Nadleciał
Jak czarna mgła
Skrzeczący i skarżący się
Na kocioł buchający obłokiem spalin
Chodzi, podskakuje, nie przestaje krzyczeć
Nikt nie patrzy
Otumaniony tłum nie zważa na głośny lament
Udaje, że nie słyszy
Biegnie gdzieś za banałami codzienności
Ale On zaczyna wrzeszczeć
I opada z sił
Ktoś skierował na niego pogardliwe spojrzenie
Milknie
Patrząc na nich, nie wierzy
Nie wierzy w ich ślepą bezmyślność
Roni tylko łzę
Nic nieznaczącą dla nich kroplę współczucia
Odleciał
CZYTASZ
Koniec Końców Drogowskazem
PoetryPełny tytuł: Koniec Końców Drogowskazem Na swym początku szerząc skazę Czyli to nie byłam ja? Wczoraj, w tym chaosie, I przed tym wszystkim I po? Czy to mi się tylko śniło? Refleksyjna, pierwsza część mojej poetyckiej twórczości. Zawiera przeróżne...