Rozdział 23

133 15 2
                                    

Z prędkością światła otwarłam oczy i znalazłam się w pozycji siedzącej. Mój oddech był nierówny, a ubranie, które miałam na sobie, przyległo do mojego spoconego ciała. W pierw nie wiedziałam co się dzieje, rozejrzałam się i ujrzałam pustą przestrzeń. Znajdowałam się w pokoju, ale nie takim jak wcześniej. W porównaniu z tamtym to, to było niebo. Ściany w kolorze zieleni, na suficie duży biały żyrandol, w którym tliło się światło. W rogu stała duża, brązowa szafa, a obok niej średniej wielkości lustro, będące na stojaku. Do kolejnej ściany były przymocowane półki, tego samego koloru,  stały na nich ramki ze zdjęciami, oraz dyplomy z konkursów. Łóżko, na którym aktualnie się znajdowałam było sporej wielkości. Po prawej i lewej jego stronie, stały małe szafeczki. Na jednej z nich była książka "Duma i uprzedzenie", okulary oraz stare pióro do pisania. Wymienioną wyżej lekturę, kochałam całym sercem, była to jedna z niewielu powieści, które mnie tak wciągnęły. Cała ideologia Pana Darcy'iego jest genialna. Zawsze się śmiałam, bo oboje mamy tak samo na imię. Innym słowem, ciekawy zbieg okoliczności. Sądząc po zajętej szafce, po lewej stronie łóżka zazwyczaj ktoś spał. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moje oczy zarejestrowały tak ważny mojemu sercu obiekt, a mianowicie pianino. Piękne, błyszczące, białe pianino. Od zawsze uwielbiałam moment, w którym podchodzi się do tego instrumentu, siada i bierze głęboki wdech. Oczy w tym momencie same się przymykają, chwyta się wieko i podnosi je do góry. Patrzę na te czarne i białe klawisze, które są tak perfekcyjnie ułożone. Całe pianino jest znakomicie wykonane, żadnej rysy, żadnego niedociągnięcia w malowaniu. Czysta perfekcja. Nie mogąc powstrzymać chęci, wykonałam powyższe czynności i zaczęłam grać. Nigdy nie słyszałam, ani nie wymyślałam tego, co teraz usłyszałam. Była to czysta improwizacja. Ludzie mówią, że trzeba mieć porządek w życiu, mieszkaniu, relacji z partnerem, po prostu we wszystkim. Ale czy nie lepiej czasem zapomnieć i zrobić coś niespodziewanego? Żadnego porządku i ładu. Tylko ja i moja niespodziewana osobowość. Moje palce płynnie lawirowały między klawiszami. Melodia z początku była spokojna i smutna, dźwięk z instrumentu był wydawany tylko co jakiś czas. Dopiero po kilku minutach całość się zmieniła. Teraz w grze rozkładałam całe swoje serce. Moją radość, rozpacz, miłość, rozgoryczenie, lojalność i nienawiść. Muzyka tak porywająca, że jedyne o czym myślałam to ja i moja dusza, która cierpiała katusze w tym momencie. Wszystko było dobre, lecz brakowało mi pewnej rzeczy w tej melodii. W momencie gdy już miałam zakończyć grę, w rogu pokoju usłyszałam dźwięki,wydobywające się spomiędzy strun i smyczka. Moja końcowa muzyka, wraz ze skrzypcami brzmiała doskonałe. Pustki, które zostawiało za sobą pianino, dopełnione było przez ten smyczkowy instrument. Skończyliśmy tą melodię, moje palce jeszcze przez chwilę zostały na klawiszach, skanując dokładnie ich powierzchnię. Po chwili wzrok powędrował w stronę, z której poprzednio słyszałam tak miłe moim uszom dźwięki. Pierwsze co dostrzegłam to mężczyznę, o bujnych lokach, szmaragdowych, w tym świetle oczach i słodkim uśmiechu. Mój Harry.

Podniosłam się z krzesła i podbiegłam do niego. Moje ręce złapały go za kark, natamiast jego przytrzymały moją talię w naszym uścisku. Był ciepły i przyjemnie pachniał, miętą połączoną z whisky. Przewyższał mnie o jakieś trzydzieści centymetrów, ale muszę przyznać, że podobało mi się to. Mogłabym spędzić całe dnie tuląc swoje ciało do jego. Nie wiem ile tak staliśmy, ważną kwestią było dla mnie to, że zaczęłam sobie wszystko przypominać. Porwanie, próba ratowania Harry'ego, wiadomość o tym kto zamordował moją mamę, moje okropne rodzeństwo i jeszcze gorszy prawdziwy ojciec. Wspomnienia wróciły do mnie tak szybko, i z taką siłą jakiej nigdy w życiu nie poczułam. Nogi się pode mną uginały, a obraz się zamazywał przez nadchodzące łzy. Harry poczuł, że coś jest nie tak. Podtrzymał mnie w miejcu, i delikatnie odchylił. Spojrzał na moją twarz, która robiła się coraz bardziej mokra i opuchnięta. Nadal trzymając mnie, bym nie upadła, wyciągnął dłoń, i powoli zaczął wycierać mokre strurzki. Jego palce poruszały się delikatnie po mojej skórze, co sprawiało na moim ciele dreszcze. Harry zdawał się to zauważyć i uśmiechnął się pod nosem. Nigdy nie rozumiałam tego, dlaczego moje ciało, tak reagowało na jego dotyk. Nawet najmniejszy, sprawiał iż robiło mi się cieplej, a na moje policzki wstępował szkarłatny rumieniec.

Oboje usiedliśmy na łóżku, chłopak trzymał swoją rękę na poprzednim miejscu. Moje nogi zwisały z oparcia łóżka, a ja nie mając nic ciekawszego do roboty machałam nimi, raz w prawo, raz w lewo. Poczułam jak gdybym znów miała znów 7 lat.

Pamiętam jak, w każdą sobotę razem z mamą chodziłyśmy na plac zabaw. Na początku niechętnie przystawała na tą propozycję, ale z biegiem czasu stało się to naszą, małą, własna tradycją. Moją ulubioną atrakcją od zawsze była huśtawka.

Przymocowana drewnianymi balami  a, zabezpieczona stalowymi prętami, które wbite były w ziemię. Drewno miało kasztanowy kolor, ale z biegiem lat zmieniło swe ubarwienie, a na niektórych częściach wyryte były nożem napisy. Huśtawka, w kolorze czerwonym była bardzo widoczna z dalekich odległości. Gdy już dochodziłyśmy do placu, mama brała mnie na barana, bym sprawdziła czy nikt nie zajął tej fantastycznej zabawki. Gdy już upewniłam się, że nikogo nie ma na horyzoncie, biegłam ile sił alby móc jak najdłużej być bujana. Uwielbiałam ten moement, w którym jesteś tylko ja, wiatr, i dźwięk skrzypienia huśtawki. Takie proste rzeczy, a dawały tyle radości. Im wyżej się znajdowałam, czułam się jak ptak. Wolna...

-Harry...- powiedziałam z chrypką w głosie.

-Tak Darcy?-odwrócił do mnie swą twarz, i wpatrywał się uwarznie- Co byś chciała?

-Pójdziemy na plac zabaw?- szepnęłam i wtuliłam się, w silne ramię.

-Tak teraz, już?

-Tak-mówiłam cicho.

-Dobrze, co tylko zechcesz.-uśmiechnął się, i podniósł się z łóżka tym samy pomagając mi wstać.

Chłopak podszedł do szafy, i wyjął z niej dwie bluzy z kapturem, parę dresów i białe puszyste skarpetki. Podał mi zestaw i doprowadził do łazienki, bym przebrała się spokojnie. Zdjęłam powoli koszulkę, uważając by nie naruszyć ran na plecach. Odwróciłam się tyłem do lustra i niechętnie, w nie spojrzałam. Tylna część mojego ciała, była całą w czerwonych paskach. Niektóre zaczynały się goić i blednąć, natomiast ta druga część miała w sobie część zaschnietej krwi. Stwierdziłam, że w obmywanie pleców pobawię się później, a teraz szybko zmienię ubranie, i pójdę się odstresować. Założywszy dostaną garderobę, odkluczyłam drzwi i poszłam na dół. Schodząc, widziałam iż Harry założył bluzę, a do tego na jego głowie zagościła słodka białą czapka. Ubraliśmy jeszcze buty, i trzymając Harry'ego pod rękę, ruszyliśmy do pobliskiego parku. Szliśmy w ciszy, przypominając sobie sytuację, która miała miejsce niedawno. Zachowywaliśmy się tak samo, ten sam chód, szybszy oddech. Jedynie co nas różniło to uczucia. Ja czułam smutek i obrzydzenie do mnie samej, natomiast Harry był zmartwiony moją postawą. Z jego miny wnioskowałam, że chce jak najszybciej przeprowadzić ze mną rozmowę.

Zbliżając się do placu, zwolniliśmy trochę. Niespodziewanie stanęłam na palcach trzymając ramię mojego przyjaciela. Jego reakcja mówiła sama za siebie. Spojrzał na mnie swoimi oczami, które wyrażały zdziwienie i zrobił zaniepokojoną minę. Zauważając, iż nikt nie stoi mi na przeszkodzie do szczęścia, pobiegłam do przodu ciągnąć za sobą zaskoczonego Harry'ego.

Zatrzymałam się przy huśtawce, i dotknęłam palcami łańcucha. Był srebrny i bardzo zimny. Usiadłam na czarnym siedzonku, i zaczęłam machać nogami, raz w górę i raz w dół. Zaczęłam nabierać prędkości, a moje serce zaczynało się radować. Nawet nie zauważyłam, kiedy Harry usiadł obok i przyglądał mi się, z nieodgadnioną miną. Bujałam się, w przód i w tył, i znowu, w przód i w tył. Powtarzanie tych czynności uspokajało moje nerwy i emocje kłębiące się w głowie. Powoli się zatrzymywałam i spojrzałam na Harry'ego, który robił to samo co ja. Ubrany, w czarną bluzę i tego samego koloru spodnie i buty, prezentował się mrocznie, ale wiedziałam, że to tylko zbieg okoliczności. Siedział lekko zgarbiony, głowę opierał na rękach, które były ze sobą splecione. Zielone tęczówki patrzyły wprost na moje, jak gdyby miał w nich zobaczyć całą mnie. Nie wytrzymując tego milczenia,odezwałam się:

-Harry, bo ja muszę powiedzieć ci, coś bardzo ważnego...

                          ****************
Hej hej, dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń ❤❤❤
Jak mogliście zauważyć, zaczynam pisać także drugie fanfiction, które mam nadzieję przypadnie wam do gustu 😏

Przeznaczenie czy pech ? | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz