17.

12 1 0
                                    

Obok siedział nikt inny jak James, Edward, Daniel i Laura. Bardzo ucieszyłam się na ich widok.

- No i jak się dzisiaj czujesz? - zapytał wesoło Edward

- Już jest o wiele lepiej - uśmiechnęłam się do nich - nadal nie wierzę, że wszyscy tutaj siedzicie i ze mną rozmawiacie.

- My również hahaha! - krzyknęli wesoło

- Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło - uśmiechnęła się Laura. Co chwilę zerkałam na James'a.

- Emm, wiecie co? Może zostawmy ich samych, w końcu długo się nie widzieli - odparł Daniel. Po chwili wszyscy oprócz mojego brata wstali i wyszli z pomieszczenia.

James spoglądał to na mnie, to na ściany w pokoju.

- James...

- Annie... - odezwaliśmy się jednocześnie. - Zacznij - odparł

- Bardzo długo się nie widzieliśmy, myślałam nawet, że nie żyjesz...- posmutniałam

- Wiem. Przepraszam - odparł. - To wszystko mnie przerosło. Bałem się, że sobie nie poradzę. Rodzice nie pytali co u mnie, bo zajmowali się tobą. Nie miałem żadnego wsparcia. Po prostu się bałem. - wiedziałam, że mówi prawdę, znam go za dobrze, żeby tego nie wiedzieć.

- Wiem, że nie chciałeś zrobić niczego złego. Brakowało mi ciebie. Zresztą ciężko było ukrywać przeszłość przed Skip'em.

- Skip'em...- powtórzył, jeszcze bardziej się smucąc - Przeze mnie miałaś wiele problemów. Musiałaś ukrywać prawdę przed naszym bratem, zaopiekować się nim i w dodatku mnie szukałaś. - mówił smutno - Sprawiam same kłopoty, nie powinienem wracać... - chciał wyjść, lecz go powstrzymałam.

- Żartujesz? Nigdy bym o tobie nie zapomniała. Mam tylko jednego starszego brata i nie chcę go znowu stracić. - odparłam

- Przecież popełniłem tyle błędów. Wpakowałem cię w kłopoty...

- Rodzina jest po to, żeby sobie wybaczać, a ja mam tylko jedną, do której należą moi przyjaciele, Skip i Ty. - odpowiedziałam przytulając się do James'a

- Na prawdę nie masz mi za złe tego co zrobiłem?

- Jasne, że nie. - przytuliłam go mocno. - Zawsze dla mnie byłeś, teraz ja jestem dla ciebie. Tylko obiecaj, że już nie uciekniesz.

- Obiecuję. - przytulił mnie mocniej

- James? - Nagle usłyszałam bardzo znany mi głos

- Skiper? Co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś gdzie jestem?

- Jake mi powiedział o twoim wypadku. Zresztą chciałem z tobą porozmawiać - James już chciał wyjść gdy Skip mu przerwał - z tobą też - warknął.

Nigdy nie warczał, coś musiało się stać. James natychmiast usiadł na krześle, a ja powoli wróciłam na łóżko. Skiper stanął między nami mocno się do nas przytulił. Czułam jak łzy spływają mu po policzkach. Tuliliśmy się chyba z 15 minut, gdy w końcu się od nas odsunął. Widać było, że coś się stało.

- Skip możesz mi powiedzieć co się stało? - zapytałam zmartwiona

- Ja, ja... - nie umiał poskładać słów. Patrzyłam na niego z troską czekając na odpowiedź. - Ja znam prawdę o rodzicach, o cioci, o James'ie - odparł. Opadła mi szczęka. Byłam smutna, a jednocześnie zła...? Że tego nie dopilnowałam.

- Skip, ja, ja chciałam ci powiedzieć... - nie dał mi dokończyć

- Wiem Annie, nie jestem na ciebie zły. Chciałaś, ale złożyłaś obietnicę, to nie twoja wina. - odparł i mocno mnie przytulił. Byłam z niego dumna. Zachował się jak prawdziwy dorosły.

Where does the wind carry meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz