Robert ty knujący potworze!

101 8 0
                                    

Andreas

Impreza kończąca sezon letni zakończyła się około drugiej, ale ja i moja narzeczona zmyliśmy się wcześniej, bo musieliśmy odebrać córkę od Waltera. Kiedy stanęliśmy przed progiem jego pokoju, zdał nam szczegółową relację z opieki nad Sarą. Podziękowaliśmy mu, na co odparł, że to była sama przyjemność i poleciał tańcować z Mirankiem w rytm disco polo. My tymczasem zanieśliśmy Sarę do przenośnego przedmiotu, który przypominał składane łóżeczko. Dostała je od swojego "ulubionego wujka Waltera", aby móc jeździć z nami na konkursy. Po kilku minutach my również drzemaliśmy. Około trzeciej w nocy obudził mnie płacz Sary. Zuzia niespokojnie zaczęła się kręcić, aż w końcu usiadła i chyba zamierzała wstać, jednak powstrzymałem ją lekko wciskając w materac, na co spojrzała na mnie pytająco.

-Mam jutro zawody? Nie. Muszę być wyspany? Nie. A ty powinnaś odpocząć, bo to prawie zawsze ty zrywasz się w środku nocy żeby ją nakarmić. Okey, dopóki nie jadła z butelki i tak nie mogłem pomóc, ale teraz, kiedy już z niej je, mogę czasem cię wyręczać-powiedziałem z mocą

Kiedy Polka zobaczyła, że i tak ze mną nie wygra, ustąpiła i opadła na poduszki. Już miała zacząć mi mówić, jak należy zrobić mleko, jednak spojrzałem na nią udając oburzonego.

-Sądzisz, że sobie nie poradzę? Nie jestem Hoferem i nie musisz mi tego cały czas przypominać-wywróciłem oczami wyjmując z szafki butelkę i biały proszek

-No dobra, przepraszam-ziewnęła, a ja schowałem rzeczy do torby, po czym przewiesiłem ją przez ramię, a na ręce wziąłem dziecko

Wychodząc posłałem ukochanej buziaka, po czym opuściłem pokój. W kuchni hotelowej znalazłem się po kilku minutach. O tej porze nie było tam żywego ducha, więc spokojnie rozłożyłem prezent od jej przyszłego chrzestnego i ułożyłem tam dziewczynkę. W spokoju zagotowałem wodę, zalałem mleko i ostudziłem, je, a następnie zacząłem karmić Sarę. Po skończeniu tej czynności sprzątnąłem po sobie, spakowałem do torby nasze rzeczy i ruszyłem na górę. Przechodząc obok jednego z korytarzy zauważyłem Johannsona, który majstrował coś przy drzwiach. Po dokładnym zbadaniu sytuacji zauważyłem, że są to "wrota" do pokoju Daniela i Stursy. Wybłagali trenerów o wspólny pokój, aby uczcić wysokie miejsce w klasyfikacji LGP tego pierwszego. Gdyby nie Sara zasypiająca w moich ramionach, wyskoczyłbym zza rogu i naskoczył na Norwega z pytaniem, co tu robi. Niestety musiałem odejść nie zaspokoiwszy swojej ciekawości. Z rana obudziłem się koło dziewiątej i po otworzeniu oczu spostrzegłem, że moja narzeczona mi się przygląda. Cmoknąłem ją w usta i powiedziałem, że już musimy się zbierać na śniadanie, bo Sara zacznie marudzić. Niechętnie się ze mną zgodziła i po kilku minutach wchodziliśmy już do stołówki. Od samego wejścia "cesarz" Walter porwał naszego szkraba i stwierdził, że go nakarmi. Podałem mu więc torbę, a sam udałem się z Zuzą do Daniela, Vojtecha, Domena i Kasi. Mieli dość niewyraźne miny, zwłaszcza Czech, który miętolił w dłoniach jakąś karteczkę. Kiedy Polka spytała, co jest powodem tych wręcz grobowych min Stursa podał to, co trzymał w dłoni, a dziewczyna czytając pokazała mi. Na papierze napisane było:

"Daniel i tak będzie mój, więc lepiej z nim zerwij, a nic nikomu się nie stanie"

Spojrzałem współczująco na parę.

-Wiecie kto to mógł być?-spytała moja ukochana

-Nie. Od samego rana nad tym debatujemy-przypomniał mi się Robert grzebiący coś w zamku do drzwi chłopaków

-A może to był Johannson?-spojrzeli na mnie jak na idiotę-No co? Kiedy w nocy wracałem z Sarą z kuchni widziałem, jak coś tam u was majstrował

-Nie wierzę ci. Nie zrobiłby mi tego-powiedział Tande i poszedł po dolewkę herbaty, tymczasem Czech wstał

-Powiecie mu, że poszedłem pobiegać?-spytał, na co my kiwnęliśmy głowami

Kiedy opuszczał stołówkę ja i Zuza wracaliśmy od szwedzkiego stołu z talerzami jedzenia. Po posiłku odebraliśmy małą z rąk wujka i poszliśmy do pokoju się spakować. W między czasie leciał jakiś dziwny, turecki serial, który starałem się na początku ogarnąć, lecz kiedy przegapiłem dosłownie pięć minut, aby wziąć rzeczy z łazienki, pogubiłem się już w tym, kto kogo z kim i kiedy zdradził, zabił czy zamordował. Walizki spakowaliśmy akurat w momencie, kiedy zaczęły lecieć napisy końcowe odcinka. Gdy zmęczeni padliśmy na łóżko, a ja zamierzałem pocałować moją ukochaną, drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadł przez nie zdyszany Tande.

-Vojtecha nigdzie nie ma! zostawił mi w pokoju kartkę, że wróci po godzinie, a tym czasem nie ma go już od trzech!-zaczął panikować i usiadł na krawędzi łóżka

Zuzia przysunęła się do niego i objęła go ramieniem, gładząc po plecach.

-Już, spokojnie, zawołam Kasię i Domena, i pójdziemy go poszukać, zgoda?-Norweg kiwnął głową, a kobieta szybko opuściła pokój

Domen

Siedziałem z Kasią opowiadając jej jakąś zabawną historię, kiedy do naszego pokoju wleciała Zuzia i pokrótce wyjaśniła nam o co chodzi. Kasia, kiedy tylko usłyszała, że Vojtech zaginął popędziła za przyjaciółką, a ja nie miałem innego wyjścia, jak do nich dołączyć. W pokoju polsko-niemieckiej pary postanowiliśmy omówić co wiemy. Stanęło na tym, że Tande zaczął przekonywać się do pomysłu, że Robert mógł zrobić coś takiego. Postanowiliśmy więc sprawdzić jego pokój. Ponieważ dzielił go z Fannisem blondyn bez problemu nas wpuścił, a nawet pomógł trochę poszperać w rzeczach kolegi. Po kilku minutach Welli znalazł coś na kształt planu. Ostatnim, a właściwie przedostatnim punktem było "Zepchnięcie problemu do wody z klifu". Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i pędem ruszyliśmy na najbliższy klif. Dotarliśmy tam akurat w chwili, gdy Johannson pytał:

-Jakieś ostatnie życzenie?-Razem z Niemcem szybko podbiegliśmy do Norwega i odciągnęliśmy go od Stursy

Daniel tym czasem błyskawicznie znalazł się przy swoim chłopaku, zamykając go w mocnym uścisku i odciągając od krawędzi. Widać było, że płakał ze szczęścia, że nic mu nie jest i szeptał ukochanemu uspokajające słówka i gładził Czecha po głowie. Kątem oka, wciąż przytrzymując rzucającego się Johannsona, dostrzegłem, że Zuzia gdzieś dzwoni. Po kilku minutach na miejsce zajechał radiowóz z włączoną syreną. Przechwycili od nas Roberta i zakuli w kajdanki, po czym wsadzili na tylne siedzenie w samochodzie. Jeden z policjantów podszedł do wciąż trwającej w uścisku pary.

-Przepraszam, który z panów to pan Vojtech Stursa-spytał, ale mężczyźni jakby go nie zauważyli- Halo, proszę panów!-podniósł głos

Zamiast pytanych odezwała się Kasia.

-Niech pan da spokój. Są w szoku. Nigdy im się nic takiego nie zdarzyło. Kiedy tylko ochłoną, dopilnuję, żeby do pana zadzwonili, okey?-spytała śląc mu groźne spojrzenie

-Niech pani będzie-wywrócił oczami, wsiadł do pojazdu i z Robertem z kanapie z tyłu odjechał

Powoli pomogliśmy roztrzęsionym skoczkom dotrzeć do ich pokoju hotelowego, a następnie odprowadziliśmy Zuzię i Andiego, którzy przejęli Sarę na powrót od Waltiego. Sami zaś ruszyliśmy do pokoju po walizki, gdyż za półtorej godziny mamy samoloty. Na lotnisku mocno przytuliłem Kasię na pożegnanie i pocałowałem. Kiedy po raz ostatni zapowiadano jej lot do Krakowa musiałem ją puścić, ale wciąż patrzyłem za nią dopóki nie zniknęła mi z oczu i postanowiłem:

-Niedługo już mnie nie opuści na tyle czasu-i sam udałem się na lot

______________________
Lubię ten rozdział. A już na pewno bardziej niż miejsce gdzie jesteśmy. Mimo że da się przyzwyczaić, to prawie całkowity brak wifi jednak dane w kość. Może wstawię coś jeszcze w tym tygodniu, ale nic pewnego. Rozdział dla mojej @emulka1 Nie utopić się tam❤💘💓 oraz dla całej reszty, która przebywa ze mną aktualnie w pokoju.
Zuzia
Ps. Pozdrawiam o 1:40😁 (u nas godzinę później xd)

Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz