Dla mnie

106 6 45
                                    

Akcja:
Po chrzcinach

Andreas

Minął już ponad miesiąc od czasu narodzin Sary. Rośnie jak na drożdżach, a Zuza powoli doszła do siebie, a nawet zaczęła trenować, aby wrócić do poprzedniej figury, chociaż jak dla mnie i tak zawsze wygląda świetnie. Na pierwszym konkursie po porodzie nie pojawiłem się, jednak to nie sprawiło, że straciłem miejsce w czołówce klasyfikacji Letniego Grand Prix. W następnym już jednak wystartowałem, a na trybunach kibicowały mi moje ukochane kobietki. Spiąłem wszystkie mięśnie i wygrałem podsumowujący konkurs z ogromną przewagą nad drugim, a piątym w generalce, Johannsonem, co sprawiło, że wspiąłem się na najwyższy stopień pudła w klasyfikacji. Na sam koniec konkursu, po dekoracji zwycięzców, ponownie wszedłem na samą górę podium, mając po lewej Daniela, a po prawej Żyłę. Walter osobiście wręczył nam puchary i nagrody za całokształt w sezonie letnim, po czym przez mikrofon zapowiedział:

-Do wszystkich skoczków, ich żon i dziewczyn-O godzinie 19:15, czasu środkowo europejskiego, w pokoju 153, zajmowanym przez Anzego Laniska i Cene Prevca, odbędzie się uroczysta impreza podsumowująca sezon. Obowiązuje strój oficjalny, należy przynieść ze sobą przynajmniej butelkę "oficjalnego napoju Żyniska". Dziękuję za uwagę, odpocznijcie i do zobaczenia!-rozległy się brawa, a Walter, wraz z nami, stojącymi na podium, opuścił scenę

Od razu podbiegłem do Zuzi stojącej nieopodal z Sarą na rękach i mocno je obie przytulając ucałowałem, najpierw Sarę w czółko, a później Zuzię w usta. Wracając do hotelu spytałem:

-Kochanie, co myślisz o imprezie u Praniska?-spytałem

-Ooo, widzę, że przekonałeś się do tego shipu, czyż nie?-spytała podejrzliwie

-Masz mnie-zaśmiałem się-Ale co sądzisz o tym wypadzie?

-Nie mamy z kim zostawić Sary, nie mogę. Jak chcesz możesz iść sam....-powiedziała normalnym tonem, choć ja i tak zorientowałem się, że jeśli pójdę sam, będę martwy

-Możemy spytać Wernera, czy się nią nie zajmie-zaproponowałem

-Nigdy w życiu!-krzyknęła-Chcę mieć córkę żywą, nie martwą!

-No dobra, może Schuster nie jest najodpowiedniejszą osoba do opieki nad miesięcznym dzieckiem. A może Hofer? Pamiętasz przecież jaki delikatny stał się kiedy pierwszy raz pokazałaś mu Sarę-przypomniałem jej pierwsze spotkanie z szefem szefów

-Cóż, możemy go spytać, ale jeśli coś jej się stanie to go ukatrupię-zapowiedziała

-W takim razie choć go spytać-pociągnąłem ją w kierunku pokoju Hofera

Walter otworzył drzwi wyglądając na dopiero co obudzonego z drzemki. Kiedy poznał powód naszej wizyty na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech. Rozradowany Hofer chwycił w ramiona malutką dziewczynkę i ostrożnie przytulił do piersi.

-Wujek Walter się tobą zajmie maleńka, a rodzice pójdą poszaleć do wujka Piotrusia i wujka Anze

-Na pewno to dla pana nie problem? Jeśli tak, mogę z nią zostać sama...

-Och przestań Zuza, kocham wasze dziecko jak własne i zawsze z chęcią się nią zajmę. Zostawcie ją mnie. Wygłoszę tylko na imprezie mowę i pójdę z Sarą do pokoju. A tym czasem idźcie się przygotować, a o szkraba się nie martwcie, nic jej ze mną nie grozi

Pomimo tego że Polka chciała jeszcze coś powiedzieć pociągnąłem ją w stroną naszego pokoju. Szybko się przebrałem i czekałem aż dziewczyna opuści łazienkę. Tak jak zwykle nie zajęło jej to dużo czasu i po pół godziny siedzieliśmy już gotowi oglądając jakąś telenowelę. Dziesięć minut przed określoną godziną ruszyliśmy do odpowiedniego pokoju. Przywitał nas stojący w drzwiach Walter z Sarą na rękach.

-Sara, przywita się z mamusią-powiedział Walter

Zuzia przytuliła swoje maleństwo, po czym poszła ze mną na parkiet. Po kilku minutach Hofer powiedział co miał powiedzieć i przechodząc obok nas opuścił pomieszczenie. My w tym czasie rozpoczęliśmy imprezę. Po kilkunastu minutach picia, które niestety Polkę, jako karmiącą piersią ominęło i tańczenia wielu wolnych utworów z Zuzą, ktoś zaproponował grę w butelkę. Przystaliśmy zgodnie na propozycję i po kilku chwilach zabawa rozkręciła się na dobre. W pierwszej kolejce została wylosowana Kasia, której zadaniem było zatańczenie na stole tanga z Laniskiem. Był to przekomiczny widok, bo wstawiony i nawciągany majeranku Anze zataczał się, kilka razy niemalże spadając ze stołu. Potem zadaniem Zuzi było zaśpiewanie "Jump down deep", a Austriaccy skoczkowie koordynowali cały występ. Udało jej się to bezbłędnie, za co wszyscy nagrodzili ją głośnymi brawami. W pewnej chwili Vojtech, jeden z najlepszych przyjaciół Kasi gdzieś zniknął. Nikt nie zwrócił jednak na to większej uwagi, no może oprócz wstawionego Daniela- chłopaka Czecha, który nie zareagował na to w żaden sposób, bo cóż, najnormalniej tego nie widział, zajęty całowaniem... Roberta Johannsona. Kiedy uświadomił sobie co się dzieje, czym prędzej odepchnął od siebie Norwega i rozejrzał w poszukiwaniu ukochanego.Kiedy go nie znalazł niczym torpeda wypadł z pokoju. Zaraz za nim wypadła również moja ukochana, a co się z tym wiążę i ja, oraz Kasia z Domenem.

Domen

Zabawa u Laniska była przednia. Jak zwykle w czasie imprezy zaczęliśmy ostatecznie grać w butelkę. Pierwsze zadanie skierowane było do mojej narzeczonej. Następne kilka było do innych osób. W pewnym momencie Kaśka zerwała się na równe nogi i szybko ruszyła w stronę drzwi. Zaraz za nią wybiegli Daniel, Zuzka, Andi, więc i ja udałem się za nimi. Szybko dołączyłem do grupki, która już nieco mi uciekła i zrównałem się z nią krokiem. Dyskutowaliśmy o tym gdzie podział się Stursa, którego braku nie zauważyłem, a co zauważył Daniel oraz Zuzia i Kasia. Chwilę zastanawialiśmy się co zrobić, po czym sprawdziliśmy pokój, który zajmował Czech, a który niestety okazał się pusty. W pewnej chwili zadzwonił telefon Lisowskiej. Ta szybko go odebrała, po czym ciągnąc nas za sobą udała się na schody prowadzące na dach, cały czas rozmawiając przez telefon. Kiedy znaleźliśmy się na samym szczycie zobaczyliśmy Stursę, który stał na krańcu dachu. Gdy nas zobaczył odrzucił komórkę i zbliżył się bliżej do krawędzi. Daniel szybko dopadł do swojego chłopaka i odsunął go bliżej środka.

-Kochanie, co ci odbiło?!-wrzasnął Norweg

-Mi?! Co mi odbiło?! To TY całowałeś się z tym debilem Robertem! I to na moich oczach! Wiesz, jak mnie to zabolało, kiedy to zobaczyłem?! Mogłeś po prostu mi powiedzieć, że mnie nie chcesz, a nie w ten sposób mnie ranić! Nie mam już teraz po co żyć, bo przez ciebie czuję się jak śmieć!

-Vojtech, nie przesadzaj, dobrze wiesz, że cię kocham! Jesteś dla mnie całym światem. Nie możesz skoczyć! Jeśli to zrobisz, ja też się zabiję. Za bardzo mi na tobie zależy i nie pozwolę ci tego zrobić-powiedział płaczliwie Tande

-Daniel ma rację Vojti!-dołączyła się Kasia-Jesteś dla nas wszystkich ważny. Jeśli się zabijesz sprawisz, że nie tylko Tandex się załamie, ale i ja, co prawdopodobnie skończy się wspólnymi wizytami u psychiatry!

Vojtech powoli rozluźniał się w ramionach ukochanego, a po chwili już tylko cicho łkał, wylewając hektolitry łez, które wsiąkały w koszulę Daniela. Do uścisku dołączyła Kasia, Zuzia, jak również ja i Andi, aby nie wyglądać na odludków. Kiedy para się uspokoiła zeszliśmy z powrotem na imprezę, gdzie Daniel, po zobaczeniu Johannsona, dostał szału. Zaczął się miotać w mocnym uścisku Stursy, aż w końcu się uspokoił. Impreza zbliżała się ku końcowi, więc wszyscy zaczęli się zbierać. Zuza i Andi odłączyli się od nas przy pokoju Waltieg, aby odebrać córeczkę. My natomiast szybko przebraliśmy się w piżamy, po czym nie odzywając się ani słowem zasnęliśmy.
_________
Dzisiaj bez notki, bo na granicy z Serbią słabe wifi xd
Zuzia

Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz