończyć, ponieważ Jeff złapał mnie za szyję i uderzył mną o ścianę - powaliło cię?!

- Mnie?! Chyba kuźwa ciebie! Co ona Ci zrobiła, co?! No odpowiedz!

- Uuu, czyżby zazdrosny jesteś? - powiedziałem i złapałem go za rękę, po czym zabrałem ją od swojej szyji.

- Nie jestem zazdrosny jakbyś nie wiedział. Ja już mam dziewczynę więc sobie daruj takie gadanie, Ben.

- A wogóle skąd wiesz co tam się stało, co? Śledziłeś mnie?

- Tak jakby. Poszedłem za tobą kiedy wyszedłeś wkurzony z willi, a dokładniej to Slender kazał mi za tobą iść. Wiesz, nigdy nie wiadomo co wkurzony elf może zrobić.

Wywróciłem tylko oczami po czym poszedłem i usiadłem na krześle.

- To wszystko co ode mnie chciałeś?

- Nie sądziłem że jesteś aż tak głupi. Naprawdę Ben? Wiesz co weź ty zacznij myśleć, zanim cokolwiek zrobisz. Bo krzywdzenie osoby na której nam zależy nie jest fajne, wiesz? - powiedział po czym wyszedł z pokoju.

Odwróciłem się w stronę okna i z powrotem zacząłem się przyglądać drzewą. Nie obchodziły mnie jego słowa. Niech sobie mówi co chce. Nie interesuje mnie to.

~*~

*POV Julie*

Wracam sobie ze szkoły po skończonych lekcjach. Postanowiłam że przedłużę sobie trasę idąc przez park, przez który już nikt praktycznie nie chodzi.

Weszłam do niego trochę się denerwując czy nic mi się nie stanie, no ale cóż... Raz się żyję. Weszłam sobie do niego, ale ledwo co do niego weszła to już poczułam że ktoś mnie śledzi. Przyspieszyłam, jednak kroku żeby szybciej wyjść z tego parku. To nie był dobry pomysł żeby tu wchodzić...

Słyszałam że ktoś za mną idzie więc jeszcze bardziej przyspieszyłam, jednak nie udało mi się uciec. Osoba złapała mnie po czym przyłożyła mi dziwną szmatkę do buzi. Zaczęłam się wiercić.

- Spokojnie, nie wyrywaj się - usłyszałam przy swoim uchu.

Po chwili straciłam przytomność...

~*~

Obudziłam się na dworze przywiązana do drzewa. Była noc i niestety było dość zimno. Po chwili ktoś do mnie podszedł.

- No, no. Panienka, raczyła się obudzić. Miło Cię widzieć Julie - powiedział, po czym się zaśmiał.

Wiedziałam kto to... To Jake.

- Gdzie twoi kumple? Przecież mieliście siedzieć za morderstwo - powiedziałam dalej na niego nie patrząc.

- Nasi starzy są o tyle dobrzy, że sąd zawsze im ulegnie - zaśmiał się i do mnie podszedł - co by tu z tobą zrobić Julie?

- Nawet mnie nie dotykaj - warknęłam.

- Spokojnie. Andrew i Travis zaraz tu przyjdą - znowu się zaśmiał, po chwili pstrykając palcami.

No i jak na zawołanie zjawiła się tamta dwójka.

- Rozwiążcie ją i wiecie dalej co robić - powiedział Jake.

- Idiota - warknęłam.

Jake do mnie podszedł i uderzył w policzek.

- Co powiedziałaś gówniaro?! - krzyknął.

- To że masz 17 lat, nie oznacza że możesz mnie bić! - krzyknęłam mu prosto w twarz.

On tylko wściekły odsunął się ode mnie po czym uśmiechnął się w sposób jak by już wygrał.

- Andrew, zawiąż jej coś na oczach, a potem ją rozwiążcie od tego drzewa. Nie chce żebyście jej zatkali usta bo chce słyszeć jej krzyk jak błaga o litość - powiedział Jake po czym się zaśmiał.

- A-ale po co mam błagać...

- Jesteś zbyt ciekawska - powiedział Jake kiedy Andrew zasłonił mi oczy jakąś szmatą, a Travis mnie rozwiązywał od drzewa - poczujesz za chwile. Uwierz mi będziesz zadowolona. Chodź już Andrew, zostawmy ich samych.

- Co?! Co on chce mi zrobić?!

- Zamknij się już. Jak Travis skończy się z tobą bawić to my tu wrócimy.

Usłyszałam jak oddala się ode mnie z Andrew. Po chwili poczułam jak Travis mnie... Rozbiera.

- Co ty robisz?! Zostaw mnie! - próbowałam się mu wyrwać.

- Spokojnie, nasza zabawa się dopiero zaczyna - powiedział nie przerywając tego co robił.

Chciałam się wyrwać, ale nie miałam jak. On był za silny...

~*~

*POV Ben*

- Ty głupi imbecylu! - powiedział Jeff wchodząc mi do pokoju.

- Czego znowu? - zapytałem się go.

- Gdybyś nie ujawniał tej swojej zazdrości, to ona by celowo nie szła do tego jebanego parku!

- Człowieku, o czym ty mówisz? Jakiego znowu parku?

- Nie istotne, jaki. Tylko ci twoi przyjaciele o imieniach Jake, Andrew i Travis tak jakby nooo.

- Wyduś to z siebie - warknąłem.

- Spokojnie, okej. Bo ja ci nic nie zrobiłem.

Wywróciłem oczami.

- Chodzi Ci o Julie? Jeżeli tak to co ta trójka ma do rzeczy?

- Tak chodzi o Julie. A co oni mają do rzeczy? Skrzywdzili ją. A to wszystko przez ciebie.

Friends? It's just a word... / Ben Drowned (Love Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz