13.

16 2 0
                                    

Czułam okropny ból głowy. Nie do końca wiedziałam czym był on spowodowany. Nie pamietałam niczego z ostatniej nocy. Nawet nie wiem ile byłam nieprzytomna.

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam stare i brudne pomieszczenie. Leżałam na zardzewiałym łożku z krwawiącymi nadgarstkami. W kącie stała stara komoda a na samym środku duży stół z dwoma krzesłami, podobne jak na komisariacie w trakcie przesłuchań. W pomieszczeniu znajdowało sie jedno zakratowane okno dające odrobinę światła. Naprzeciwko mojego łóżka były drzwi, lekko uchylone ukazujące skromną łazienkę. Obok znajdowały się inne, bardziej pancerne, grube i ... zamknięte. Brak wyjścia. Byłam sama w tych czterech ścianach. Bałam się, bo nie wiedziałam gdzie jestem ani co się stało.

Nagle drzwi odskoczyły a w nich zobaczyłam Lole, te samą która chciała do nas dołaczyć. Wyglądała inaczej, oczy podkrążone, jasna cera i dziwny kolor ust. Na pierwszy rzut oka było widać, że brała narkotyki. Podeszła do mnie, odwiązała mi dłonie i powiedziała abym szła za nią. Zrobiłam jak kazała. Idac korytarzami widziałam wiele pomieszczeń. Nagle zauważyłam 4 żołnierzy stojących przy ogromnych drzwiach, domyśliłam się, że jest to największe, najważniejsze i najbezpieczniejsze miejsce w całym budynku. Gdy weszłyśmy do środka zobaczyłam osobę której mogłam się spodziewać. Jai razem z moją dawną przyjaciółką Laurą oraz złowieszczą Ellie szczerzących się w moim kierunku. Lola popchnęła mnie na najbliżej stające krzesło i przywiązała. Jai uśmiechnął się tryumfalnie w moją stronę, lecz zebrałam w sobie odwagę by zapytać

- Co to ma znaczyć? -zapytałam niepewnie -najpierw chcesz bym wróciła, potem mnie porywasz, a teraz popełniasz te same błędy.

- Wiesz dlaczego tu jesteś? - zapytał lekko się odwracając - bo należysz do mnie jak i do tej grupy, zawsze należałaś. Przez cały ten czas wysyłałem ci tajne wiadomości byś myślała, że ktoś się na ciebie uwziął, a potem było już z górki. Zaprzyjaźniłaś się, znalazłaś chłopaka, podpadłaś kochającej cię Alice i weszłaś w moją pułapkę. Jesteś taka przewidywalna Annie.- uśmiechnął się - zresztą pragnąłem zemsty na twojej grupie.

- Więc to wszystko co się stało było ukartowane? - krzyknęłam zła- nie masz prawa myśleć że należę do ciebie!

- Należysz i to od zawsze, nigdy nie byłaś wolna od swojej grupy, zawsze do niej należałaś. Nie wiem dlaczego nasi rodzice byli tacy głupi. - odezwał się.

- Nic nie rozumiem, dlaczego uważasz że to ich wina?- Myślałaś że naprawdę zginęli w wypadku? To wszystko było zaplanowane, myślisz że dlaczego masz takie a nie inne zainteresowania, siłę i umiejętności? - zrobił krótką przerwę po czym kontynuował - Twoi rodzice należeli do Demons, a moi od zawsze do The Snakes. Kiedy mieliśmy współpracować, aby pokonać wspólnego wroga moi rodzice po zwycięskiej bitwie zdecydowali, że załatwią dwa gangi na jednym ogniu. Rozpoczęła się walka, niestety nikt nie przeżył. Twoja matka poprosiła swoją siostrze Alice, że gdyby cokolwiek im się stało, ma się zająć tobą i twoim bratem. Wtedy powstało kłamstwo z wypadkiem. Przez całe życie trenowali cię abyś została przyszłą szefową gangu. Po śmierci naszych rodziców mój brat miał zostać szefem The Snakes. Lecz on nie chciał żyć przeszłością i wyjechał, a wtedy ja wskoczyłem na jego miejsce. Potem wiedząc, że nie znasz prawdy wykorzystałem to i przeciągnąłem cię na swoją stronę. Niestety nie przewidziałem jednego... mianowicie twojej chęci odejścia z grupy. - zakończył swoją historię

- To nie prawda! - krzyknęłam - To nie jest możliwe - załamałam się, złamał mnie. Miałam ochotę go zabić.

- Ellie zajmij się nią - powiedział. Kiedy chciał odejść zdążyłam wydusić z siebie tylko jedno pytanie, którego odpowiedź mogła zaboleć mnie najbardziej.

Where does the wind carry meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz