Morza szum,
Fal błękitnych stonowany odcień.
Słońca piekielne promienie,
Nieżyjąca.
Piasek szorstki i kłujący,
Natarczywie wplatający się
Pomiędzy palce.
Zwiędła różna na bazarze
Kolcem ostatnim łypie groźnie
Pomost w dzikim kącie – za wydmą
Bez deski, niczym po odstrzale,
Ostentacyjnie pierzy drzazgi.
Tylko człowieczy szept
Łamie powietrze, wszelkie zasady.
Bez praw do zniszczenia,
Sieje strach.
Umartwia żywej fali plusk,
Niweczy blask gwiazdy słodkiej,
Porywa ziarenka piasku,
Pali trzeszczący most.
Nawet róży, tej zwiędłej
Odbierze ostatnią nadzieję
Na śmierć.
CZYTASZ
Koniec Końców Drogowskazem
PoetryPełny tytuł: Koniec Końców Drogowskazem Na swym początku szerząc skazę Czyli to nie byłam ja? Wczoraj, w tym chaosie, I przed tym wszystkim I po? Czy to mi się tylko śniło? Refleksyjna, pierwsza część mojej poetyckiej twórczości. Zawiera przeróżne...